Jak żyć po śmierci ukochanej osoby?

Śmierć bliskiej osoby zawsze jest szokiem i tragedią. Co jednak można zrobić, gdy odchodzi ktoś, kto był twoją drugą połówką? Czy są skuteczne sposoby na poradzenie sobie w tak trudnej sytuacji?
Jak żyć po śmierci ukochanej osoby?
23.04.2009

Pewnie cię to nie zaskoczy, ale jednego, wspaniałego sposobu w dramatycznej sytuacji, gdy miłość życia umiera, nie ma. Wielu osobom taki rozwój wydarzeń wydaje się nieprawdopodobny – śmierć wciąż należy do tematów tabu, o których mówimy niechętnie.

Myśl o śmierci naszej czy naszych bliskich odsuwamy, bagatelizujemy, choć niesłusznie. Jak podaje Główny Urząd Statystyczny, od kilku lat liczba zgonów stale rośnie. Jednocześnie stale wzrasta liczba małżeństw rozwiązanych przez śmierć jednego z partnerów (dla przykładu, w roku 2007 było ich aż 162 tys.).

Statystyki mogą wydawać się nieprawdziwe, bo faktem jest, że często zacierają rzeczywisty obraz świata. Tym bardziej że większość małżeństw rozwiązanych przez śmierć to związki z długoletnim stażem, w których jeden z partnerów umiera w późnym wieku, co jest zresztą naturalne. Ale nie zmienia to faktu, że śmierć – tragiczna lub naturalna – może zabrać nam ukochaną osobę, bez której nie potrafimy sobie poradzić.

W takiej sytuacji znalazł się Karol, dziś 32-latek (w dniu tragedii - po dwudziestce), który przez kilka lat był w związku ze swoją ukochaną dziewczyną. Mieli poważne plany na przyszłość, chcieli się pobrać i nigdy się nie rozstawać. Niestety, rozdzielił ich los. Ona zginęła w wypadku samochodowym, a on już nigdy nie był tym samym człowiekiem. Zmienił się w seryjnego podrywacza, który skakał z kwiatka na kwiatek, nie potrafiąc obdarzyć głębokim uczuciem żadnej dziewczyny. Dopiero po latach udało mu się uspokoić emocje, rozprawić z przeszłością. Dziś jest szczęśliwym mężem i ojcem.

Co zatem robić, gdy i my podzielimy los Karola? Przede wszystkim musimy zdać sobie sprawę, że życie „po” nie będzie łatwe. Zwłaszcza dla osób, które kochały szalenie i miały z wybrankiem ułożone życie nie tylko w sferze uczuciowej, ale także ekonomicznej. Długo wyczekiwane dziecko wreszcie przyszło na świat, a kredyt na wspólny dom trzeba będzie spłacać przez 20 lat… Najważniejszą, fundamentalną sprawą jest rozprawienie się z emocjami. Taka tragedia może odbić się echem na całym życiu opuszczonej osoby, dlatego żadne ważne decyzje nie powinny być wtedy podejmowane. Trzeba dać sobie czas na ból oraz pokonanie go, oczywiście stopniowe. To tak delikatna, tragiczna, wyjątkowa sytuacja, że ten okres może trwać naprawdę bardzo długo… W takim momencie wszelkie rady zdają się bezsensowne, a człowiek, który stracił ukochaną osobę, najczęściej opuściłby ten świat razem z drugą połową. Dlatego musisz wyrzucić z siebie negatywne emocje. Kumulowanie ich to najgorsze rozwiązanie. Pewna internautka pisze na jednym z forów:

„Krzycz, wyżyj się na poduszce, wypłacz się… Po prostu skup gdzieś te emocje, przecież nie można ich ukrywać, składać w sobie. Pisz pamiętnik, jeśli masz przyjaciółkę – zwierzaj się jej, jeśli nie – nagrywaj to, rób cokolwiek, bylebyś tylko mówiła o swoich emocjach”.

Trudno nie przyznać jej racji, choć w ciężkiej sytuacji człowiek nie potrafi myśleć racjonalnie. Życie zmieni się nieodwracalnie i na pewno o tym wiesz, ale nie oznacza to, że dla ciebie świat się skończył. Żyjesz dalej dla ukochanej osoby. Jeśli macie dziecko, wychowaj je najlepiej, jak potrafisz. Przelej na nie całą swoją miłość do jego ojca. Twój ukochany chciałby, żebyś była silna, prawda?

Po śmierci bliskiej osoby do głowy przychodzą najczarniejsze myśli i pomysły – śmierć samobójcza, samookaleczenie, pogłębiająca się depresja, leki… Wiele osób rzuca wtedy studia, pracę, zmienia miejsce zamieszkania. Może się okazać, że to też jest sposób na pogodzenie się z odejściem ukochanego. Niewykluczone, że myśli o nim będą powracały zawsze, ale rozpoczęcie wszystkiego od nowa jest równoznaczne z zamknięciem za sobą poprzedniego etapu życia. Jeśli jesteś gotowa na zmianę pracy lub mieszkania, świadczy to o tym, że jesteś na tyle silna, by podjąć jakieś kroki, które pozwolą ci oswoić się z tragedią, jaka cię spotkała. Bo każda z nas jest silna, choćby nieważne jak bardzo się załamała.

Nadpobudliwość i przeprowadzka do innego miasta po stracie bliskiej osoby są radykalne, ale mogą być sposobem na załamanie nerwowe. Utrata męża, chłopaka, ojca czy narzeczonego (tak samo jak żony, córki, dziewczyny czy matki) nigdy, przenigdy nie jest łatwa. Ale jesteśmy ludźmi, którzy po czasie bólu i zwątpienia stają na nogi. W takiej sytuacji niezwykle ważną rolę odgrywają bliscy, którzy wspierają opuszczoną osobę w tym ciężkim dla niej momencie.

Najgorsze z możliwych rad to „wszystko będzie dobrze” lub „jakoś się ułoży”. Wszystko dobre nie będzie – bo nie będzie ukochanego, a „jakoś” na dobrą sprawę nie oznacza nic konkretnego. Jeśli przyjdzie ci rozprawić się z utratą ukochanej osoby, ważne, żeby wspierali cię ludzie, którym ufasz i którzy będąc przy tobie, zachowają milczenie. Sama ich obecność pomoże ci się odbić od emocjonalnego dna, chociaż może to trwać naprawdę długo…

Choć zabrzmi to prozaicznie, zapamiętaj, że twoim sprzymierzeńcem w takiej dramatycznej sytuacji zawsze był, jest i będzie czas. „Czas leczy rany” - to powiedzenie stare jak świat i niezwykle silne. Ono naprawdę działa. Przypomnij sobie cierpienia, jakie cię spotkały w życiu – z różnych powodów. Początkowo wydawało ci się, że to absolutny koniec świata, ale powoli rany zaczęły się zabliźniać. Niektórym wystarczył miesiąc, inne z nas potrzebowały roku, jeszcze inne - dziesięciu lat. Z każdym dniem stawałyśmy się jednak coraz silniejsze, byłyśmy w stanie pogodzić się z tragedią. Dziś na wspomnienie wydarzeń z przeszłości, które obudziły w nas myśli samobójcze, prawdopodobnie nie ronimy nawet łez. A wtedy przecież płynęły nam z oczu jak woda w strumieniu…

* imię bohatera zostało zmienione

Zobacz także:

Zabił się na grobie ukochanej

Za młoda na związek…

Ewa Podsiadły

Polecane wideo

Komentarze (346)
Ocena: 5 / 5
Ania (Ocena: 5) 05.11.2017 22:55
Minęło już 5 lat od śmierci mojego ukochanego. Ból jest taki sam , uczę się żyć na nowo lecz to nie jest to samo. Na szczęście mam pamiątkę po narzeczonym ... 4 i pół letniego synka który jest coraz bardziej podobny do taty ... i z wyglądu i charakteru. Teraz ... 2 tygodnie temu zmarł mój kochany dziadek. Bardzo mi Go brakuje i tak będzie juz do końca w przypadku tak bliskich osób. Dobrze , że można wracać we wspomnieniach do wspólnie spędzonych , szczęśliwych lat :-( bol i tesknota pozostana na zawsze :-(
zobacz odpowiedzi (1)
Julia (Ocena: 5) 29.09.2017 14:02
Gdy straciłam swoją drugą połówkę, udałam się do warszawskiej kliniki psychiatrycznej, Psychomedic (22 253 88 88). Tam, pod okiem psychoterapeutów udało mi się uporać z tymi tragicznymi wydarzeniami - dalej jest mi ciężko, ale w przypadku tak tragicznych wydarzeń, najprawdopodobniej tak już pozostanie... Mam nadzieję, że czas leczy rany...
odpowiedz
bat11 (Ocena: 4) 07.01.2017 18:55
ja się zmagam z tym problemem od kilku miesięcy tez miałem plany na przyszłość lecz po roku związku dziewczyna ze mną zerwała i z powodu kilku chorób pózniej umarła mielismy kontakt ja do dziś staram sie pozbierać jest lepiej lecz nie do końca ciągle myśli powracają nawet sie lecze psychiatrycznie próbuje walczyć lecz na szukanie kogoś narazie nie mam siły i odwagi troche niestety to potrwa Bat 11.
odpowiedz
ewulka1999 (Ocena: 5) 30.05.2016 10:20
On był moją brakującą połówką, moją wielką pierwszą miłością. Poznaliśmy się pod koniec podstawówki. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Razem chcieliśmy być do końca życia. To było jak bajka,jak sen,jak marzenie... Jego spojrzenie,gest,zapach,dotyk. Byłam tak szczęśliwa że bałam się w to szczęście uwierzyć i mówić o nim głośno. Gdy mieliśmy po 22lata świata poza sobą nie widzieliśmy. Kładłam się spać tęskniąc i budziłam się rano marząc o nim. On był tylko mój, moja miłość, byliśmy w sobie tak zakochani że nie mogłam żyć i oddychać bez niego... I nagle odszedł... Zginął w wypadku... Mój świat się zawalił a ja umarłam razem z nim... Chciałam odebrać sobie życie bo po co żyć bez niego... Kiedyś w śnie mi powiedział że się spotkamy ale jeszcze nie teraz... Minęło 17lat a ja mimo że mam rodzinę, dzieci... Co noc proszę go by do mnie przyszedł we śnie bo stale kocham i tęsknię i pragnę z nim być... Co dzień czekam kiedy mnie zabierze do siebie... Czekam na to spotkanie... Czas nie leczy ran... Takich nie...
odpowiedz
Ania (Ocena: 5) 02.02.2016 22:36
W marcu będzie 3 i pół roku kiedy mój narzeczony zginął w wypadku. Ja tez zostałam sama, byłam wtedy w ciąży. Teraz mały ma prawie 3 lata . Bardzo przypomina swojego Tatę...ma te same oczy,nos ,uszy,włosy, dłonie ,nogi , jedynie mój ma uśmiech. Nawet wszystkie triki odziedziczyl po Tacie. Tak samo trzyma widelec , tak samo je, myje zeby , a nawet siedzi. Ciesze się ze tak bardzo dużo odziedziczył po Tacie . Przynajmniej w pewnym stopniu mam mojego Ukochanego przed oczami. Widzę Go w naszym synku. Dziękuję Bogu ze po wielu trudach zaszłam w ciążę i mój Ukochany zostawił mi taki dar, cząstkę siebie. Bardzo mi Go brak. Myślałam , że z czasem ból choć w pewnym stopniu minie, ale to nieprawda . Przyzwyczaiłam się już do Jego nieobecności , choć czasem wydaje mi się , że zaraz wejdzie do domu, wróci z pracy i będzie tak jak dawniej. Wiem , że muszę żyć . Mam dla kogo. Mam nasze małe cudo, cząstkę mojego Ukochanego obok , dla niego żyję i staram się normalnie funkcjonować . Są dni, wieczory takie jak ten obecny , kiedy wyje jak bobr , oglądam nasze wspólne zdjęcia, filmiki i się łamie, ale wiem ze rano musze wstać silna i nie pokazywać smutku naszemu synowi. Kocham mojego narzeczonego i zawsze będę kochać . Wiem, że mój Skarb czeka na mnie i kiedyś się spotkamy . Póki co żyje i musze wychować jak najlepiej naszego syna . To jest mój cel w życiu .
odpowiedz

Polecane dla Ciebie