Nie mam zamiaru nikogo przekonywać, że makijaż to zupełna strata czasu, bo przeciętny facet doceni wyłącznie Twoją naturalność. Nie będę udawał, że make-up jest całkiem zbędny i niczego nie zmienia. Nie powiem Ci także – wyrzuć kosmetyczkę do kosza i pokaż się w całej okazałości. Mam tylko jedną prośbę... Zacznij używać kosmetyków z głową i zanim pokażesz się publicznie, zastanów się, czy wciąż przypominasz istotę ludzką. Taką z niedoskonałościami, drobnymi zmarszczkami, nierównymi brwiami, krótkimi rzęsami, a nie namalowanego od nowa cyborga.
W imieniu gatunku męskiego doceniam, że tak bardzo się starcie. Długie godziny spędzone przed lustrem, ogromne ilości kolorowych specyfików i coraz większa perfekcja w retuszowaniu wyglądu zasługują na uznanie. Ale nie zawsze na pochwałę i akceptację. Czas wygarnąć Wam kilka błędów, które sprawiają, że wszystko to idzie na marne. Zamiast zachwycać – zadziwiacie. Pozwólcie nam się cieszyć Waszymi twarzami, a nie plastikowymi maskami. Obie strony na tym skorzystają.
Ty będziesz wyglądała jak człowiek, a ja przestanę się zastanawiać, co takiego dzieje się pod tą grubą warstwą tynku i farby. Co robisz źle?
fot. zrzut ekranu https://www.instagram.com/3stripe_/
Coraz częściej patrzę na twarze kobiet ze zdziwieniem. Zawsze wydawało mi się, że rolą makijażu jest podkreślenie atutów i zamaskowanie niedoskonałości. Tymczasem Wasze oblicza zaczynają przypominać płótna. Niepasujące do całej reszty, wymalowane od początku do końca, przyczepione przypadkiem do szyi. Coś jak ciało obce, które nie może mieć nic wspólnego z całą resztą. Ciało nastolatki – oblicze 40-latki. Blada skóra – buzia jak po turnusie w Egipcie. Piegi na całym ciele – twarz jak po zastosowaniu wybielacza. Dlaczego nic tu do niczego nie pasuje?
fot. zrzut ekranu https://www.instagram.com/saraleanne_mua/
Dałyście sobie wmówić, że buzia ma być przede wszystkim gładka. Żadnych nierówności, niedoskonałości, piegów, załamań, ani tym bardziej zmarszczek. Stąd słabość do pokładów i pudrów, których grubość można później mierzyć w centymetrach. Efekty bywają zazwyczaj opłakane, bo coraz mniej przypominasz kobietę, która jest w stanie pokazać emocje. Jesteś gładka i bezbarwna jak ściana. Nikt nie jest w stanie rozpoznać, w jakim jesteś humorze, czy coś Cię cieszy, a może właśnie się zmartwiłaś. Tynkowanie – pierwsza klasa. Problem w tym, że Twoja buzia wcale nie potrzebowała tak gruntownego remontu.
fot. zrzut ekranu https://www.instagram.com/makeupanastasiya/
Będę to powtarzał z uporem maniaka – makijaż to podkreślanie, udoskonalanie i upiększanie. Chodzi o to, żeby to, co już posiadasz, wyglądało lepiej. Make-up nie powinien polegać na stworzeniu wszystkiego od nowa. Tu namaluję sobie brwi, tam usta, zrobię sobie kości policzkowe, zmienię kształt nosa. Efekt być może się komuś spodoba, ale wyobraź sobie, co stanie się, kiedy to wszystko zmyjesz. Czy nie będziemy mieli do czynienia z zupełnie obcą osobą? Stosuj podobne sztuczki z umiarem, bo w efekcie sama sobie zaszkodzisz.
fot. zrzut ekranu https://www.instagram.com/sincerelyelizabethmay/
Jestem w stanie zrozumieć, że 14-latka koniecznie chce wyglądać jak pełnoletnia dziewczyna. Odrobina makijażu i jest to absolutnie do zrobienia. Nie pojmuję jednak sytuacji, kiedy jesteś już oficjalnie dorosła, a po krótkiej sesji przed lusterkiem zaczynasz przypominać własną matkę. Kilka warstw ciężkiego fluidu, niedopasowane kolory, przerysowane oczy i usta. W rezultacie wyglądasz sztucznie i staro, czyli dokładnie tak, jakbyś nie chciała. Wiele młodych kobiet myli dbanie o siebie z przesadą, dlatego czas zrozumieć – to, że nałożyłaś na twarz więcej specyfików, wcale nie oznacza, że wyglądasz lepiej. Chyba, że chodziło o +10 lat do metryki.
fot. zrzut ekranu https://www.instagram.com/kpetersmakeup/
Być może jestem w tej kwestii laikiem, ale codzienny make-up wyobrażam sobie jako przypudrowanie noska, podkreślenie rzęs, pomalowanie ust, ewentualnie oczu. 5 minut i gotowe. Tymczasem u wielu z Was przypomina to przygotowania do filmu. Cały arsenał specyfików i pędzli, warstwy, konturowanie, zmiana proporcji. Zupełnie jak w dowcipie, w którym dziewczyna tyje 10 kg do roli, ale zapomina o tym, że nie jest aktorką. Ty też nie jesteś! Powinnaś przypominać siebie, a nie wymyśloną postać, która rzekomo jest lepsza od prawdziwej Ciebie. Wtedy naprawdę nie ma się co dziwić, że boisz się to z siebie zmyć. Pewnie sama siebie nie poznajesz.
fot. zrzut ekranu https://www.instagram.com/breeosbornee/
Skąd Wam przyszło do głowy, że na widok kobiety bez makijażu każdy facet odwróci wzrok? Kto Wam wmówił, że musicie się malować, żeby nas sobą zainteresować? Skąd idiotyczne pomysły o spaniu z make-up`em albo pobudce przed czasem, żeby przypadkiem nie pokazać się w naturalnej odsłonie? Tu wcale nie chodzi o nas. Jesteśmy wygodnym usprawiedliwieniem dla Waszej niepewności i czas z tym skończyć.
Grzegorz Lawendowski