Sezon na bikini zbliża się wielkimi krokami. Wprawdzie zima wciąż nie odpuszcza i od czasu do czasu potrafi sypnąć śniegiem i niskimi temperaturami, dni są coraz bardziej słoneczne, a w powietrzu wyraźnie czuć wiosnę. W związku z tym sklepy odzieżowe zaczynają sprzedawać wiosenne, a nawet letnie kolekcje, włącznie z kostiumami kąpielowymi.
Zobacz również: To mikroskopijne bikini przekroczyło wszelkie granice absurdu. Spójrzcie tylko na majtki
Niektóre kobiety już planują letnie wakacje i kompletują garderobę z myślą o wypoczynku na plażę, więc szukają idealnego bikini. Do tej grupy zalicza się także 23-letnia Roxy Morris z Wielkiej Brytanii. Dziewczyna znalazła w Internecie idealne bikini w modnym, limonkowym kolorze. Kostium to propozycja marki Pretty Little Thing, a Roxy zakupiła go na platformie sprzedażowej ASOS. Za bikini zapłaciła 12 funtów, czyli ok. 67 zł. Kobieta miała zaprezentować swój modny nabytek na romantycznych wakacjach z ukochanym w egzotycznej Grecji. Niestety w trakcie mierzenia kostiumu Roxy przeżyła prawdziwy szok, a także obrzydzenie. Założyła dół od bikini do połowy nóg, gdy nagle jej oczom ukazał się ohydny widok – na wewnętrznej stronie majtek widniały plamy z krwi. Ewidentnie ktoś mierzył bikini podczas okresu.
/img2.papilot.pl/a/19/03/screen-shot-2019-03-27-at-10-38-36-1074f.png)
Fot. Twitter.com@TheSun
Poczułam obrzydzenie. Całe szczęście, że nie włożyłam majtek do końca, inaczej bym zwymiotowała - mówiła Roxy w rozmowie z mediami.
Oburzona klientka natychmiast skontaktowała się z firmą ASOS i zażądała zadośćuczynienia. “Wymieniałam z nimi maile, żeby otrzymać zwrot pieniędzy, ale zaproponowali mi tylko wymianę towaru oraz zniżkę w wysokości 20 proc. na kolejne zakupy. Pomyślałam, że to jakiś żart, biorąc pod uwagę to, jak byłam zniesmaczona otrzymując majtki od bikini poplamione krwią z okresu. Poza tym ASOS zawsze oferuje 20 proc. rabatu na zakupy online, więc to nie jest wielki gest z ich strony” - relacjonowała kobieta. “Wciąż powtarzali, że mogą zaproponować mi albo zwrot pieniędzy, albo wymianę towaru – jedno albo drugie. W związku z tym wysłałam im maila, w którym wyjaśniłam, że wszystko mogło się skończyć o wiele gorzej - mogłam zarazić się jakąś infekcją przez kontakt w krwią, pomijając sam fakt, że to było obrzydliwe”.
/img2.papilot.pl/a/19/03/screen-shot-2019-03-27-at-10-47-48-6634.png)
Fot. asos.com
Kobieta dodała, że krwawe plamy znajdowały się dookoła naklejki ochronnej, która jest umieszczana na bieliźnie ze względów higienicznych. Zdaniem Roxy naklejka została wymieniona na nową. “Naprawdę nie rozumiem, jakim cudem można było wysłać to bikini do klientki. I zdecydowanie nie rozumiem, jak można było zaakceptować je do wymiany towaru”.
Jak sądzicie, jakie zadośćuczynienie powinien zaproponować sklep w takiej sytuacji?
Zobacz również: Kupiła boską sukienkę w swoim rozmiarze. Niestety ledwo wcisnęła ją na udo...