Upadł mit zakładający, że mężczyźni zdradzają częściej od kobiet – według najnowszych badań kobiety skaczą w bok równie często. Nie zmienia to jednak faktu, że właśnie mężczyźni postrzegani są jako płeć niewierna. Znany amerykański psycholog David M. Buss przekonuje, że zdradza od 30 do 50 proc. mężczyzn. Tylko właściwie dlaczego to robią? Bo mają to w genach? Bo korzystają z okazji? Bo nie potrafią zapanować nad testosteronem?
Nam udało się nakłonić na zwierzenia dwóch mężczyzn, którzy regularnie zdradzają swoje partnerki. Jak sami twierdzą – po prostu nie potrafią być wierni.
Przeczytajcie, jak podchodzą do swoich skoków w bok.
- Mój obecny związek trwa już trzy lata. Od czasu do czasu zdradzam Kaśkę, a ona doskonale o tym wie. Na początku robiła mi awantury, płakała, groziła, że odejdzie. Ja obiecywałem wtedy, że to był ostatni raz, ale wytrzymywałem bez skoku w bok trzy miesiące i potem znowu zabawa zaczynała się od nowa. Teraz Kaśka przymyka oko na moje zdrady. Udaje, że nie czuje ode mnie zapachu damskich perfum. Udaje, że wierzy w moje wszystkie nieistniejące delegacje. Oboje udajemy, że jestem jej wierny.
- Ona mnie kocha, inaczej już dawno by mnie zostawiła. W pewnym sensie ma ze mną dobrze. Świetnie zarabiam, więc mieszkamy w dużym apartamencie w centrum Warszawy. Dwa razy w roku jeździmy na zagraniczne wakacje. Kupuję jej drogie prezenty. Wiem, co sobie zaraz wszystkie pomyślą. Że Kaśka jest ze mną dla pieniędzy. Wcale tak nie jest, bo kiedy zaczęliśmy się spotykać, nie miałem jeszcze kierowniczego stanowiska i zarabiałem bardzo przeciętnie. Ona nie poleciała więc na kasę, pokochała mnie tak po prostu.
- Kocham Kaśkę, ale jestem tylko facetem. Nie potrafię być wierny. Zresztą gorsza moim zdaniem jest zdrada emocjonalna. Seks to tylko fizyczność, nic wielkiego. Emocjonalnie jestem wierny tylko jednej kobiecie i to jest właśnie moja Kasia.
- Kiedyś się pobierzemy, będziemy mieli dzieci, ale czy przestanę skakać w bok? Będę boleśnie szczery: nie. Każdy ma prawo żyć tak, jak lubi.
Adam, lat 26
- Zgodziłem się na tę rozmowę tylko dlatego, że chcę wreszcie się komuś wygadać. Tak szczerze, bez ściemniania. Od lat żyję w kłamstwie i nie jest mi z tym dobrze. Nie potrafię jednak ani przyznać się przed narzeczoną do swoich błędów, ani raz na zawsze skończyć z podwójnym życiem. Bo ono mimo wszystko dostarcza mi jakiejś tam adrenaliny i w pewnym sensie… szczęścia. Dopóki moja partnerka nic nie wie, czuję się bezpieczny.
- Z Izą spotykam się od dwóch lat. Poznaliśmy się na ślubie mojego kolegi z pracy. Iza przyszła wtedy jako osoba towarzysząca jednego z zaproszonych chłopaków. Od razu wpadła mi w oko. Ładna, uśmiechnięta, figura marzenie. Poprosiłem ją kilka razy do tańca, bo ten jej chłoptaś sporo wypił i raczej nie nadawał się do pląsów na parkiecie. Nad ranem wymieniliśmy się numerami telefonu, a już następnego dnia wieczorem umówiliśmy się na piwo. Nigdy wcześniej nie rozmawiało mi się z dziewczyną tak dobrze, jak właśnie z Izą. Poczułem, że to moja pokrewna dusza.
- Po kilku naprawdę obiecujących randkach wreszcie wylądowaliśmy w łóżku. Seks był fajny, ale… nie było iskier, których się spodziewałem. Ja uwielbiam eksperymentować, zmieniać pozycje, bawić się gadżetami. Ona preferuje seks po misjonarsku, bez udziwnień. Najlepiej po ciemku. Przyznam, że trochę mnie to rozczarowało. Iza jest jednak tak cudowną, kochaną dziewczyną, że postanowiłem trochę ją podszkolić w sprawach łóżkowych. Zaczęliśmy być parą.
- Przez pierwsze pół roku żyło nam się jak w raju. Ona się do mnie wprowadziła i uwiliśmy sobie przytulne gniazdko. Potrafiliśmy gadać do rana, a tematy nigdy nam się nie kończyły. Tylko ten seks był jakiś taki… przewidywalny i nudny. Pewnie bym się do tego przyzwyczaił, gdyby nie wieczór kawalerski jednego z kumpli.
- Wszyscy na tym wieczorze mocno popiliśmy. Były też oczywiście striptizerki. Bezwstydne, wyuzdane i strasznie sexy. Poczułem się jak dziecko w sklepie ze słodyczami. Obudziły się we mnie instynkty, uśpione przez półroczny związek z Izą… Jedna z tancerek wpatrywała się we mnie długo i zachęcająco, więc niewiele się zastanawiając, podszedłem do niej i zapytałem, czy napije się ze mną drinka sam na sam, w pokoju obok. Zgodziła się. Pokój był jednak zajęty przez jednego upitego do nieprzytomności kumpla, więc koniec końców wylądowaliśmy w łazience. Tam od razu przeszliśmy do rzeczy, a seks był wyjątkowo ostry. Dziwnie to zabrzmi, ale z Izą nigdy nie czułem takiego podniecenia. Nigdy.
- Wróciłem do domu i wpatrywałem się w Izę, która słodko spała. Wyrzuty sumienia gryzły mnie do tego stopnia, że chciałem ją obudzić i przyznać się do zdrady. W kulminacyjnym momencie jednak stchórzyłem. Kiedy otworzyła oczy, przytuliła się do mnie i zapytała, jak było, odpowiedziałem tylko, że w porządku i żeby poszła spać. Wyszeptała mi, że mnie kocha, a ja wiedziałem już, że swoją tajemnicę zabiorę ze sobą do grobu.
- Ja i Iza nadal jesteśmy parą, zaręczyliśmy się trzy miesiące temu. Przez ten cały czas regularnie ją zdradzałem. Wielokrotnie z tamtą tancerką, z którą zaliczyłem swój pierwszy skok w bok. Nie wiem, dlaczego robię to Izie. To najsłodsza i najukochańsza osoba, jaką znam. Nie wyobrażam sobie, bym mógł poślubić kogoś innego. A jednak potrzebuję od czasu do czasu porządnego seksu, którego ona nie jest w stanie mi zapewnić. Obiecałem sobie jednak, że po ślubie przestanę ją zdradzać. Chcę tego. Naprawdę.
Rafał, 31 lat
- Dlaczego zgodziłem się na tę rozmowę? Bo chcę, żeby wszystkie kobiety zrozumiały, że mężczyźni nie są stworzeni do monogamii. Zdarzają się tacy, którzy są wierni, ale to rzadkość. Większość skorzysta z nadarzającej się okazji. Ja zawsze korzystam. Jestem facetem i kocham kobiety, nic na to nie poradzę.