Trudno jednoznacznie wskazać, kiedy mamy do czynienia ze stałym związkiem, a do którego momentu to tylko niezobowiązująca relacja. Jedno jest jednak pewne - 8 lat to wystarczająco dużo czasu, by dobrze się poznać i móc myśleć o spędzeniu ze sobą reszty życia. Właśnie taki staż miał związek Marcina i Emilii. Rozpadł się praktycznie z dnia na dzień. Nasz rozmówca twierdzi, że musiał odejść, bo nie widział już szans na wspólną przyszłość.
W tej historii wcale nie chodzi o zdradę. Marcin nie znudził się swoją dziewczyną. Odszedł, bo nie mógł pozbyć się wrażenia, że to jemu bardziej zależy. Partnerce było dobrze, tak jak jest, a on po latach oczekiwał jednak czegoś więcej. Dlaczego mając 32 lata i niemal całe dorosłe życie dzieląc z tą samą osobą, nagle zdecydował się zacząć od nowa? Warto wysłuchać jego racji, by zrozumieć, jak łatwo stracić mężczyznę. Być może popełniasz dokładnie te same błędy, co jego była.
On wciąż ją kocha, ale woli być sam, niż tkwić w związku bez perspektyw. Nam zdradza, czym najbardziej mu podpadła.
Zobacz również: Historia Daniela: „Żona po urodzeniu dziecka zaniedbuje swoje obowiązki. Czuję się wrobiony w małżeństwo i ojcostwo”
fot. iStock
Papilot.pl: 8 lat związku to wystarczająco długo, żeby się dotrzeć, zaręczyć, wziąć ślub i spłodzić przynajmniej jedno dziecko.
Marcin: U większości naszych wspólnych znajomych tak to właśnie wygląda. Są ze sobą 2-3 lata, potem ślub i chwilę później rodzina się powiększa. My mieliśmy inne priorytety i uczciwie przyznaję, że była to wspólna decyzja. Najpierw chcieliśmy skończyć studia, potem rozwinąć karierę zawodową, następnie się dorobić. Po ukończeniu 30 lat zorientowałem się jednak, że wciąż uciekamy, a ja nie wiem przed czym.
Na czym polegał wasz związek?
To była relacja dwóch osób, które mają podobne poczucie humoru, cele i gust. Dogadywaliśmy się całkiem nieźle, bo inaczej nie wytrzymalibyśmy razem tylu lat. Ale dopiero teraz jestem w stanie stwierdzić, że nie było w tym żadnej treści. Mieszkaliśmy ze sobą, żyliśmy i spełnialiśmy różne zachcianki, ale kiedy to się skończyło - nie zostało nic namacalnego. Związek się skończył i nic po nim nie zostało. Poza zszarganymi nerwami i wzajemnymi pretensjami.
Kto do kogo ma większe pretensje?
Chyba ona do mnie. Wciąż nie rozumie, dlaczego zdecydowałem się to zakończyć. Przecież było nam tak dobrze, nie zdradzaliśmy się, nasze rodziny się lubiły, niczego nam nie brakowało. I chyba w tym cały problem. To wszystko przypominało relację z rozsądku, a nie wielką miłość nastawioną na przyszłość. Oczywiście, kochałem ją i wciąż jest bliska mojemu sercu, ale nie mam złudzeń. Z nią nie stworzę wymarzonej rodziny.
Czegoś jej brakuje?
Przede wszystkim chęci.
Zobacz również: Faceci o swoich związkach bez miłości: „Nie kocham jej, ale jestem z nią, bo...”
fot. iStock
Co masz na myśli? W 99 proc. przypadków to kobiety marzą o ślubie i nalegają na powiększenie rodziny. Faceci odkładają to w nieskończoność i próbują uciekać przed odpowiedzialnością.
No to byłem w tym jednym procencie, a ona wdała się w mężczyznę. Tak jak wspomniałem, na początku naszego wspólnego życia ustaliliśmy, że najpierw obowiązki i przyjemności, a później ślub i dzieci. Trzeba zdobyć wykształcenie, zacząć pracować i jako tako sobie radzić. Wtedy przyjdzie czas na wypełnienie tego większą treścią. Miałem mniej więcej 28 lat, kiedy doszedłem do wniosku, że to już. I tak zwlekałem jeszcze 4 lata, licząc na to, że ona też się ocknie.
Ona nadal była zainteresowana wszystkim, tylko nie rodziną?
Ten temat w ogóle nie pojawiał się w naszych rozmowach. Ona uprzedzała każdą taką wymianę zdań, regularnie wyśmiewając zamężne koleżanki, ich przygotowania do ślubu, dolegliwości ciążowe i kłopoty wychowawcze. Próbowała za wszelką cenę zniechęcić mnie do instytucji małżeństwa, a przy okazji obrzydzić dzieci. Nie byłem głupi i wiedziałem o co chodzi - to był komunikat, żebym nie zaczynał tematu, jeśli nie chcę jej wkurzyć.
Może trzeba było postawić ją przed faktem dokonanym i pewnego pięknego dnia paść na kolana z pierścionkiem?
Myślałem o tym, ale to też uprzedziła i odpowiednio wcześnie zniechęciła. Kiedyś ni z tego, ni z owego wyskoczyła z tekstem: „Tylko ty się nie wygłupiaj z żadnymi oświadczynami, bo to nie jest dobry moment i ja ci powiem, jak będę gotowa”. Było to jakieś 2,5 roku temu. Do teraz nie dała mi znać, że mogę to zrobić.
Jesteś przekonany, że bała się założenia rodziny? Może źle ją zrozumiałeś.
Kiedy koleżanka zapytała ją, jak długo jeszcze będzie zwlekała, ona jej odpowiedziała: „Po moim trupie, hehe”. Coś trzeba dodawać?
Zobacz również: Przestał się odzywać? Wiemy, co go spłoszyło!
fot. iStock
Czy przed rozstaniem próbowałeś jeszcze raz wybadać grunt i przedyskutować to, co was łączy, czy może zerwałeś z nią z zaskoczenia?
Wykorzystałem pierwszą lepszą okazję. Nosiłem się z tym zamiarem mniej więcej od stycznia tego roku, kiedy zrozumiałem, że czeka mnie 12 kolejnych identycznych miesięcy. Czekałem jeszcze prawie pół roku, bo wciąż ją kochałem, ale wreszcie przyszedł ten moment. W kłótni stwierdziła, że nie potrafię zachować się jak facet i nie jestem w ogóle stanowczy. No to jej udowodniłem, że umiem podejmować nawet najtrudniejsze decyzje. Wstałem, wyszedłem, podziękowałem za wszystko i tyle mnie widziała. To znaczy, później wracałem kilka razy po swoje rzeczy, ale jej też już nie zależało.
Była zrozpaczona?
Na początku pewnie tak, ale teraz mam wrażenie, że zwyczajnie jej ulżyło. Już żaden facet jej nie jęczy nad uchem, że chciałby być mężem i ojcem. Może robić wszystko na co ma ochotę. Jestem niemal pewien, że ona nigdy nie założy rodziny, bo nie jest jej to do szczęścia potrzebne. Szkoda tylko, że nie wspomniała o tym wcześniej. Ten związek był dobry, ale mam poczucie zmarnowanego czasu. Wszyscy moi bliscy koledzy mają już żony i dzieci.
Myślisz, że takich niezdecydowanych kobiet jest więcej?
Problem w tym, że nie chodzi o niezdecydowanie. One dobrze wiedzą, czego chcą, ale zwyczajnie boją się to głośno przyznać. A co to za filozofia stanąć przed facetem i powiedzieć: nie chcę być żoną i matką, co ty na to? Uwielbiam takie jednoznaczne sytuacje. Niestety, w uczuciach rzadko jest tak prosto.
Masz do niej żal?
Tylko o to, że zabrała mi najważniejsze lata w życiu i już ich nie odda. Prawdopodobnie straciłem szansę na spełnienie marzeń.