EXCLUSIVE: Zerwałem z dziewczyną po 8 latach związku

Marcin zdradza, dlaczego zdecydował się na tak odważny krok. Miał powód?
EXCLUSIVE: Zerwałem z dziewczyną po 8 latach związku
Fot. iStock
10.06.2017

Trudno jednoznacznie wskazać, kiedy mamy do czynienia ze stałym związkiem, a do którego momentu to tylko niezobowiązująca relacja. Jedno jest jednak pewne - 8 lat to wystarczająco dużo czasu, by dobrze się poznać i móc myśleć o spędzeniu ze sobą reszty życia. Właśnie taki staż miał związek Marcina i Emilii. Rozpadł się praktycznie z dnia na dzień. Nasz rozmówca twierdzi, że musiał odejść, bo nie widział już szans na wspólną przyszłość.

W tej historii wcale nie chodzi o zdradę. Marcin nie znudził się swoją dziewczyną. Odszedł, bo nie mógł pozbyć się wrażenia, że to jemu bardziej zależy. Partnerce było dobrze, tak jak jest, a on po latach oczekiwał jednak czegoś więcej. Dlaczego mając 32 lata i niemal całe dorosłe życie dzieląc z tą samą osobą, nagle zdecydował się zacząć od nowa? Warto wysłuchać jego racji, by zrozumieć, jak łatwo stracić mężczyznę. Być może popełniasz dokładnie te same błędy, co jego była.

On wciąż ją kocha, ale woli być sam, niż tkwić w związku bez perspektyw. Nam zdradza, czym najbardziej mu podpadła.

Zobacz również: Historia Daniela: „Żona po urodzeniu dziecka zaniedbuje swoje obowiązki. Czuję się wrobiony w małżeństwo i ojcostwo”

 

rozstanie po latach

fot. iStock

Papilot.pl: 8 lat związku to wystarczająco długo, żeby się dotrzeć, zaręczyć, wziąć ślub i spłodzić przynajmniej jedno dziecko.

Marcin: U większości naszych wspólnych znajomych tak to właśnie wygląda. Są ze sobą 2-3 lata, potem ślub i chwilę później rodzina się powiększa. My mieliśmy inne priorytety i uczciwie przyznaję, że była to wspólna decyzja. Najpierw chcieliśmy skończyć studia, potem rozwinąć karierę zawodową, następnie się dorobić. Po ukończeniu 30 lat zorientowałem się jednak, że wciąż uciekamy, a ja nie wiem przed czym.

Na czym polegał wasz związek?

To była relacja dwóch osób, które mają podobne poczucie humoru, cele i gust. Dogadywaliśmy się całkiem nieźle, bo inaczej nie wytrzymalibyśmy razem tylu lat. Ale dopiero teraz jestem w stanie stwierdzić, że nie było w tym żadnej treści. Mieszkaliśmy ze sobą, żyliśmy i spełnialiśmy różne zachcianki, ale kiedy to się skończyło - nie zostało nic namacalnego. Związek się skończył i nic po nim nie zostało. Poza zszarganymi nerwami i wzajemnymi pretensjami.

Kto do kogo ma większe pretensje?

Chyba ona do mnie. Wciąż nie rozumie, dlaczego zdecydowałem się to zakończyć. Przecież było nam tak dobrze, nie zdradzaliśmy się, nasze rodziny się lubiły, niczego nam nie brakowało. I chyba w tym cały problem. To wszystko przypominało relację z rozsądku, a nie wielką miłość nastawioną na przyszłość. Oczywiście, kochałem ją i wciąż jest bliska mojemu sercu, ale nie mam złudzeń. Z nią nie stworzę wymarzonej rodziny.

Czegoś jej brakuje?

Przede wszystkim chęci.

Zobacz również: Faceci o swoich związkach bez miłości: „Nie kocham jej, ale jestem z nią, bo...”

rozstanie po latach

fot. iStock

Co masz na myśli? W 99 proc. przypadków to kobiety marzą o ślubie i nalegają na powiększenie rodziny. Faceci odkładają to w nieskończoność i próbują uciekać przed odpowiedzialnością.

No to byłem w tym jednym procencie, a ona wdała się w mężczyznę. Tak jak wspomniałem, na początku naszego wspólnego życia ustaliliśmy, że najpierw obowiązki i przyjemności, a później ślub i dzieci. Trzeba zdobyć wykształcenie, zacząć pracować i jako tako sobie radzić. Wtedy przyjdzie czas na wypełnienie tego większą treścią. Miałem mniej więcej 28 lat, kiedy doszedłem do wniosku, że to już. I tak zwlekałem jeszcze 4 lata, licząc na to, że ona też się ocknie.

Ona nadal była zainteresowana wszystkim, tylko nie rodziną?

Ten temat w ogóle nie pojawiał się w naszych rozmowach. Ona uprzedzała każdą taką wymianę zdań, regularnie wyśmiewając zamężne koleżanki, ich przygotowania do ślubu, dolegliwości ciążowe i kłopoty wychowawcze. Próbowała za wszelką cenę zniechęcić mnie do instytucji małżeństwa, a przy okazji obrzydzić dzieci. Nie byłem głupi i wiedziałem o co chodzi - to był komunikat, żebym nie zaczynał tematu, jeśli nie chcę jej wkurzyć.

Może trzeba było postawić ją przed faktem dokonanym i pewnego pięknego dnia paść na kolana z pierścionkiem?

Myślałem o tym, ale to też uprzedziła i odpowiednio wcześnie zniechęciła. Kiedyś ni z tego, ni z owego wyskoczyła z tekstem: „Tylko ty się nie wygłupiaj z żadnymi oświadczynami, bo to nie jest dobry moment i ja ci powiem, jak będę gotowa”. Było to jakieś 2,5 roku temu. Do teraz nie dała mi znać, że mogę to zrobić.

Jesteś przekonany, że bała się założenia rodziny? Może źle ją zrozumiałeś.

Kiedy koleżanka zapytała ją, jak długo jeszcze będzie zwlekała, ona jej odpowiedziała: „Po moim trupie, hehe”. Coś trzeba dodawać?

Zobacz również: Przestał się odzywać? Wiemy, co go spłoszyło!

rozstanie po latach

fot. iStock

Czy przed rozstaniem próbowałeś jeszcze raz wybadać grunt i przedyskutować to, co was łączy, czy może zerwałeś z nią z zaskoczenia?

Wykorzystałem pierwszą lepszą okazję. Nosiłem się z tym zamiarem mniej więcej od stycznia tego roku, kiedy zrozumiałem, że czeka mnie 12 kolejnych identycznych miesięcy. Czekałem jeszcze prawie pół roku, bo wciąż ją kochałem, ale wreszcie przyszedł ten moment. W kłótni stwierdziła, że nie potrafię zachować się jak facet i nie jestem w ogóle stanowczy. No to jej udowodniłem, że umiem podejmować nawet najtrudniejsze decyzje. Wstałem, wyszedłem, podziękowałem za wszystko i tyle mnie widziała. To znaczy, później wracałem kilka razy po swoje rzeczy, ale jej też już nie zależało.

Była zrozpaczona?

Na początku pewnie tak, ale teraz mam wrażenie, że zwyczajnie jej ulżyło. Już żaden facet jej nie jęczy nad uchem, że chciałby być mężem i ojcem. Może robić wszystko na co ma ochotę. Jestem niemal pewien, że ona nigdy nie założy rodziny, bo nie jest jej to do szczęścia potrzebne. Szkoda tylko, że nie wspomniała o tym wcześniej. Ten związek był dobry, ale mam poczucie zmarnowanego czasu. Wszyscy moi bliscy koledzy mają już żony i dzieci.

Myślisz, że takich niezdecydowanych kobiet jest więcej?

Problem w tym, że nie chodzi o niezdecydowanie. One dobrze wiedzą, czego chcą, ale zwyczajnie boją się to głośno przyznać. A co to za filozofia stanąć przed facetem i powiedzieć: nie chcę być żoną i matką, co ty na to? Uwielbiam takie jednoznaczne sytuacje. Niestety, w uczuciach rzadko jest tak prosto.

Masz do niej żal?

Tylko o to, że zabrała mi najważniejsze lata w życiu i już ich nie odda. Prawdopodobnie straciłem szansę na spełnienie marzeń.

Polecane wideo

Komentarze (23)
Ocena: 4.65 / 5
gość (Ocena: 5) 30.10.2018 15:36
Jeśli facet po 2 latach nie składa żadnych poważnych deklaracji to znak,że nic z tego nie będzie. Nie rozumiem kobiet,które czekają i marnują czas....
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 21.06.2017 08:16
Ale ona od początku mówiła że nie chce dzieci więc w czym problem ?
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 12.06.2017 18:59
jestem w takiej samej sytuacji, tez 8 lat zwiazku i jestem dokladnie jak ta dziewczyna tez nie chce miec dzieci i meza. Moj facet o tym wie, jak bedzie chcial to niich odchodzi, ja do niczego nie bede sie zmuszac. Faceci tylko chca miec dzieci zeby sie pochwalic przed znajomymi i rodzina ze sie ustatkowali ale cala robota z tym zwiazana jest na glowie kobiety. Dziekuje bardzo nie wpakuje sie w to bagno.
zobacz odpowiedzi (1)
anibas (Ocena: 5) 11.06.2017 09:42
OHHH niezdecydowanie... Jestem w związku od około 6 lat i co i nic. Oprócz tego że starałam sie jak debil wyciagnełam go z uzależnienia od amfetaminy - od dobrych "kolegów", pokazałam kawałek otoczenia innego którym się zachwycił, próbowałam go nauczyć zachowania - niestety w jego rodzinie jakiekolwiek pojęcia zachowania się przy stole itp (a należy dodać synek naczycielki jedynak) nie zostały mu wpojone. Zawsze był tzw. chłopcem na posyłki mamuni za kase. Wstydziłam się za jego zachowanie niejednokrotnie. Oczywiście o oświadyczynach, wielkich planach to słyszałam nie raz tylko niestety zawsze stało mu cos na przeszkodzie. Nigdy nie znalazł pieniędzy na pieścionek a twierdził jeszcze do niedawna że odkłada od jakis 2 lat co również należy dodąć wcale nie musi bo zawsze sponsorowała go mamusia. Zresztą jakby nie ja to dalej by z nią mieszkał ( zero obowiązków, do pracy nie musiał by chodzić) wiele razy słyszałam to w kłotni. I tak nastał dzisiejszy dzień i co i słysze jak to ja go bardzo męcze... Kilk miesięcy temu zaczełam z nim rozmowe na temat tego, że odczuwam iż to jest "przechodzony związek" bo nie widze w nim konkretnych decyzji oprocz gadania bez pokrycia - zwłaszcza dużo rozmów przy jego mamusi bo to tak naprawde wydaje mi się, że to ona bardziej chce niż on i jak zaczynał te rozmowy to mamusia w pokoju kaska trzepała... To oczywiście dalej zapewnianie, że tak nie jest ale jak juz dzisiaj uslyszalam ze go mecze to odkryłam o co chodzi. Mieszka tutaj mamunia go nie pilnuje, mniej jej musi służyc a i tak mamusia pieniązki da tu totalnie zero obowiązków bo przecież to BABA ROBI. Koleżcy cała reszta się kręci bo jedyne co przez lata uzyskałam to to ze nie bierze amfetaminy, i koleżcy nie siedzą od rana do wieczora u nas - wychodzi do nich, marihuane pali codziennie. Jak mieszkał z mamunia to mamunia mu pomieszczenie w piwincy wynajmowała (bo syneczek wtedy 25 lat) twierdził że z kolegami będze się tam uczył. Oczywiście to była jedna wielka cpalnia o czym mamunia tez doskonale wiedziała. I teraz jedyne co go przy mnie trzyma to mieszkanie tutaj jak skończymy ten związek od razu będzie musiał wrócic do mamusi mieszkać bo mamunia przestanie dawać pieniązki a pozatym tam bedzie miał z jednej strony lepiej - wszystko pod nosek. Jest jeden problem gdzie on teraz zajmie sie swoim ulubionym zajęciem : montowaniem, palemiem itp. mamusia dalej bedzie biegac za nim krzyczec tu nie widzi i mysli ze tego juz nie ma ze wielce zakochany zmienil swoje cale zycie i wyszedł z uzależnienia. Wiele razy mówilłam mu, prosiłam go, że jeśli naprawdę z jego strony to nic wiele nie znaczy to niech mi to powie bo nie chce starcic najlepszych lat i ze bedzie tak lepiej i dla mnie i dla niego, Niestety mówił że tak nie jest, jak to bardzo nie kocha a dzisiaj wyszło na moje. 6 zmarnowanych lat ... Dodam tylko on się tym nie przejmuje bo zrobi jak jego reszta kolegów. Cytuje sposób: znajdze młodą ładną, naiwną najpierw zacznie delikatnie ja rozpalać, jak będzie go drażnić to jej dosypie do kubka bez jej świadomości wtedy sie beda razem dogadywac, a potem ja zaleje niby przez przypade twierdząc że to wpadka. A i dodam ja nie pisze tego BO MI SIE WYDAJE ZE TAK JEST. ONI NAPRAWDE TAK ROBIA ZNAM CONAJMNEIJ KILKA TAKICH PRZYPADKÓW. Ot i mu sie ułoży: Mamunia zadowolenie 100 - wnuczek jest sąsiedzi widzą. I on zadowolony bo spełnił marzenia mamusi. A to biedne młode dziewcze zmarnuje sobie życie ale kogo to bedzię obchodzić w tej rodzinie? Wieszcie mi nikogo.... Tak samo jak i to, że ja zamrnowałam najlepsze lata swojej młodości przy nim.. I musze od dziś zacząc od nowa....
zobacz odpowiedzi (1)
gość (Ocena: 5) 10.06.2017 20:30
my z narzeczonym odrazu na początku związku rozmawialiśmy kiedy chcemy się zaręczyć. Spotykaliśmy się tak z pół roku zanim oficjalnie zostaliśmy parą ( bałam się kolejnego rozczarowania ) po półtora roku w weekend majowy tego roku oświadczył mi się :) i nie nie było to wymuszone czy coś tylko oboje mocno tego chcieliśmy a teraz powoli przygotowania do ślubu :)
odpowiedz

Polecane dla Ciebie