„Nasza miłość się wypaliła” – pisze 24-letnia internautka na jednym z forów dyskusyjnych. „Zacznę od tego, że jestem po ślubie pięć lat i mam syna (2,5 roku). Na początku było jak w bajce, wszystko było tak, jak być powinno w idealnej rodzinie. (…) Teraz nie bardzo mamy o czym ze sobą rozmawiać, jak usiłuję z nim rozmawiać, to on patrzy w telefon i twierdzi, że ma podzielną uwagę. Gdy staram się wytłumaczyć, że musimy walczyć o nasz związek, to on tylko się śmieje i mówi, że coś mi się ubzdurało. Ja już nie wiem, co mam zrobić, żeby mąż zaczął widzieć we mnie kobietę” – wyznaje 24-latka. Nie ona jedna szuka pomocy – w sieci wiele jest wpisów kobiet, które czują, że w ich związku nie ma już miłości. Jak to możliwe, że uczucie gaśnie? Czym można to wytłumaczyć?
I dosłownie, i w przenośni. Za uczucia odpowiada przede wszystkim organiczny związek chemiczny fenyloetyloamina (PEA), który powoduje, że jesteśmy kimś zauroczeni. Działa zupełnie jak narkotyk, dlatego zakochani przeżywają euforię czy wręcz ekstazę, gdy się widzą czy dotykają. Z tego tekstu dowiesz się również, że w organizmach zakochanych osób wytwarza się adrenalina, a także dopamina, którą potocznie nazywa się hormonem szczęścia. Zakochani przeżywają istną burzę hormonalną – u kobiet podnosi się poziom estrogenów, a u mężczyzn testosteronu. A jak piszemy tutaj, gdy się zakochujemy, serce bije nam szybciej, wzrasta ciśnienie, drżą dłonie i kolana. W naszym mózgu trwa chemiczna burza, a my czujemy się prawie jak uzależnieni.
Jednak reakcje chemiczne zachodzące w ludzkim organizmie wiecznie nie trwają. Badacze postanowili obliczyć, po jakim czasie chemia przestaje działać, a my się odkochujemy. Do najmniej optymistycznych wniosków doszli naukowcy z Ośrodka Badań Molekularnych Wydziału Medycyny Uniwersytetu w Pavii (Włochy). Z ich wyliczeń wynika, że namiętna miłość trwa zaledwie rok. Z innych badań natomiast płynie wniosek, że miłość kończy się dokładnie po dwóch latach, sześciu miesiącach i… dwudziestu pięciu dniach. Natomiast uczeni z Wydziału Medycyny Państwowego Uniwersytetu Autonomicznego Meksyku twierdzą, że zakochanie można porównać do „stanu kompulsywnej obsesji”, który trwa maksymalnie cztery lata lub do momentu, aż pojawi się następna osoba, która porwie nasze serce.
Ale nie tylko chemia i reakcje zachodzące w naszym organizmie wpływają na to, że się odkochujemy. Antropolożka Helen Fisher z Rutgers University w Stanach Zjednoczonych nie kryje, że organizm zakochanego stopniowo się uspokaja. „Silna namiętność romantyczna pochłania mnóstwo czasu i energii. Gdybyśmy przez wiele lat byli zadurzeni i obsesyjnie myśleli o kochance czy kochanku, miałoby to zdecydowanie destrukcyjny wpływ na spokój naszego umysłu i codzienne zajęcia” – pisze Helen Fisher w książce „Dlaczego kochamy”. To zatem naturalne, że początkowa namiętność z czasem słabnie. A jeśli kobieta i mężczyzna zbudowali swój związek jedynie na chemii, która nimi zawładnęła, trudno liczyć, że ich uczucie przetrwa. Szczególnie gdy pojawiają się pierwsze nieporozumienia, utarczki czy po prostu proza życia.
Niektóre damsko-męskie relacje – zdaniem dr Barbary De Angelis – są po prostu skazane na niepowodzenie. W książce „Czy będzie z nas dobrana para?” ta amerykańska trenerka i specjalistka ds. związków przekonuje, że miłość przemija, jeśli: nie umiecie się porozumieć; zawodzą środki komunikacji, nie potrafisz wytworzyć atmosfery prawdziwej zażyłości, nie prosisz o to, czego chcesz i w rezultacie odczuwasz urazę do partnera, zaniedbujesz swój związek czy po prostu żyjesz z niewłaściwą osobą; twój partner ma fatalne wady uniemożliwiające stworzenie udanego związku, wasze systemy wartości i zamiłowania bardzo się różnią czy żadne z was nie jest w stanie w wystarczającym stopniu zaspokoić potrzeb drugiej strony. Wtedy jeśli nawet początkowo zawładnie wami namiętność, uczucie minie, gdy ustaną… reakcje chemiczne.
Aby miłość trwała, niezwykle istotne są kwestie dnia codziennego. W tym przypadku główną rolę gra dopasowanie. To słowo-klucz, które dla związku może oznaczać „być albo nie być”. Jeśli partnerów nie łączy nic więcej prócz fizycznej fascynacji, a potem przyzwyczajenia, miłość – jeśli taka w ogóle między nimi była – w końcu się wypali. Aby uczucie trwało, zdaniem Helen Fisher partnerzy powinni ciągle robić coś nowego. Dlatego jeśli łączą ich pasje oraz zainteresowania i potrafią dogadać się w każdej kwestii, uczucie nie minie pewnego dnia jak ręką odjął. Mówi się również, że dla związków zabójcza jest rutyna i nie ma w tym przesady. Odkochujemy się, gdy z partnerem nic już nas nie łączy. Po prostu w końcu zdajemy sobie sprawę, że żyjemy u boku obcej osoby, choć kiedyś wydawało nam się to niemożliwe.
Niedawno w tym artykule szukaliśmy odpowiedzi na pytanie, dlaczego Polacy tyją po ślubie. Zagadnienie to ważne, ponieważ wiele związków rozpada się właśnie przez zaniedbanie jednego z partnerów. Widok zmęczonego, niedbałego wybranka potrafi zabić miłość – pamiętajmy, że jesteśmy dla siebie przede wszystkim kobietą i mężczyzną, a nie parą kumpli czy rodzeństwem. Odkochujemy się również, gdy nasze życiowe priorytety się rozmijają, nudzimy się ze sobą czy po prostu nie pielęgnujemy związku. Z sondażu przeprowadzonego w Wielkiej Brytanii wynika, że po trzech latach przestajemy prawić sobie komplementy, z czasem spada również zainteresowanie seksem, coraz częściej decydujemy się także na krótkie rozstania. A wystarczy całować się co najmniej cztery razy w tygodniu i kochać minimum trzy, aby miłość trwała – więcej o tym w osobnym artykule.
Ewa Podsiadły-Natorska
Zobacz także:
Idealna żona w stylu lat 50-tych
Oto zasady Amerykanek z lat 50.
To jest możliwe!