Wydaje się, że kobiety można podzielić na dwa rodzaje, jeżeli chodzi o życie miłosne. Jedna mają szczęście, czyli trafiają na fajnych facetów, a ich związki są udane. Jest jeszcze druga grupa – kobiety, które w ogóle nie mają szczęścia w miłości, chociaż z pozoru niczego im nie brakuje. Są ładne, zadbane, inteligentne i mają miłe usposobienie.
Czy na pewno powodem jest pech? Na to pytanie próbuje sobie odpowiedzieć Klaudia – 27-latka z Łodzi. Kobieta napisała do naszej redakcji, aby poradzić się was w sprawie życia uczuciowego. Klaudia była już w siedmiu związkach i każdy z nich okazał się niewypałem. Teraz zastanawia się, jaka jest tego przyczyna.
Pomożecie jej w rozwiązaniu zagadki?
Zobacz także: MĘSKIM OKIEM: W jakim miesiącu rodzą się najlepsze kobiety?
Fot. unsplash.com
- Zawsze gdy mówię innym, że byłam w siedmiu związkach, nie mogą uwierzyć. Uchodzę za bardzo ładną dziewczynę, ale jednocześnie jestem nieśmiała i małomówna. Poza tym siedmiu facetów to sporo jak na 27 lat. Z tych siedmiu związków tylko jeden był długi – trwał dwa lata. Reszta doczekiwała co najwyżej pół roku. Ten pierwszy związek był najdłuższy i zaczął sie jeszcze w liceum. Potem była już tylko linia pochyła. Związku trwały coraz krócej. Generalnie powtarzała się zasada, że faceci zaczynali mnie olewać po ok. 4-5 miesiącach. Tak jest do teraz.
Bez mężczyzny u boku czuję się źle. Mam wrażenie, że nie potrafię funkcjonować sama. Nie chodzi o finanse, bo jestem niezależna finansowo. Po prostu nie lubię być sama. Chcę mieć kogoś tylko dla siebie, na właśność. Chociażby po to, aby móc do niego zadzwonić w środku nocy, gdy stało się coś złego.
Nie mam wielkich wymagań, a przynajmniej tak mi się wydaje. Szukam przede wszystkim normalnego faceta. Nie musi być przystojny, wystarczy, że poczuję do niego pociąg fizyczny. Poza tym oczekuję zaradności finansowej, co jednak nie znaczy, że biedniejsi faceci nie mają u mnie szans. Ważne są dla mnie także: poczucie humoru, inteligencja, nastawienie na rodzinę i spokojny sposób bycia. Czy tacy mężczyźni już wyginęli?
Fot. unsplash.com
Klaudia opowiada o swoich byłych.
- Nie wszyscy byli do siebie podobni pod względem charakteru. Nie za bardzo pasowali też do wzorca, którego szukam, chociaż na początku wydawali się do mnie pasować idealnie. Dwaj z nich na początku zabiegali o mnie i szanowali mnie, a po kilku miesiącach zaczynało się olewanie. Wiele razy słyszałam przykre słowa, ale nie reagowałam. Było mi bardzo przykro. Moi byli potrafili mnie zranić przykrymi słowami nawet w towarzystwie znajomych. Czasami jawnie szydzili i drwili. Ja udawałam, że spływa to po mnie, ale tak naprawdę bardzo cierpiałam. Zazwyczaj po wszystkim obrażałam się, ale oni szybko mnie ugłaskiwali.
Kobieta przytacza jedną znaczącą sytuację.
- O tym, jak byłam olewana, dobrze świadczy zachowanie M. To mój ostatni eks. Pamiętam jak chodziłam z nim na spacery, a on był na tyle bezczelny, że demonstracyjnie oglądał się za dziewczynami, trzymając moją rękę w swojej. Zagryzałam zęby, ale udwałam, że mnie to nie obchodzi. Któregoś dnia nie wytrzymałam i nakrzyczałam na niego. Powiedziałam, że jego zachownie nie wywołuje u mnie zazdrości, ale powoduje, że myślę o nim jak o niedojrzałym dzieciaku. Wtedy speszył się i przeprosił. Przez kilka tygodni po tej kłótni było między nami dobrze, ale wkrótce wszystko znowu się popsuło. Ostatecznie zostawił mnie.
Zobacz także: MĘSKIM OKIEM: Jestem facetem i chcę Wam zakazać aborcji
Fot. unsplash.com
Ogólnie było aż czterech facetów, którzy byli ze mną tylko dla seksu. Jestem dojrzałą kobietą, więc jak kogoś poznaję, po 1-2 miesiącach lądujemy w łóżku. Oni wydają się przywiązani, mówią czułe słówka, a za jakiś czas dowiaduję się, że są inne. Dwa razy trafiłam na facetów, którzy kręcili z kilkoma pannami na raz, a jeden facet miał już dziewczynę. Ja byłam na dostawkę. Zresztą na koniec sam wyjawił mi, że fajnie jest ze mną pogadać i jesteśmy świetnie dopasowani pod względem seksualnym.
Klaudia zastanawia się, co jest z nią nie tak.
- Czyżby chodziło o to, że nie wymagam zbyt wiele od faceta i nie okazuję zazdrości? Z natury nie jestem konfliktowa i wiele osób mówi mi, że mam serce na dłoni. Zawsze się staram i mam pozytywne nastawienie, że może wreszcie trafiłam na tego jedynego. Nie rozumiem, dlaczego na początku zabiegają o mnie, a po jakimś czasie olewają i traktują niczym popychadło. Ciągle słyszę, że jestem atrakcyjną kobietą i też za taką się uważam. Poza tym mam wyższe wykształcenie i jestem niezależna. Mogłoby się wydawać, że mam zestaw cech, którego mężczyźni poszukują, ale w praktyce to się nie sprawdza. Moje konfliktowe, zazdrosne i marudne koleżanki, które nie grzeszą też urodą, są w szczęśliwych związkach z przystojnymi, dobrymi facetami. Jak to możliwe?
Czy chodzi o pecha? A może problem jest we mnie?
Klaudia czeka na Wasze komentarze.