Zdrada to jedna z najtrudniejszych sytuacji, jaka może wydarzyć się w związku. Burzy wszystko, co kobieta i mężczyzna zbudowali, nadszarpuje zaufanie, pewność siebie, stabilizację. Choć uważa się, że to mężczyźni zdradzają częściej, najnowsze badania zmuszają nas do zweryfikowania poglądów – okazuje się, że kobiety zdradzają równie często. Amerykańska antropolog Helen Fisher jest zdania, że prawdopodobieństwo skoku w bok przez któregoś z partnerów wynosi aż 76 proc. To bardzo dużo. Zwłaszcza że, jak twierdzi Fisher, zdrada może przytrafić się nawet w udanym związku, w którym partnerzy są ze sobą szczęśliwi.
Ciekawy wpis umieściła na forum dyskusyjnym netkobiety.pl jedna z internautek, która pisze tak: „Wiem doskonale, że serial Klub Szalonych Dziewic to nie jest kino najwyższych lotów, ale przyznam, że w ramach rozrywki zdarza mi się go oglądać, co więcej, pewne pokazane zdarzenia skłaniają mnie czasem do przemyśleń. I tak jedna z bohaterek, Daria, przykładna dotąd żona i matka, skłonna do poświęceń i rezygnacji z własnych potrzeb w imię tzw. celów wyższych, zaczyna walczyć o swoje szczęście.
Wbrew swoim zasadom ulega też emocjom i wdaje się w romans. Ma oczywiście ogromne wyrzuty sumienia, ale jest przecież piękną i atrakcyjną kobietą, czego jej mąż zdaje się zupełnie nie dostrzegać. Nie ma już między nimi namiętności, żaru pożądania, przestali nawet ze sobą sypiać, nie ma już chyba nic poza przyzwyczajeniem i wspólnym domem (choć i tu coś kuleje, bo w tygodniu mieszkają z dala od siebie). A ona pragnie znów poczuć się kobietą i naprawdę zaczyna za tym tęsknić. Rozmowa z mężem kończy się fiaskiem i niczego nie zmienia, on nawet nie stara się zrozumieć jej potrzeby, nie widzi problemu. I tu moje pytanie. Czy głód emocjonalny usprawiedliwia zdradę? Czy są takie sytuacje i okoliczności w życiu człowieka (nie tylko kobiety), kiedy tak naprawdę można czuć się rozgrzeszonym? I czy zdrada, paradoksalnie, może mimo wszystko ocalić małżeństwo (to pytanie padło z ust opisywanej bohaterki)?”.
Obudził mnie dopiero czerwony alarm w głowie, kiedy było za późno. Więc ja też przyłożyłam do tej zdrady swoje pięć groszy. Nie obarczam się absolutną winą, bo czuję się jednocześnie skrzywdzona, ale nic w życiu nie dzieje się bez celu i bez przyczyny. Trawię zdradę. Jest mi z tym ciężko, ale staram się wybaczyć i zapomnieć. I uważam, że można zdradę usprawiedliwić. Można ją nawet przeżyć. Ale największy kłopot mam z odzyskaniem zaufania i poczucia bezpieczeństwa. Ale buduję i tę relację. Mam nadzieję, że starczy mi czasu, żeby dożyć jeszcze fajnych chwil w zreperowanym związku”.
Ewa Podsiadły-Natorska
Zdrada otwiera oczy
Odpowiedzi posypało się sporo – większość podobna: zdrady nie można usprawiedliwić. Ale znalazło się kilka innych wpisów. Jedna z uczestniczek dyskusji, lat 29, twierdzi, że słyszała o przypadkach, w których mężczyzna wybaczał zdradę, bo był w stanie ją usprawiedliwić swoim zachowaniem. „To znaczy – wyjaśnia internautka – zdrada kobiety otworzyła mu oczy na błędy, które popełniał, a z których nie zdawał sobie sprawy, mimo rozmów na ten temat”.
Zdaniem niektórych internautek zdradę nie tyle można usprawiedliwić, co istnieją pewne okoliczności łagodzące, na które warto zwrócić uwagę. „Ja przez pewien okres, w którym dowiedziałam się, że byłam zdradzana, usilnie nad tym myślałam. I ponieważ w naszym (byłym) związku problemy brały się poprzez brak porozumienia obu stron, zdaję sobie sprawę, że zdrada mojego partnera miała swe źródła i w moim zachowaniu. Z pełną świadomością mogę powiedzieć, że chociaż nie bezpośrednio, to i ja przyczyniłam się do tej zdrady. Właściwie moje zachowanie. No dobrze, może na obecnym etapie mojego życia jest to po części obwinianie siebie samej, ale wszystko ma swoje złożone przyczyny i rzadko kiedy tylko jeden partner jest winny zdrady” – to jeden ze wpisów.
Internautka, która go umieściła, przyznaje, że nie miała okazji wybaczyć zdrady, bo jej ówczesny partner nie umiał stawić czoła problemom. „Ale myślę, że gdybyśmy umieli oboje popatrzeć na to z dystansu, zrozumiałabym i starała się… właśnie usprawiedliwić. Każdy przypadek i związek jest inny, zawsze trzeba podejść indywidualnie. Bo nie tylko dane sytuacje się różnią, ale też podejście poszczególnych ludzi… Dla niektórych ratowanie związku jest najważniejsze i wtedy usprawiedliwia się wszystko, a u innych zwycięża duma i wtedy niczego zaakceptować nie można.”
Dwuznaczny charakter nielojalności
Judith Nisse Shklar, profesor historii myśli politycznej na Uniwersytecie Harvarda, w swojej książce „Zwyczajne przywary” napisała: „Akty zdrady mają często dwuznaczny charakter i trudno je zarówno po prostu potępić, jak i darować”. Słowa te potwierdza Monika (imię zmieniłam). „Byłam kiedyś w związku, który rozpadł się, bo zostałam zdradzona. Zerwałam z tamtym chłopakiem kontakt, nie chciałam go znać. Bardzo długo cierpiałam. Potrzebowałam czasu, by zrozumieć, dlaczego do zdrady w ogóle doszło. Nie chcę jej usprawiedliwiać, ale odkryłam, że medal zawsze ma dwie strony…”.
Monika opowiada, że była w tym związku osobą dominującą, próbującą podporządkować sobie partnera. „Wtedy byłam bardzo zawzięta, nieskłonna do kompromisu. Wszystko musiało być tak, jak ja chciałam. On próbował ze mną o tym rozmawiać, ale nie chciałam go słuchać. Domyślam się, że był tak zmęczony mną i moim zachowaniem, czuł się nierozumiany i niedoceniany, że aż zdecydował się na zdradę. Sama bym tak nie zrobiła – jeśli zdrada okazuje się jedynym rozwiązaniem, takiego związku nie ma sensu ciągnąć. Ale teraz zaczynam pewne rzeczy widzieć wyraźniej” – mówi nam Monika.
Życie zaskakuje
Zdrada bardzo często jest lustrem, w którym odbija się związek. Jeśli jedno z partnerów czuje się zaniedbywane, zepchnięte na margines, nierozumiane, może szukać pocieszenia poza związkiem. Wystarczy wtedy jedna iskra – np. mężczyzna, która adoruje kobietę, zdobywa ją, słucha jej słów – a o zdradę nietrudno. Bycie zdradzonym bywa traumatycznym przeżyciem, ale czasem też cenną lekcją.
Internautki przyznają, że zdrady nie należy wybaczać, ale bardzo często teoria to jedno, a praktyka – drugie. Jedna z nich pisze: „Życie potrafi nas zaskoczyć. Dla mnie teoretycznie zdrada była niewybaczalna, a praktyka pokazała, że stanęłam z nią oko w oko i staram się w sobie ten problem przerobić. Zdrada uświadomiła mi, jak wiele tracę (już straciłam), uświadomiła mi, że ten facet był dla mnie bardzo ważny, ale że nie widziałam już w prozie życia jego zalet, nie starałam się, nie dbałam, nie zabiegałam. Pogubiłam gdzieś po drodze instynkt samozachowawczy i myślałam, że tak już będzie trwało i trwało. Że tak sobie będziemy egzystować.