Natalie Hage trafiła na czołówki mediów z całego świata. Nie z powodu swoich osiągnięć zawodowych, ale przykrej historii, która przydarzyła jej się w samolocie. Modelka plus size ujawniła na Instagramie, w jaki sposób została potraktowana na pokładzie samolotu. Pulchna piękność miała zostać zmieszana z błotem przez innego pasażera, któremu nie spodobała się jej tusza. Wybuchła międzynarodowa afera.
O ile jestem w stanie zrozumieć jej wzburzenie i zazwyczaj bronię pokrzywdzonych, tak tym razem mam wątpliwości. Nie pochwalam języka nienawiści, jednak moim zdaniem mężczyzna z fotelu obok wcale nie zasłużył na takie potępienie. Przykro, że sprawa wyszła na jaw, ale niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie skomentował cudzego wyglądu.
Staję w obronie „oprawcy”, choć rozumiem, że głównej bohaterce tej historii mogło zrobić się przykro. Ten temat wcale nie zasługuje na tak wielką uwagę i emocje.
Zobacz również: Nie uwierzysz, co spotkało tę modelkę plus size w samolocie. „Cała się trzęsę!”
źródło: Instagram (instagram.com/nataliemeansnice)
Czy tego chcemy, czy nie, wszyscy bez wyjątku oceniamy siebie nawzajem. Czepiamy się wszelkiego rodzaju odstępstw od obowiązującej normy. Nie podoba nam się tusza, zbyt krzykliwy makijaż, wulgarny strój, wrodzone defekty urody i można tak wymieniać bez końca. I wcale nie dusimy tego w sobie. Pozwalamy sobie na chamskie komentarze lub obgadujemy delikwenta za jego plecami. Tak po prostu jest.
Kiedy usłyszałem o tej „aferze”, wyobrażałem sobie, że pasażer zagrodził jej wejście do samolotu i stwierdził, że brzydzi się siedzieć obok albo z taką masą modelka zagraża bezpieczeństwu lotu. Nic takiego się nie stało. Pan z fotela obok pisał jedynie SMS-y, w których komentował otaczającą go rzeczywistość. Bez wrogich gestów, a tym bardziej słów w kierunku pulchnej modelki.
Zobacz również: Jak obrażamy otyłych?
źródło: Instagram (instagram.com/nataliemeansnice)
Silne emocje i poczucie krzywdy nie usprawiedliwiają jej zachowania. Mężczyzna siedział obok i wymieniał wiadomości z inną kobietą. Robił to w miarę dyskretnie. Wbrew pozorom, wcale nie przystawił telefonu do głowy modelki i nie kazał jej tego czytać. To ona podejrzała jego korespondencję. Nie raz. Wpatrywała się w ekran cudzego smartfona przez cały lot. A później ukradkiem zrobiła zdjęcia i upubliczniła je całemu światu. Tak się nie robi.
Modelki plus size pozują na osoby przekonane o swojej wartości, silne, praktycznie nie do złamania. To dobrze, bo zdrowa pewność siebie jest nam wszystkim potrzebna. Gdzie podziała się jej przebojowość w czasie feralnego lotu? Natalie zachowała się jak mała, niedojrzała dziewczynka. Zamknęła się w sobie, obserwowała rozwój wydarzeń z boku i dopiero po wszystkim postanowiła się do tego odnieść. A przecież miała swojego krytyka na wyciągnięcie ręki. Mogła z nim porozmawiać twarzą w twarz. Nie zrobiła tego.
Zobacz również: Vicemiss Włoch nosi rozmiar 42 i w perfekcyjny sposób odpowiada hejterom!
źródło: Instagram (instagram.com/nataliemeansnice)
Brzydzę się grzebaniem w cudzej korespondencji, ale mleko się rozlało. Wiemy, co mężczyzna pisał do swojej rozmówczyni po drugiej stronie telefonu. Modelka wszystko upubliczniła. „Dobrze, że nie ma przy sobie meksykańskiego jedzenia” albo „jeśli wiadomości odnotują, że Airbus A321 zszedł z kursu, to będzie mój lot”. Czy to jest bezpośredni atak na godność osoby z nadwagą? Raczej drobne złośliwości i odrobina sarkazmu. Żadna straszna obraza, której nie można wybaczyć.
Przynajmniej tak oficjalnie twierdzą. W tej historii jednak tego zabrakło. Pewna siebie, zdystansowana, przebojowa i znająca swoją wartość Natalie siedziała cicho, kiedy mężczyzna obok rzekomo brutalnie ją obrażał. Odwagi nabrała dopiero na osobności. Nie wspominając o tym, że mszcząc się (trudno nazwać to inaczej) sama nie zachowała się fair. I na tym proponowałbym zakończyć ten żenujący spektakl.
Grzegorz Lawendowski