Szczęście młodych, zakochanych ludzi często burzą rodzice, którzy nie potrafią pogodzić się z wyborem życiowego partnera swojego dziecka. W wielu przypadkach ich niechęć nie jest racjonalnie uzasadniona. Nierzadko wynika z zazdrości rodzica o miłość dziecka albo z niespełnienia konkretnych wymagań. Rodzice chcą dobrze dla swoich pociech, ale ich wizja dobrego wyboru nie zawsze pokrywa się z wizją potomków. Pomimo że żyjemy w XXI wieku, niektórzy ludzie nadal kierują się sztywnymi wymogami. Osoba, która wejdzie do ich rodziny, musi być z dobrego domu, musi mieć skończone studia wyższe, musi być niepaląca i jeszcze wiele innych rzeczy. Zestaw „odpowiednich cech” jest sprawą indywidualną każdej rodziny. Zdarza się też, że nie akceptują partnera lub partnerki swojego dziecka, ponieważ nie czują do niej sympatii albo różni się od nich zachowaniem, stylem życia czy poglądami.
W tej sprawie napisał do nas Jarek. Mężczyzna nie potrafi poradzić sobie z brakiem akceptacji rodziców swojej wybranki – Alicji. Narzeka, że krewni mają na dziewczynę ogromny wpływ. Jarek szuka u Was rozwiązania swojego problemu. Przeczytajcie jego opowieść i spróbujcie dać dobrą radę.
- Alicja to dziewczyna z tzw. dobrego domu. Co prawda jej rodzina nie jest majętna, ale cieszy się bardzo dobrą opinią w sąsiedztwie i bardzo dba o zachowywanie pozorów. Jak to wygląda? Nikt w jej rodzinie nie pali, nie rozwodzi się i nie nadużywa alkoholu. Co tydzień chodzą do kościoła i lubią organizować rodzinne spotkania. W ogóle rodzinę stawiają na pierwszym miejscu, ale uwaga, stawiają wysokie kryteria każdemu, kto chce do nich dołączyć. Nigdy bym tego nie powiedział Ali, ale mam wrażenie, że wywyższają się, a nie mają ku temu żadnych powodów.
Jarek opisuje pierwszą wizytę u „teściów”.
Zobacz także: 10 zaskakujących cech, których powinnaś szukać w facecie
Fot. iStock
- Ala już po dwóch miesiącach znajomości postanowiła przedstawić mnie rodzinie, która na to naciskała. Nie miałem nic przeciwko, ponieważ od początku wiązałem z nią poważne plany na przyszłość. Do jej domu rodzinnego poszedłem ubrany w ciemne dżinsy, koszulę i marynarkę – w moim odczuciu strój elegancki i odpowiedni. Zaopatrzyłem się także w bukiet kwiatów dla mamy. Kupiłem różowe róże, co okazało się faux pas, bo p. Helenka – mama Ali – ich nie znosi. Mimo wszystko nie miałem pojęcia, a dziewczyna mnie nie uprzedziła.
Mężczyzna od początku miał wrażenie, że wszyscy są do niego nastawieni bardzo krytycznie. Pani Helena obrzuciła go uważnym spojrzeniem od stóp do głów i spytała, czy tak się teraz przychodzi ubranym z wizytą do rodziców dziewczyny. Alicja wyjaśniła później Jarkowi, że rodzice byli rozczarowani, że nie przyszedł w garniturze.
- Ich rozczarowanie chyba wzrosło, gdy okazało się, że rzuciłem studia, aby pomóc finansowo chorej mamie i pracuję w sklepie z narzędziami budowlanymi. Pani Helenka od razu podkreśliła, że Ala studiuje farmację. Na szczęście dziewczyna okazała się wtedy wsparciem i powiedziała o kilku moich zaletach, ale odniosłem wrażenie, że to nic nie dało. W każdym razie temat został zmieniony, a wizyta wkrótce dobiegła końca.
Jarek próbował naprawić złe wrażenie, które wywarł i wysłał „teściowej” kartkę z podziękowaniem za wizytę. Niestety miły gest został odebrany jako chęć wkupienia się w łaski.
Fot. iStock
- Od tej pory wszystko się pogorszyło. Byłem u rodziców Ali jeszcze dwa razy, a oni przy mnie potrafili zachęcać ją do zawierania znajomości z innymi mężczyznami. Na ostatniej wizycie p. Helenka wspomniała o synu swojej dobrej znajomej, z którym Ala stanowiłaby piękną parę. To były dokładnie jej słowa. Ja siedziałem wtedy cicho, a Ala powiedziała, że przecież ma mnie i nie chce tego zmieniać. Wtedy jej tata – p. Zygmunt – dodał, że Ala jest zbyt młoda na związek i powinna porozglądać się za innymi chłopakami, żeby zobaczyć, jak to jest. Byłem wtedy już bardzo zdenerwowany, ale nic po sobie nie pokazałem. Wytrwałem do końca.
Dwa miesiące temu Ala i Jarek postanowili zamieszkać razem. Decyzja spotkała się z ogromną krytyką rodziców dziewczyny.
- Oni są bardzo staroświeccy i uważają, że ludzie powinni mieszkać ze sobą dopiero po ślubie. Ala jest o wiele bardziej nowoczesna i to ona zaproponowała wynajęcie mieszkania we dwoje. Akurat w moim bloku było wolne lokum, więc jednocześnie mogę opiekować się mamą. Oboje z dziewczyną uważamy to rozwiązanie za zrządzenie losu. Sielanka trwała krótko, bo zaraz wtrącili się rodzice Ali. Jej mama przyszła z niezapowiedzianą wizytą.
Na nieszczęście młodzi akurat nie posprzątali, a w mieszkaniu przebywał tylko Jarek.
- P. Helenka skrytykowała bałagan i obejrzała dokładnie całe pomieszczenie. Zrugała mnie, że kupuję zbyt drogie kosmetyki. Jej uwagi odebrałem jako bardzo wścibskie i zupełnie nie na miejscu, ale ze względu na dziewczynę postanowiłem nic nie mówić. „Teściowa” z niesmakiem patrzyła też na naszego kota Bolka, wybrał sobie świetny moment na zabawę rolką papieru toaletowego. Pani Helenka nic już nie powiedziała na ten temat i rozpoczęła wykład, którego główną tezą było sprowadzenie Ali na złą drogę. Otwarcie wyznała, że zarówno ona, jak i jej mąż, są mi przeciwni i nie uważają mnie za dobrego kandydata na partnera dla córki. Zarzuciła mi palenie, to, że nie studiuję, brak towarzyskiej ogłady i zrobienie z córki konkubiny. Niestety nie wytrzymałem i wyprosiłem ją. Poczekałem, aż Ala wróci do domu, bo tego dnia miała zajęcia, a potem szła do pracy. Byłem pewien, że stanie po mojej stronie.
Zobacz także: 40 rzeczy, które faceci robią WBREW SOBIE na początku związku. Tak poświęcają się dla kobiety...
Fot. iStock
Niestety Jarek trochę się przeliczył.
- Ala już wiedziała o wizycie p. Helenki, która najprawdopodobniej bardzo koloryzowała jej przebieg. Podobno okazałem się bardzo niegościnny, a na koniec jeszcze wyprosiłem „teściową”. Wyrzuciłem Ali wszystko, co miałem na sercu, ale ona powiedziała, że muszę być bardziej wyrozumiały dla jej rodziców. Po prostu tacy już są i nie zmienią się. Muszę to zaakceptować. Ala powiedziała, że zawsze mnie broniła, ale faktycznie mógłbym bardziej się starać – to znaczy pomyśleć o studiach i być bardziej rozgadany w towarzystwie. Podobno siedzę jak mruk przy jej rodzicach i to sprawia bardzo niemiłe wrażenie. A co ja poradzę, skoro się stresują, a ich krytyczne spojrzenia po prostu mnie paraliżuję. Moje argumenty, że przecież to oni się czepiają, a ja się staram, nie pomagały. Ale powiedziała, że mnie kocha i będzie mnie bronić, ale oczekuje pracy także ode mnie. Najśmieszniejsze jest to, że p. Helenka nie oskarżyła Ali o to, że ze mną mieszka, ale na mnie dosłownie naskoczyła. Wspomniałem o uwagach na temat kosmetyków, Bolka i jeszcze kilku innych sprawach. Ale doradziła wyrozumiałość. Powiedziała, że jest bardzo związana z rodzicami i będziemy często się z nimi widywać. Dla naszego dobra powinienem – według niej – postarać się bardziej, a wtedy rodzice spojrzą na mnie inaczej.
Jarek kocha Alę, ale przeraziła go informacja o częstych wizytach. Nie ma zamiaru aż tak się dostosowywać do innych ludzi. Uważa, że ma prawo być sobą. Nie wie jednak, jak przekonać dziewczynę do swoich poglądów i ograniczenia kontaktów z rodziną do minimum. Chłopak jest przekonany, że to rodzice mają na dziewczynę zły wpływ. Zły i zbyt duży.
Co byście mu doradziły?