Czy jesteś osobą, która w związku szuka miłości, zaufania, oddania oraz szczęścia, a podrywanie facetów tylko dlatego, że mają pieniądze, niezły samochód lub duży dom, uważasz za wstrętne?
Oczywiście, dziewczyny, które szukają wyłącznie bogatych mężczyzn, są postrzegane przez społeczeństwo negatywnie, jako osoby kierujące się w życiu jedynie przyziemnymi, materialnymi kwestiami. Jest bowiem coś nieetycznego w wiązaniu się ze starszymi, nieatrakcyjnymi mężczyznami, ale jeżdżącymi nowoczesnymi samochodami i kupującymi swoim dziewczynom wszystko to, czego zapragną.
Bohaterka naszego dzisiejszego artykułu, Justyna, chce jednak udowodnić, że bycie materialistką ma również mnóstwo zalet. Ona absolutnie nie wstydzi się tego, że najpierw zwraca uwagę na grubość portfela, a dopiero potem na charakter czy wygląd. Jak twierdzi – żyje jej się wygodnie i o nic nie musi się martwić.
Oto jej historia.
- Nie pochodzę z biednej rodziny, tak jak to sobie pewnie myśli większość z was. „Żyła w biedzie, to teraz poluje na bogaczy”. Nic z tych rzeczy. W dzieciństwie niczego mi nie brakowało, choć wychowywałam się bez ojca. Mama miała klinikę dentystyczną, więc zapewniała mnie i sobie bardzo przyzwoite warunki.
Nauczyła mnie jednego: nigdy nie kochaj żadnego mężczyzny bardziej niż on ciebie. Ona popełniła ten błąd i wyszła za mojego ojca, który po zaledwie kilku latach małżeństwa ją zostawił. Zawsze żałowała, że związała się z kimś takim. Choć doskonale wiedziała, że to ona jest bardziej zaangażowana uczuciowo, „diabeł założył jej na nos różowe okulary”. Tak opowiadała z czasem o swojej miłości. Sądziła po prostu, że wszystko jakoś się ułoży. Ale on odszedł, a ona została z małym dzieckiem. Ze mną.
- Nie zawsze byłam materialistką. W gimnazjum imponowali mi oczywiście starsi faceci, którzy jeździli drogimi autami, ale chyba każda młoda dziewczynka fascynuje się czymś takim. Taka fascynacja jest niegroźna. Większość moich koleżanek była wówczas „blacharami”. Ja nie. Podkochiwałam się w chłopakach, którzy pochodzili z biednych rodzin.
W liceum związałam się nawet na poważnie z jednym z nich. Jego matka była bezrobotna, a ojciec zarabiał grosze jako woźny. Wtedy w ogóle mi to nie przeszkadzało. Rozumiałam, że nie stać go, żeby zaprosić mnie do kina czy na piwo do knajpy. Nasz związek rozpadł się jednak przez Boże Narodzenie.
Ja kupiłam Rafałowi w prezencie ciepłą bluzę, on mi najtańszą czekoladę. W ogóle mi to nie przeszkadzało, ale on poczuł się głupio. Zerwał ze mną kilka dni później, twierdząc, że pochodzimy z innych światów i w ogóle do siebie nie pasujemy.
- Wtedy zrozumiałam, że to ja kochałam go bardziej. Popełniłam błąd, przed którym przestrzegała mnie mama. Odcierpiałam po zerwaniu swoje, a potem sobie postanowiłam, że już nikt mnie nie zrani. Zaczęłam uwodzić chłopaków ze szkoły, którzy mieli dużo kasy. Początkowo robiłam to na złość Rafałowi. Chciałam go upokorzyć. Potem spotykanie się z bogaczami coraz bardziej mi się spodobało. Bycie z kimś takim miało bez wątpienia wiele plusów. Ale po kolei.
Najpierw zarzuciłam sidła na szkolnego Casanovę. Przebierał w panienkach, bo jego stary miał swoją firmę, która bardzo dobrze prosperowała. Biedak myślał, że zostanę jego kolejną zabaweczką, ale się przeliczył. Zakochał się we mnie po uszy, a ja byłam z nim ze względu na jego prezenty. To wtedy poznałam pierwszy smak luksusu. Wykwintne kolacje, najpiękniejsze perfumy, najdroższe ubrania. Dostawałam wszystko i o nic nie musiałam prosić.
- Potem go rzuciłam i wzięłam się za uwodzenie synalka dyrektorki. Na brak gotówki nie narzekał. Znowu zaczęło się rozpieszczanie i obsypywanie podarunkami. Dziewczyny w szkole mnie nienawidziły, ale miałam to gdzieś. Wiedziałam, że jak wyjadę na studia to więcej tych ludzi nie zobaczę. Mogli sobie o mnie myśleć cokolwiek.
Chciałabym wyraźnie zaznaczyć tylko jedno: ani z Casanovą, ani z synem dyrektorki nigdy nie spałam. To nie był seks w zamian za prezenty. To była możliwość bycia ze mną w zamian za prezenty. Dziewictwo straciłam dopiero na studiach.
- Od pierwszego roku postawiłam sobie za cel poznanie kogoś, kto dosłownie śpi na pieniądzach. Wkręciłam się na przyjęcie dla biznesmanów jako hostessa i robiłam słodkie oczy do każdego, kto wyglądał na bogacza. Dodatkowo często bywałam w modnych klubach, do których nie chodzą biedni studenci tylko majętni ludzie. No i zatrudniłam się jako weekendowa asystentka w jednym z biur, w którym często pojawiali się klienci z kasą.
Wszystkie moje starania przyniosły efekt. Po miesiącu miałam umówione kilka spotkań z facetami, starszymi i młodszymi, którzy mieli bardzo grube portfele. Randkowałam i kalkulowałam. Który dał większy napiwek kelnerowi? Który jeździł lepszym samochodem? Który mieszkał w bardziej luksusowej dzielnicy? W końcu wyselekcjonowałam Daniela. Nie był co prawda najmłodszy, ale mimo to kawaler i to bezdzietny. Dyrektor własnej firmy, właściciel trzech mieszkań w Warszawie i jednego domku na obrzeżach.
- Zdziwił się, że jestem dziewicą, ale dzięki temu dodatkowo u niego zapunktowałam. Stwierdził, że skoro straciłam z nim cnotę, to muszę go naprawdę kochać. A ja nic nie czułam. Kalkulowałam na zimno, jak bardzo związek z nim mi się opłaci. I nie myliłam się.
Jeżdżę nowiutkim BMW, robię zakupy w vitkAcu przynajmniej trzy, cztery razy w miesiącu, mieszkam z Danielem w apartamencie. Czy uważam się za dziwkę? Nie, przecież nie sypiam z kim popadnie. Czy uważam się za materialistkę? Tak i co więcej – jestem z tego dumna. Żyję na wyższym poziomie niż większość moich znajomych. Oni mogą tylko pomarzyć o luksusach, które ja mam na co dzień.
Wiem, że Daniel to nie jest facet na całe życie. Jest sporo starszy, a ja jednak wolałabym kogoś młodszego i przystojniejszego. Dlatego wciąż się rozglądam. Dla chcącego nic trudnego. W końcu upoluję bogacza, który nie będzie w wieku mojego ojca.