Wydaje Ci się, że moda to wyłącznie domena kobiet, a zdecydowana większość facetów nie ma zielonego pojęcia na ten temat? Masz rację! Nie zapominaj jednak, że mężczyźni także mają oczy i swój gust. Nie sugerują się tym, jaki kolor i fason są najmodniejsze w danym sezonie, ale tym, czy odzież wygląda w miarę ładnie i normalnie. Do tematu podchodzą bardzo praktycznie i „na oko”. Zazwyczaj siedzą cicho i nie komentują Twoich stylizacji, ale to nie oznacza, że nie mają swojego zdania.
Tym razem Tomek przyjrzał się tanim kreacjom prosto z dyskontu. Niektóre jego wnioski mogą być dla Was zaskakujące, ale pamiętajcie, że to spojrzenie laika. A tak właśnie spogląda na nas większość facetów w Polsce. Nie interesują ich metki i trendy, ale natychmiast wiedzą, czy coś jest w porządku, czy może jednak wręcz przeciwnie.
Czy powinnaś kupować ubrania z wielkich koszów ustawionych między wędlinami i środkami czystości? Oto dyskontowa moda dla oszczędnych.
fot. Thinkstock
Naprawdę doceniam fakt, kiedy kobieta jest skłonna schować do kieszeni wszelkie uprzedzenia i wrodzoną rozrzutność. Jeśli decydujesz się na zakupy odzieżowe w dyskoncie, to znaczy, że potrafisz jeszcze rozsądnie myśleć. W końcu liczy się efekt wizualny, a nie metka. Świadoma siebie przedstawicielka płci pięknej zabłyśnie nawet w bluzce za 29,99 zł. Bo nie o cenę i markę tu chodzi, ale dopasowanie. Jestem w stanie uwierzyć, że fajne wdzianko nie musi wisieć na wieszaku, ale można je wygrzebać z kosza.
Oferta dyskontów jest mocno ograniczona. To nie jest tak, że możesz wyskoczyć do osiedlowego sklepu w każdej chwili i zawsze znajdziesz tam coś dla siebie. Kolekcje ubrań wprowadzane są tylko kilka razy do roku i są to zazwyczaj pojedyncze sztuki. Nie ubierzesz się tam od stóp do głów. Czasem rzucą sukienki, kiedy indziej spodnie. 3 fasony na krzyż i tak w skali całej Polski. Musisz dostosować się do ograniczonego asortymentu, a nie rzeczywistych potrzeb. Na dłuższą metę tak się po prostu nie da.
fot. Thinkstock
Wszystko, co tanie, jest podobno beznadziejne. Wiele z Was wychodzi z założenia, że lepiej dorzucić drugie tyle i zamiast kupować t-shirt w dyskoncie za 15,99 zł, zaopatrzyć się w droższą koszulkę w sieciówce. Bo sklep ładniejszy, marka bardziej znana, prestiż i te sprawy. Prawda jest jednak taka, że gdyby nie ten nachalny marketing i prestiżowe lokalizacje, towar ten kosztowałby dokładnie tyle samo, co w Biedronce. Jakościowo to ta sama liga. A zawsze lepiej zapłacić mniej.
fot. Thinkstock
Dyskontowe kolekcje są zazwyczaj bardzo skromne. Sklepy tego typu oferują np. 2 fasony spódnic, 3 bluzki, 2 pary spodni i uniwersalną kurtkę. To samo dostępne w całym kraju i każdym sklepie tej sieci. Chyba się domyślasz, do czego może to doprowadzić... W efekcie przynajmniej kilka razy może się zdarzyć, że wystąpisz w tej samej kreacji, co swoja koleżanka, a spacerując po ulicy spotkasz przynajmniej kilka kobiet, które także kupują w dyskontach. Jeśli Ci to nie przeszkadza, jestem w stanie uznać, że to nie jest wielki problem.
fot. Thinkstock
Tanie sklepy dobrze wiedzą, że najlepiej sprzedają się ubrania ponadczasowe, klasyczne i uniwersalne. Stąd często do sprzedaży wprowadzane są białe bluzki, czarne spódnice, skórzane kurtki, jeansy. Te rzeczy nigdy się nie starzeją i są jedynie bazą całej stylizacji. Bez problemu możesz założyć na siebie spodnie z Lidla, całą resztę z sieciówek i wyglądać fajnie. Nawet jeśli towar z dyskontu był tani i kupiony kilka lat temu. Powinnaś nauczyć się łączyć, a wtedy wpadka nie będzie Ci straszna.
Trudno potraktować dyskont jako pełnoprawny sklep odzieżowy. Ubrania z kosza pomiędzy słodyczami i mrożonym mięsem możesz jedynie obejrzeć, ewentualnie przyłożyć do siebie. Ze względu na brak przymierzalni cała reszta rozgrywa się w domu, gdzie może się okazać, że z kilku zakupionych rzeczy nie pasują na Ciebie wszystkie. Zazwyczaj masz możliwość ich zwrotu lub wymiany, ale trafienie w odpowiedni rozmiar i wyobrażenie sobie, jak będzie to na Tobie wyglądało, to jednak wymagająca zabawa dla cierpliwych.
Czy zalety takich zakupów przeważają nad wadami? To należy już do Twojej oceny. My, faceci, nie mówimy nie. Byle z głową.
Tomek