Polska to kraj tanorektyczek. Miłość do opalenizny, to wbrew pozorom, wcale nie domena wyłącznie rozpieszczonych celebrytek z Hollywood. Dziewczyny lubią brąz także w mroźnym i pochmurnym kraju nad Wisłą. A może zwłaszcza tutaj? Spragnione promieni słonecznych potraficie zrobić wiele, by nie nie straszyć bladą twarzą. Ta kojarzy Wam się jednoznacznie źle, bo biała cera ma być synonimem biedy i niespełnienia.
Wielu naszym rodaczkom wydaje się, że czasami wystarczy kilka godzin na leżaku, seans w solarium lub gruba warstwa samoopalacza, by zyskać klasę, prestiż i urodę. Tylko brzydule i nudziary chodzą blade. Atrakcyjna i zaradna kobieta zawsze znajdzie sposób na to, by na wschodzie Europy wyglądać co najmniej jak mieszkanka Barbadosu.
A co na to najbardziej zainteresowani, czyli podziwiający Wasze wdzięki panowie? To, że uwielbiamy kurczaki w chrupiącej i rumianej panierce, nie oznacza, że to samo powinnyście robić ze swoją skórą.
SOLARIUM
Czasy świetności mają już za sobą, ale salony z piekarnikami dla ludzi nadal funkcjonują i mają się całkiem nieźle. Dla sporej grupy Polek wizyta na solarium to niemal rytuał. Jeśli przynajmniej raz na tydzień nie wysmażysz się pod zużytymi lampami, wtedy uchodzi z Ciebie cała radość życia. Na nic ostrzeżenia i wiarygodne badania, z których wynika, że po kilku latach możesz to przypłacić nawet życiem. Mahoniowy brąz wart jest każdej ceny.
Być może narażę się wielu lekarzom, ale z estetycznego punktu widzenia to i tak lepsze, niż słońce w kremie. Przynajmniej odcień jest równomierny. Co wcale nie oznacza, że kiedy w środku zimy szczycisz się karnacją Rihanny, nam z wrażenia opadają bokserki. Nic się w tym względzie nie zmieniło - „solara” to nadal synonim tandety! Lepiej zaczekaj na prawdziwe słońce...
SŁOŃCE
Nie ulega wątpliwości, że najbardziej apetyczna opalenizna to ta, którą zawdzięczasz prawdziwemu promieniowaniu słonecznemu. Tylko w ten sposób zyskasz naturalny, brązowy odcień, zamiast czerwonych poparzeń po solarium i bladych plam po samoopalaczu. Pech chciał, że w naszej ojczyźnie możliwości plażowania są mocno ograniczone i sprowadzają się do 2-3 miesięcy w roku. Czy warto czekać na to przez tyle czasu, a jesienią i zimą dać sobie zupełnie spokój z odcieniem karnacji?
Zapytałem o to kilku przedstawicieli płci (podobno) brzydkiej i wszyscy bez wyjątku przyznali, że to najlepsze rozwiązanie. Naturalność jest w cenie i zobowiązuje – mieszkasz tu, gdzie mieszkasz, więc nie udawaj w listopadzie, że właśnie wróciłaś z Egiptu. Doskonale wiemy, że to zasługa kremu lub lampy, a wtedy cały czar pryska.
Więc jak uniknąć kompromitacji i nie wyjść na tandeciarę?
SAMOOPALACZ
Nie będę udawał, że i nam nie zdarza się korzystać z tego typu specyfików. W sytuacjach awaryjnych robi się nie takie rzeczy. Problem w tym, że przyłapane na tym procederze niewiasty wyglądają zazwyczaj jak własne karykatury. Wiele z Was wychodzi z założenia, że jak szaleć, to szaleć. Delikatne muśnięcie chemicznym słońcem to rozmienianie się na drobne i dlatego bardziej cenicie odcień przypominający Nutellę.
Posmarowane czymś takim nogi czy brzuch mogą wyglądać spektakularnie, ale twarz i tak zdradza wszystko. Na nic brązowe oblicze, kiedy powieki, uszy i szyja pozostają blade niczym mąka. W efekcie blisko Ci do upragnionej czekoladki, ale i tak każdy wie, że to tylko ściema. Nie do końca udana. To może solarium?
ZBYT BLADA
Możesz w to nie uwierzyć, ale promieniowanie słoneczne działa na nas przez cały rok. Nawet jeśli go nie dostrzegasz, ma ciągły wpływ na kolor Twojej karnacji. Jeśli pomimo to przypominasz bardziej Michaela Jacksona (już po transformacji), niż wspomnianą Rihannę, to znaczy, że z domu wychodzisz wyłącznie do szkoły lub pracy, a spacery i rozrywka na świeżym powietrzu są Ci całkiem obce. Przeraźliwie biała skóra kojarzy się z nudnym życiem i stanem chorobowym.
To jeszcze nie powód, by sięgać po samoopalacz. Wystarczy pobyć chwilę na zewnątrz, a niewidzialne promienie UV zrobią wreszcie swoje. Zdrowa odcień skóry to skóra muśnięta przez słońce, a nie taka, która nie jest zupełnie narażona na jego działanie. Chyba, że trafisz na miłośnika takich klimatów, a takich przynajmniej kilku się znajdzie... Na co dzień polecam białe zęby, nie cerę.
SPALONA
Efekt najgorszy i niestety najłatwiejszy do uzyskania w każdy ze wspomnianych sposobów. Jak skwarek możesz wyglądać po solarium, leżakowaniu na plaży, jak i po wyciśnięciu zbyt dużej ilości samoopalacza. Polka z cerą niczym mulatka to absolutnie nic seksownego. To karykatura samej siebie i ofiara własnej głupoty. Jak sprawdzić, czy już przesadziłaś? Nałóż na twarz korektor, podkład lub puder, który używałaś wcześniej. Jeśli na nowym odcieniu skóry będzie wyglądał jak plama po wybielaczu, to znaczy, że przedobrzyłaś.
Znaj umiar, stosuj kremy z filtrem latem, daj sobie spokój z przyspieszaczami opalenizny, nie katuj się przez długie godziny na słońcu. Tak będzie zdrowiej i atrakcyjniej. Zawsze dostosuj karnację do pory roku i warunków atmosferycznych.
Zdrowa opalenizna – tak! Przypieczona lub przemalowana skóra – absolutnie nie!
Grzegorz Lawendowski