Wejście w związek mocno ogranicza naszą wolność. To zrozumiałe. Szczególnie w początkowym okresie chcemy spędzać z ukochaną osobą jak najwięcej czasu, a najlepiej w ogóle się nie rozstawać. Z czasem jednak sytuacja się normuje i zaczynamy przypominać sobie o życiu obok związku. Spędzamy coraz więcej czasu osobno, mamy swoje sprawy, a nawet potrzebujemy pobyć solo. Czy zachowanie przestrzeni w związku jest ważne? Szkodzi czy pomaga relacji?
Są osoby, które nie rozumieją, że druga osoba może chcieć pobyć sama. Internautka Ola na forum dyskusyjnym pisze: „Od kilku dni przeglądam portale randkowe i szokują mnie czasem wpisy niektórych z mężczyzn. Np. jeden lubi wyjeżdżać w góry, np. spontanicznie na weekend, ale wspomniał, że nie na każdy taki wyjazd zabierze swą wybrankę, bo potrzebuje przestrzeni w związku. Czy ja jestem z jakiejś zeszłej epoki, ale kompletnie nie kojarzy mi się to ze związkiem. Nie ma przerw w byciu razem, uważam to za objaw niedojrzałości. Albo chcesz być w związku na dobre i na złe i nie izolować się, nie uciekać, albo jesteś sam, uważam. Zagubiłam się. Był też taki jeden gościu, z którym się spotykałam, w jednej rozmowie wyszło, że on tyle poświęca się dla mnie, bo mógłby spędzać czas sam, np. grając w gry albo sam po prostu być. Czy jestem bluszczem? Wcześniej nie myślałam nawet o takich rzeczach”.
O co więc chodzi z tą przestrzenią? Związek jej potrzebuje czy wręcz przeciwnie? Jak „odpoczywanie” od siebie wpływa na wzajemne relacje?
Zróbmy mały eksperyment
Wyobraź sobie sytuację: odwiedziła cię najlepsza przyjaciółka, z którą nie widziałaś się całe wieki. Nie mogłyście doczekać się spotkania. Wreszcie jesteście razem! Jednak początkowa euforia szybko zamienia się w irytację, gdy okazuje się, że przyjaciółka nie śpieszy się z powrotem do siebie. Mija pierwsza godzina, druga, piąta… Wyobraź sobie, że została na noc, choć tego nie planowałyście, a ty masz mnóstwo spraw na głowie, którymi musisz się zająć jak najszybciej. Pomyśl, że ona postanowiła zostać u ciebie na parę dni i cały czas domaga się uwagi. Jak się czujesz? Zmęczona, prawda? Do tego zła na przyjaciółkę. Masz ochotę na nią nakrzyczeć.
Jedna z internautek odpowiada Oli, której wpis zacytowałam na początku: „Wyjazd weekendowy to nie jest przerwa w związku. Może być tak, że jedna osoba coś lubi, a druga nie i sama realizuje siebie (góry, wędkowanie itp.), a czasem po prostu potrzeba być samemu ze sobą. Albo wyjść na męski/damskie piwo. Związek to nie bycie ze sobą dwadzieścia cztery godziny na dobę. Tak jest tylko na początku, a później nie można zapomnieć też o sobie i potrzebach tej drugiej osoby”.
Ewa Podsiadły-Natorska
Ten eksperyment miał pokazać ci, czym kończy się brak przestrzeni w związku. Nieważne, jak bardzo jesteście sobie bliscy i jak mocno się kochacie. Każdy, absolutnie każdy potrzebuje trochę wolności. Żeby się nie udusić. To jak z ulubionym tortem: jesz go z apetytem i nawet zdarza ci się poprosić o dokładkę, gdyby jednak karmiono cię nim bez przerwy, miałabyś go dosyć i nie mogłabyś w pewnym momencie na niego patrzeć, prawda? Nieprzypadkowo mówi się, że kota można zagłaskać na śmierć.
Niektórzy potrzebują tej przestrzeni więcej, niektórzy mniej. Musisz jednak być świadoma, czym kończy się jej brak. Opowiada o tym 29-letnia Aneta (imiona zmieniłam). „Właśnie zakończył się mój pięcioletni związek. Jest mi ciężko. Ale mam nauczkę na całe życie” – przyznaje. Aneta związała się z Markiem, gdy przeżyła rozczarowanie miłosne. Chciała się pocieszyć, zapomnieć o byłym partnerze, kiedy więc pojawił się Marek, który ją zauroczył, szybko weszła z nim w związek. I była szczęśliwa. „Wiem jednak, że byłam też bardzo zaborcza. Chciałam, żebyśmy spędzali razem każdą chwilę. Denerwowałam się, gdy umawiał się z kolegami. Pytała go o wszystko, łącznie z tym, do kogo wysyła SMS-a, co robi przed komputerem, a nawet o czym myśli. To ja zniszczyłam nasz związek. Marek powiedział mi, że czuł się stłamszony”.
Odkleić się od siebie
Jest wiele argumentów, które przemawiają za zachowaniem autonomii w związku. Kobiety w stałym związku często zapominają o dotychczasowym życiu i swoich potrzebach, całkowicie przestawiając się z ja na my. Nie da się tego ciągnąć na dłuższą metę. W pewnym momencie zaczyna pojawiać się zmęczenie drugą osobą, która stale obecna jest w naszym życiu. A stąd mały krok do irytacji i frustracji.
Opowiada o tym 28-letnia Karolina: „Kiedyś wydawało mi się, że w związku oczekuję maksymalnego zaangażowania. Twierdziłam, że muszę być bardzo blisko psychicznie i fizycznie z partnerem, nie interesowały mnie luźne relacje. Ale gdy poznałam mojego obecnego męża, okazało się, że tak naprawdę jestem zupełnie inna! Pięć lat wspólnego życia nauczyło mnie, że każdy człowiek potrzebuje przestrzeni dla siebie. Lubię czas, który spędzam sama, np. czytając książkę, spotykając się z koleżankami czy uprawiając sport. Nie wyobrażam sobie być przyklejoną do mężczyzny dwadzieścia cztery godziny na dobę, bo to nie związek, a nienormalny, toksyczny układ”.
Brak równowagi uczuciowej
Zachowanie przestrzeni w związku, co ważne, nie osłabi, a wręcz umocni wasz związek. Gdy ograniczasz swoje horyzonty do partnera, twoje życie staje się ubogie. Brak pasji i zainteresowań czyni twój świat mało interesującym. Co będzie, jeśli pokłócisz albo rozstaniesz się z ukochanym? To problem kobiet, które uzależniają swoje poczucie wartości od faktu, czy mają faceta. Nawet jeśli przywykniesz do takiej relacji, to mężczyzna w pewnym momencie zacznie od ciebie uciekać.
Dr Barbara De Angelis w książce „Czy będzie z was dobrana para?” (Książnica 2006) do kategorii nieudanych związków zalicza sytuację, gdy jednemu z partnerów bardziej zależy. Prowadzi to do braku równowagi uczuciowej. Strona bardziej zakochana czepia się drugiej strony jak bluszcz. A to powoduje klaustrofobię – brak wolnej przestrzeni psychicznej. Taki związek zdaniem dr De Angelis się nie uda. Wszyscy jesteśmy ludźmi, potrzebujemy chwili dla siebie, chociażby po to, by w spokoju odpocząć albo porozmyślać. Nie musimy przyklejać się do nikogo jak huba.