Zacznijmy od tego, że nie o żadną dyskryminację tu chodzi. Podział na kobiety szczupłe i te nieco mniej odnosi się do rzeczywistych kształtów, które można zmierzyć. Nie twierdzę, że wychudzone ciało jest lepsze od innych (a wręcz jestem od tego daleki), ale trudno nie zauważyć różnicy między XS i XL. Nie we wszystkim wyglądamy dobrze i dotyczy to także kobiet. Jedna rzecz wygląda fatalnie na osobie bardzo chudej, inna wpływa negatywnie na wizerunek tej nieco większej. To nie uprzedzenia, ale fakty.
Z oczywistych powodów zdarza mi się rzucić okiem na przedstawicielki płci pięknej. Chociaż nie jestem drugim Jacykowem, zwracam uwagę na to, jak są ubrane. I wyciągam wnioski. Zauważam m.in. tendencję do nie przejmowania się czymkolwiek. Coraz więcej kobiet prezentuje myślenie: może nie mam odpowiedniej figury, ale i tak to założę - na złość wszystkim. Krzywdę wyrządzając przede wszystkim sobie.
Dosyć tego masochizmu. Jeśli Twoja sylwetka to coś więcej, niż tylko skóra i kości - tych części garderoby dla własnego dobra powinnaś unikać.
Zobacz również: „To ubrania tylko dla szczupłych!”. Blogerka plus size pozuje w ZAKAZANYCH strojach!
fot. Thinkstock
Niewielki obcas pasuje każdej z Was (a paniom przy kości nawet służy), ale na te bardzo wysokie i cienkie może sobie pozwolić tylko chudzinka. Wtedy wszystko ze sobą współgra - smukły obcas ze smukłą właścicielką. Kiedy jest Cię trochę więcej, obcas grubości igły będzie stwarzał wrażenie, jakby za chwile miał się załamać. W tym przypadku niczego nie wydłuża, ale wręcz podkreśli ciężkość reszty sylwetki.
fot. Thinkstock
Na siłownię czy do parku - droga wolna. Jeśli to strój do ćwiczeń, możesz nosić go bez względu na wymiary. Stosowanie legginsów jako zamiennika spodni to już inna sprawa. Coś takiego wypada wyłącznie kobiecie bardzo chudej, której niewielka tkanka tłuszczowa w tak szczelnym opakowaniu nie będzie przypominała związanej sznurkiem szynki. Obcisłe gatki obnażają wszelkie niedoskonałości.
fot. Thinkstock
Niektórym większym paniom wydaje się, że im więcej na siebie założą, tym mniej będzie je widać. To nonsens. Najlepszym dowodem na to są wysokie buty sięgające niemal do kolan. W ten sposób jedynie powiększasz powierzchnię swoich nóg i wizualnie przybierasz na kilogramach. Na takie opakowanie kończyn z czystym sumieniem może sobie pozwolić kobieta szczupła, dla której dodatkowych kilka centymetrów w obwodzie to nie problem.
Zobacz również: Moda męskim okiem: Ubrania, w których zawsze będziesz wyglądała staro
fot. Thinkstock
Eksperci twierdzą, że jest wręcz odwrotnie, ale mam spore wątpliwości. Tego typu zabudowane spodnie wcale nie spłaszczają odstającego brzucha, ale wręcz go uwidaczniają. W efekcie tworzy się talia gdzieś w okolicach pępka, a tuż pod nią uwolnić próbuje się cała reszta. Powstaje odstający balonik. Na takie rozwiązanie powinny pozwalać sobie jedynie panie z ekstremalnie płaskim brzuchem. Wtedy nic nie odstaje.
fot. Thinkstock
Polki mają do nich słabość i często robią sobie w ten sposób krzywdę. Każda dodatkowa warstwa na Twoim ciele powiększa Cię wizualnie. Żeby powstało pikowanie, w środku musi znaleźć się sporo materiału przypominającego watę. Im więcej go jest, tym większa się wydajesz. Trzeba dysponować bardzo chudym ciałem, żeby w takim okryciu nie przypominać bombki choinkowej. Szczupłym dodatkowa powierzchnia niestraszna.
fot. Thinkstock
Częsty błąd dostrzegany na naszych ulicach. Nieco większe panie opakowują się od stóp do głów i myślą, że w ten sposób nikt nie zauważy ich niedoskonałości. Nie trzeba być specjalistą od mody, żeby uznać to za nonsens. W przypadku spódnic jest wręcz odwrotnie - im dłuższa płachta, tym optycznie wydajesz się większa. Zwiewne kreacje do samej ziemi dobrze prezentują się wyłącznie na paniach o figurze modelki z wybiegu.
Zobacz również: Idealny fason spódnicy dla Ciebie!
fot. Thinkstock
Zaskoczone? Wystarczy się rozejrzeć i wyciągnąć wnioski. Delikatny obcas zawsze wysmukla nogi i wydłuża całą sylwetkę. Wyglądasz na lżejszą. Płaskie obuwie przytwierdza Cię jeszcze mocniej do podłoża i sprawia, że wyglądasz ociężale. Nie wierzysz? Załóż niewielkie szpilki, a potem trampki i porównaj efekt w lustrze. W pierwszym przypadku unosisz się ku niebu, a w drugim - zbliżasz się do (modowego) piekła.
Tomek