Nudziarz, zarozumialec, kobieciarz, pozer – nigdy nie wiesz, kim okaże się facet, z którym się umawiasz. Szczególnie jeśli dałaś się namówić na randkę w ciemno. Pewnie znasz to uczucie – siedzisz naprzeciwko chłopaka, który cię kompletnie nie interesuje, i myślisz tylko o tym, aby dać nogę z tego spotkania. Spokojnie – mogło być gorzej.
Swoje najgorsze randki z nieznajomymi facetami opisują trzy nasze Czytelniczki. Przeczytaj ku przestrodze!
Pan Dusigrosz
- Na randkę w ciemno umówiłam się przez Internet. To było jakieś 6 lat temu. Ustaliliśmy z tym chłopakiem, że zobaczymy się w knajpce. Początkowo rozmowa szła gładko, a Jarek zrobił na mnie bardzo dobre pierwsze wrażenie. Kiedy jednak przyszło do płacenia rachunku za sok pomarańczowy… No właśnie. Jarek wyciągnął swój portfel dopiero wtedy, gdy ja położyłam na stół swoje 5 zł – wspomina Julia. – Widocznie nie uśmiechało mu się płacić za nas oboje tak gigantycznej sumy.
- Potem poszliśmy na frytki, bo zrobił się głodny. Jak przyszło do płacenia, zaczął wygrzebywać jedno- i dwugroszówki. Ekspedientka dziwnie się na niego patrzyła, wyjęłam więc portfel i zapłaciłam za niego.
Swojski chłopak
- Nikomu nie polecam randek w ciemno. Ja byłam na takiej raz i mi wystarczy. To był jakiś totalny dramat! – zaczyna Alicja, mieszkanka Warszawy. – Na to spotkanie umówił mnie mój „kochany” braciszek. Powiedział, że ma wśród kumpli fajnego chłopaka, któremu wpadłam w oko i koniecznie powinnam go poznać. Dodał też, że bardzo byśmy do siebie pasowali. Nie przeczuwałam wtedy, że to z jego strony podstęp i tak naprawdę robi sobie ze mnie żarty. Zgodziłam się więc ochoczo na randkę z tajemniczym Karolem.
- Najpierw mieliśmy iść na piknik do parku, a potem przenieść się do mojego mieszkania – tak zaaranżował to mój brat. Wystroiłam się na randkę jak stróż w Boże Ciało, założyłam najlepszą sukienkę i pięknie się umalowałam. Tymczasem okazało się, że Karolek na nasze spotkanie założył… ortalionowe dresy. Z wyglądu był jednak całkiem przystojny, więc przymknęłam oko na jego ubiór. Nad tym przecież zawsze da się popracować…
- Szybko okazało się jednak, że Karol to taki typowy, swojski chłopak. Zupełnie nie mój typ. W koszyku piknikowym przyniósł… wiejską kiełbasę. Nie chciałam tego jeść, co mu zupełnie nie przeszkadzało. Zajadał się nią, zagryzając wszystko jakimś czerstwym chlebem. Kiedy jego oddech całkowicie przesiąkł już mięsem, postanowił… dać mi buziaka. Facet był dość barczysty, więc nie udało mi się w porę odsunąć głowy. Cmoknął mnie w same usta, a ja omal nie zemdlałam od zapachu jego jamy ustnej. To nie był jednak koniec mojej męki.
- Karol doszedł do wniosku, że nadeszła pora na drugą część naszej randki i że powinniśmy przenieść się do mojego mieszkania. Tam czekał na nas mój braciszek, którego postanowiłam udusić, gdy tylko znajdę się z nim sam na sam. Weszliśmy z Karolem do domu, mój „partner” zdjął w przedpokoju buty i wtedy… poczułam zapach jego skarpet. Mało tego, woń z jego butów rozeszła się po całym domu. Szybko zrobiłam w mieszkaniu przeciąg, ale nic to nie dało, dalej śmierdziało. Byłam dość niemiła w rozmowie, co strasznie śmieszyło mojego brata, a zupełnie nie przeszkadzało Karolkowi. Siedział i siedział... W końcu poszedł, a my zabraliśmy się za unicestwienie smrodu wszelkimi możliwymi sposobami. Potem zrobiłam bratu straszną awanturę – śmieje się Alicja. – Oczywiście z Karolem nigdy więcej się nie spotkałam.
- Cały czas mi opowiadał, że gdy jeździł do swojej byłej, piekła mu sernik, bo on go uwielbia. Mówił też, że co niedzielę chodzi do kościoła, bo tam można poznać kandydatkę na dobrą żonę. A gdy wysyłał do mnie SMS-a, pisał go bez odstępów, żeby zaoszczędzić pieniądze. Potem już tylko puszczał mi sygnały.
- Najgorsze w tym wszystkim było to, że on nie był żadnym biedakiem. Z tego, co mówił, wynikało, że pochodzi z bogatej rodziny. Nie rozumiem więc, czemu tak na wszystko skąpił i tak właściwie to ja płaciłam za nas na randce. Tak czy siak w mojej komórce do dzisiaj widnieje jako Pan Dusigrosz – podsumowuje Julia.
Wrażliwy Spryciarz
- Trzy lata temu byłam na najokropniejszej randce w ciemno, jaką tylko można sobie wyobrazić. Umówiła mnie na nią moja przyjaciółka. Powiedziała, że jej znajomy, Tomek, jest bardzo wartościowym chłopakiem i że koniecznie powinnam dać mu szansę. Powiedziała również, że on sporo w życiu przeżył, więc żebym była dla niego delikatna – opowiada Agata. – Nie chciała jednak zdradzić nic więcej.
- Kilka dni później zadzwonił do mnie ów Tomek. Powiedział, żebym ładnie się ubrała, bo zabiera mnie w wyjątkowe miejsce. Założyłam więc najnowszą sukienkę, buty pożyczyłam od siostry i wystrojona wyszłam.
- Szliśmy jakieś pół godziny aż zaprowadził mnie... na cmentarz. Na szczęście było widno, więc nie bałam się tak bardzo. Tomek powiedział, że muszę poznać jego kolegę. Wziął mnie za rękę i zaprowadził do jednego z grobów. Tam zaczął… płakać. Opowiedział mi o tym, że jego kumpel miał trzy miesiące temu wypadek samochodowy. OK., to oczywista tragedia, ale dlaczego na naszej pierwszej randce mówił mi takie rzeczy??
- Szybko okazało się, że chce mnie w ten sposób wziąć na litość. Powiedział, że humor na pewno by mu się poprawił, gdybym zgodziła się z nim uprawiać seks. Naprawdę, to nie są żarty. Płakał, trzymał mnie za rękę i błagał, żebym zrobiła to z nim w jego mieszkaniu. Współczucie współczuciem, ale są jakieś granice. Kazałam mu, delikatnie mówiąc, spadać. To było nasze pierwsze i ostatnie spotkanie – wspomina Agata.
A Wy pamiętacie swoją najgorszą randkę w ciemno, dziewczyny?