14 lutego to dzień pełen paradoksów. To data pielęgnowana przede wszystkim przez kobiety i przez nie także najbardziej znienawidzona. Panie w związkach przez chwilę czują się jak w siódmym niebie, a tym samotnym pozostaje jedynie szlochać w poduszki. Gdzieś obok jesteśmy my, faceci, którym tak naprawdę jest wszystko jedno, czy świętujemy Walentynki. Od biedy mogą być, ale jeszcze lepiej, gdyby nie zadomowiły się w polskim kalendarzu. Wy też powinnyście do tego dążyć, bo dla wielu z Was to moment wyjątkowo przykry.
Co robi samotny mężczyzna w dzień zakochanych? To samo, co dzień wcześniej. A kobieta? Przeżywa apogeum rozpaczy, które jest efektem przynajmniej tygodniowego nakręcania się. Od kilku dni zastanawiasz się, jak sobie poradzisz, a kiedy przychodzi co do czego – nie wytrzymujesz nerwowo. Znów daje się słyszeć klasyczne zawodzenie w stylu „nikt mnie nie kocha”, „jestem beznadziejna” czy „nigdy nikogo nie znajdę”. A miało być przecież miło...
Dlatego nie pozostaje mi nic innego, jak wyrazić żal i wsparcie dla wszystkich przedstawicielek płci pięknej, którym przyjdzie świętować Walentynki w samotności. Macie przechlapane.
fot. Thinkstock
Jednego można pokoleniu naszych rodziców i dziadków pozazdrościć – oni w lutym robili dokładnie to samo, co w styczniu i marcu. Nikt nie zastanawiał się nad tym, jak uczcić święto zakochanych, bo jeszcze nikt o nim nie słyszał. Teraz nie masz wyjścia i nawet jeśli planujesz bojkotować ten dzień, jeszcze nie raz będziesz musiała się z tego tłumaczyć. Wielokrotnie padnie pytanie „co robisz w Walentynki?”.
Zapyta koleżanka, mama, siostra, ktokolwiek. A Ty będziesz musiała zapanować nad emocjami i beznamiętnie stwierdzić, że masz gdzieś 14 lutego. Przynajmniej oficjalnie, bo presja okaże się tak duża, że znowu zaczniesz się nad sobą użalać. Kolejny rok bez czerwonych róż i pluszowych serduszek. Modlisz się, by tego dnia coś Ci wypadało, by mieć wytłumaczenie.
fot. Thinkstock
Podobno to święto miłości i radości, ale raczej dla wybranych. Jeśli jesteś w związku, ten dzień może być całkiem przyjemny. Chłopak da Ci kwiaty i czekoladki, pójdziecie do kina, potem do restauracji. Wszędzie wokół będą inne zakochane pary. Poczujesz się jedną z nich, a przy okazji lepszą od smutnych singli. Chyba, że sama jesteś samotna. Wtedy najlepiej nie wychodzić z domu.
W Walentynki trudno uciec od tego frustrującego tematu. Po drodze spotkasz mężczyzn maszerujących z czerwonymi różami, witające się pary, zobaczysz niejeden pocałunek. W galeriach handlowych nie uciekniesz od serduszek i amorków, a w kinie spotkasz tłum par oczekujących na seans komedii romantycznej. Jeśli nie jesteś jedną z nich – możesz nie wytrzymać i wcale Ci się nie dziwię.
fot. Thinkstock
To dzień zarezerwowany dla swojej drugiej połowy, więc jeśli kogoś masz – zapominasz o rodzinie, przyjaciołach i dalszych znajomych. Co by się nie działo, walentynkowy wieczór spędzisz z chłopakiem. A jeśli jesteś sama? Najrozsądniej byłoby go przespać i obudzić się kolejnego dnia, ale czasami w głowie pojawia się inny plan. A może by tak skrzyknąć kilka osób i przestać zamulać...
Powodzenia! Organizacja spotkań towarzyskich tego dnia to zadanie karkołomne i z góry skazane na niepowodzenie. Zdecydowana większość znanych ci ludzi uległo magii (terrorowi?) Walentynek. Żadna para nie zdecyduje się spędzić tego czasu z Tobą, nawet jeśli jesteś super. To może imprezka dla singli? Brzmi rozsądnie i logicznie, ale 99 procent z nich ma zupełnie inne plany – odciąć się od świata, przeczekać 14 lutego i wrócić do życia kolejnego dnia. Większość potraktowałaby takie zaproszenie jako akt litości.
fot. Thinkstock
Jako singielka najchętniej zapomniałabyś o wszystkim, co związane z tym komercyjnym świętem czerwonych serduszek, ale to nierealne. Jesteś skazana na miłosną propagandę już od połowy stycznia. W mediach pojawiają się okolicznościowe reklamy, w telewizji śniadaniowej celebryci opowiadają o swoich planach na Walentynki, w sklepach pojawiają się pierwsze miłosne czekoladki i plastikowe róże, a w kinie reklamują kolejny beznadziejny film dla beznadziejnie zakochanych.
Nie uciekniesz przed tym. I chociaż zdajesz sobie sprawę, że to komercha i tandeta, podświadomie zaczynasz zastanawiać się nad tym, co poczniesz 14 lutego i dlaczego znowu będziesz płakała w poduszkę. Poczucie beznadziei będzie wzrastać i osiągnie apogeum w wiadomym terminie. Jako kobieta przeżywasz to zdecydowanie mocniej, niż byle samotny facet, któremu jest tak naprawdę wszystko jedno.
fot. Thinkstock
Miłosna atmosfera związana ze zbliżającymi się Walentynkami (czyt. czarna rozpacz, depresja i mogiła) skłoni Cię do przemyśleń, które na pewno nie poprawią Ci humoru. Zaczniesz sobie zadawać pytania bez odpowiedzi, które paradoksalnie w niczym nie pomogą, a wyłącznie Cię pogrążą.
Które to już z kolei samotne Walentynki?
Dlaczego koleżanki mają chłopaków, a ja nie?
Czy kiedyś będę mogła je świętować?
Dlaczego nikt mnie nie chce?
Weź przykład z nas i pomyśl o tym, że zaoszczędzisz na upominku dla ukochanego, nie będziesz musiała oglądać głupiego filmu i wyznawać miłości na zawołanie akurat tego dnia, bo tak ustalili handlowcy.
Grzegorz Lawendowski