Rok 1998 już na zawsze utkwi w pamięci 15-letniej Terri Calvesbert i jej matki, Julie. To właśnie wtedy doszło do tragedii, która odcisnęła piętno na obu Brytyjkach. Co wydarzyło się dokładnie?
Otóż 14 lat temu matka nastolatki przeżywała kryzys małżeński. Nieporozumienia z mężem utwierdziły ją w przekonaniu, że powinna od niego odejść i zabrać ze sobą córkę. Niestety, kiedy pewnego dnia dziewczynka znajdowała się sam na sam z Julie, kobieta zostawiła w jej pokoju niedopałek papierosa, który momentalnie wywołał pożar.
W wyniku wypadku Terri doznała rozległych poparzeń. Ogień zwęglił jej ciało do tego stopnia, że strażacy, którzy przybyli ugasić pożar, wzięli ją za lalkę. Brytyjka miała wówczas zaledwie 23 miesiące.
Kiedy Terri trafiła do szpitala, lekarze natychmiast podjęli walkę o jej życie. Mimo ich starań, dziewczynka straciła nos, stopę oraz obie dłonie. Musiała również przejść blisko 50 bolesnych operacji, które w niewielkim stopniu poprawiły jej wygląd.
Julie Calvesbert mocno przeżyła okaleczenie córki. Pożar, który spowodowała nieumyślnie, zdeformował 90 proc. ciała Terri. – Nigdy już nie będę się czuła gorzej, niż teraz – przyznaje kobieta. – Ten wypadek to moja wina i nikt mi nie wmówi, że jest inaczej.
Obecnie 15-latką opiekuje się wyłącznie jej ojciec. – Wiem, że mama do tej pory przejmuje się tym, co mi zrobiła. To niepotrzebne, bo i tak nie zmieni przeszłości. Ja nie mam do niej żalu i chciałabym, żebyśmy miały ze sobą dobre relacje – podsumowuje Terri.
Maja Zielińska
Zobacz także:
Wstrząsający raport światowej organizacji Save the Children.
Szczepionka antynikotynowa. Czy nowy wynalazek pomoże nałogowym palaczom?
To coś zupełnie nowego i być może rewolucyjnego.