Kate Moss zarobiła okrągły milion funtów za zaprojektowanie letniej kolekcji dla Topshopu. To jej kolejne stracie z gustami Brytyjek - czy sprzedaż pobije dotychczasowe rekordy? Gdy pojawiła się pierwsza kolekcja (którą Kate osobiście prezentowała na wystawie sklepowej, przyjmując rolę manekina) sukienki, bolerka i tuniki rozeszły się lepiej niż świeże bułeczki.
Tym razem Moss daje nam możliwość przeistoczenia się w nią samą za sprawą ciuchów będących odwzorowaniem tego, co top modelka w modzie kocha najbardziej - nonszalancję, vintage, połysk, krótkie fasony podkreślające nogi, mieszankę etno i hippie. Zachwyciły nas kuse sukieneczki z podkreślającymi talię i biust gorsetami oraz bardzo niegrzeczne skórzane szorty. Miłośniczki stylu retro na pewno skuszą się na kwieciste bolerko ozdobione cekinami, a relaksujące się w nadmorskim kurorcie damy pokochają długi kardigan w marynarskich kolorach. W klubowej loży zrobisz wrażenie połyskującym topem, a na rozgrzanej plaży - skąpym bikini. Kate zadbała o każdą porę dnia i nocy!
Nieprzyjemnie zaskoczyły nas jedynie ceny. Topshop nie słynie bynajmniej z doskonałej jakości swoich wyrobów czy tkanin najwyższego gatunku. Mimo to trudno znaleźć coś, co nie oscyluje w okolicach 100 funtów (czyli powyżej 500 złotych). Wiele kobiet, stając przed wyborem: jedna sukienka od Kate czy spodnie, bluzka, buty i torebka niefirmowane znanym nazwiskiem, wybierze to drugie. Szkoda, że w dobie kryzysu potężne koncerny odzieżowe zamiast wychodzić naprzeciw potrzebom klientek, windują ceny, nie poprawiając jednocześnie jakości oferowanych towarów.
Zobacz także:
Kolekcja Sienny Miller - czy marka Twenty8Twelve ma szansę podbić świat?