Zakazany owoc kusi najbardziej: Historie 4 kobiet, które krzywdzą w imię miłości

Oto wyznania osób, które doświadczyły fatalnego zauroczenia.
Zakazany owoc kusi najbardziej: Historie 4 kobiet, które krzywdzą w imię miłości
Fot. iStock
08.05.2017

Zakazany owoc kusi, dlatego tak często obdarzamy uczuciem osoby, których kochać nie powinnyśmy. Konsekwencje takiej miłości są poważne. Rozbicie rodziny, ostracyzm społeczeństwa, utrata kontaktów z bliskimi, zrujnowanie życia innymi ludziom... Mimo wszystko niektóre kobiety za nic mają cudze szczęście. Za wszelką cenę dążą do osiągnięcia celu. Są też kobiety słabe. One z kolei nie potrafią oprzeć się sile miłości, chociaż mają wyrzuty sumienia. Na samym końcu plasują się osoby cierpiące w samotności i pogodzone z losem. Ich jest najmniej.

Niestety zakazana miłość może spotkać każdą z nas, w każdym momencie życia. Właśnie w takiej chwili, przekonujemy się, do czego jesteśmy zdolne i czy potrafimy poświęcić własne szczęście, aby nie zniszczyć komuś życia.

Oto wyznania osób, które doświadczyły fatalnego zauroczenia. Jak skończyły się ich historie?

Zobacz także: Wasze listy: „Zakochałam się w kobiecie, zostałam potępiona!”

zakazana miłość

Fot. iStock.com

„Nigdy nie byłam jakaś wierząca i nigdy nie przyjmowałam księdza po kolędzie, ale w tym roku postanowiłam, że posłucham babci, która nie dawała mi z tego powodu spokoju. O dziwo, gdy otworzyłam drzwi, zamiast starszego, przygłuchego proboszcza ujrzałam całkiem przystojnego, uśmiechniętego księdza! Okazało się, że w parafii jest od niedawna. Nie chodzę do kościoła, więc nie wiedziałam. Bałam się, że będzie mnie odpytywał z pacierza, ale nic takiego nie miało miejsca. Ksiądz spytał, skąd pochodzę, gdzie się bawiłam w Sylwestra i czym się zajmuję. Wyszła z tego bardzo miła pogawędka. Żartowaliśmy, śmialiśmy się, a w końcu ksiądz poszedł. Zachęcił mnie do uczestnictwa w mszy, a ja już wiedziałam, że przyjdę. W najbliższą niedzielę usiadłam w pierwszej ławce, a Robert uśmiechnął się do mnie z ołtarza. Byłam wniebowzięta, że mnie zapamiętał. Od tej pory często chodziłam na mszę, zaczęłam przystępować do spowiedzi i do komunii. Zgłosiłam się też do Wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym, żeby być bliżej niego, bo prowadził te spotkania.

Z tygodnia na tydzień staliśmy się przyjaciółmi. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że go kocham. Pisałam do niego SMS-y, a kilka razy nawet umówiliśmy się na kawę. Pomógł mi w rozwiązaniu poważnych życiowych problemów. Stał się moim najlepszym przyjacielem i tym podbił mnie do końca. Pewnego dnia pocałowałam go. Wyczułam, że jest zaskoczony. Niestety nie odwzajemnił buziaka, tylko odsunął od siebie i powiedział, żebym przestała. Zrobiłam mu awanturę i zarzuciłam, że mnie podrywał, a teraz mnie odtrąca. Uspokoił mnie i wyjaśnił, że nigdy nie żywił do mnie żadnych uczuć, że jestem dla niego jak siostra i musimy zakończyć tę znajomość, skoro sprawy zaszły tak daleko. Byłam załamana. Czułam się oszukana i nie mogłam w to uwierzyć. Postanowiłam się zemścić i wysłałam anonimowego maila do proboszcza, w którym oskarżyłam Roberta o podrywanie parafianek. Nie wiem, jak skończyła się ta historia, bo przestałam chodzić do kościoła. Uczucie do Roberta zwalczałam w sobie przez rok. Nie polecam zakochiwać się w księżach”.

fatalne zauroczenie

Fot. iStock.com

„Ja i Ania poznałyśmy się na gimnastyce dla kobiet w ciąży. Obie byłyśmy w tym samym miesiącu i obie miałyśmy urodzić chłopców. Szybko się zaprzyjaźniłyśmy. Rozpoznałyśmy w sobie bratnie dusze. Różniło nas natomiast to, że mnie czekało samotne macierzyństwo, a Anka miała męża. Co prawda od roku pracował za granicą, żeby zarobić na mieszkanie, ale jej nie porzucił. Ponieważ w tamtym okresie obie czułyśmy się osamotnione, często spędzałyśmy czas razem. Ania lubiła opowiadać o Piotrze – swoim mężu. Mówiła, jaki jest zabawny, troskliwy i jak nie może doczekać się dziecka. W takich momentach czasami jej zazdrościłam. Mnie facet porzucił na wiadomość o dziecku.

Anka nigdy nie pokazała mi zdjęcia Piotra, więc gdy przyjechał, pomyślałam „wow, jaki przystojniak”. Od razu go polubiłam i on mnie chyba też. Kilka razy umówiliśmy się we trójkę na obiad i miło spędzaliśmy czas. Wydawało mi się, że podobam się Piotrowi jako kobieta, ale ukrywałam przed sobą te myśli i zadowolenie z nich ze względu na Ankę. Sytuacja jednak skomplikowała się, bo z racji na moją samotność i nieporadność w ciąży Piotr kilka razy wpadł do mnie, żeby mi pomóc. Oczywiście za zgodą Ani. Pewnego razu pocałował mnie, a ja oddałam ten pocałunek. Potem wyznał, że zakochał się we mnie, ale nie może porzucić ciężarnej żony. Obiecał jednak, że będziemy się spotykać.

Nasze dzieci mają już trzy lata i bawią się wspólnie. Ja przyjaźnię się z Anką, a po kryjomu sypiam z jej mężem. Ona niczego nie podejrzewa, a ja nie mam zamiaru przestać. Mnie też coś się od życia należy”.

Zobacz także: LIST: „Zakochałam się w uchodźcy ze zdjęcia!”

niespełnione uczucie

Fot. iStock.com

„Z Czarkiem przyjaźniliśmy się od czasów szkoły średniej. Zawsze trochę mi się podobał, ale akceptowałam, że jesteśmy przyjaciółmi. Oczywiście robiłam sobie nadzieję, że połączy nas coś więcej, a przy okazji będę widziała więcej na temat jego życia uczuciowego. Byłam bardzo szczęśliwa, bo Czarek nigdy nie wspominał o żadnej dziewczynie, która by mu się spodobała, a mnie traktował w wyjątkowy sposób. Całował mnie w czoło, przytulał, pisał do mnie codziennie, a od czasu do czasu własnoręcznie przygotowywał dla mnie drobne upominki. Dałabym sobie rękę uciąć, że jest we mnie zakochany, tylko boi się powiedzieć. No bo on taki nieśmiały był. Dlatego już układałam w głowie scenariusze, jak skłonić go do wyznania i pocałunku. Okazało się, że jednak mnie wyprzedził z tym wyznaniem...

Gdy na jednym ze spotkań, powiedział, że musi mi coś wyznać, o mało co nie oszalałam z radości. Byłam pewna, że powie „kocham Cię”. Tymczasem usłyszałam, że jest gejem i wie to od kilku lat, ale nie wie, jak powiedzieć o tym rodzicom. Mało tego zakochał się w jednym z chłopaków ze studiów. Poczułam się tak, jakby spadł na mnie ogromny ciężar. Tamtego dnia urwałam z nim kontakt, chociaż przez długi czas dzwonił do mnie i pisał. Wydaje mi się, że już zawsze będę go kochać”.

„Grzesiek to mój daleki kuzyn. W młodości bardzo często się widywaliśmy, ale potem nasze drogi się rozeszły. On wyjechał na studia za granicę, a ja zostałam w Polsce. Gdy wrócił po kilku latach, nie mogłam go poznać. Zrobił się nieziemsko przystojny, a do tego miał seksowny, francuski akcent. Zauważyłam, że ja też zrobiłam na nim wrażenie. Udało nam się ze sobą porozmawiać sam na sam i wymienić numerami telefonów. Oczywiście umówiliśmy się na spotkanie, a potem na kolejne i kolejne. Co tu ukrywać, zakochaliśmy się w sobie. Bardzo chcemy być razem, ale wiemy, że krewni nigdy tego nie zaakceptują. Mimo wszystko łączy nas zbyt bliskie pokrewieństwo. Moja mama i jego mama są siostrami ciotecznymi. Kiedyś próbowałam dać swojej do zrozumienia, że Grzesiek bardzo mi się podoba jak chłopak, a nie jak kuzyn, ale skrzyczała mnie. Postanowiliśmy zatem, że wyjedziemy razem do Francji, jeżeli nie pozwolą nam być razem. Niestety to dopiero za kilka lat, bo ja jestem dopiero na drugim roku studiów i nie mogę ich rzucić”.

Polecane wideo

Komentarze (8)
Ocena: 5 / 5
gość (Ocena: 5) 17.02.2019 17:54
niestety kuzynostwo jest obciążone potężnymi wadami genetycznymi u swoich dzieci w przyszłości wiem to z własnego doświadczenia
odpowiedz
M (Ocena: 5) 09.05.2017 21:48
W zyciu bardzo roznie sie uklada. Siedze wlasnie w swoim domu, kolo mojego cudownego meza, ktory jest moim kzynem, mamy wspolnych pradziadkow, czyli nasi ojcowie sa kuzynami. Poznalismy sie pierwszy raz w wieku 20 lat, w tym momencie mamy dwoje fantastycznych dzieciakow i z wlasnego doswiadczenia moge powiedziec, ze szal rodziny mija, dzisiaj juz na nikim nie robimy wrazenia to, ze jestesmy spokrewnieni. Musielismy jednak wiele przejsc zeby byc razem, ale jak patrze na obraczke na palcu, nasze spiace dzieciaki i meza obok bylo warto walczyc o nas! Najlepsze jest to, ze nasie pradziadkowie byli rowniez kuzynostwem:)
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 08.05.2017 13:49
Przyjaciolki zawsze nalezy trzymac z dala od swoich męzow.Nigdy nic dobrego z tego nie wymiknie.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 08.05.2017 08:07
Tą babę z drugiego listu zabić to za mało...
zobacz odpowiedzi (1)
gość (Ocena: 5) 08.05.2017 07:10
w ostatnim to nie jest zbyt bliskie pokrewieństwo. Mam w rodzinie podobną sytuację i normalnie ta para wzięła slub w kościele.
zobacz odpowiedzi (2)

Polecane dla Ciebie