Program „Rodzina 500 plus” od samego początku wzbudzał skrajne emocje. Bardzo często jest wykorzystywany w dyskusji jako przykład „żerowania na budżecie państwa”, a świadczeniobiorcy bywają nazywani „nierobami”. O polityce prorodzinnej mówi się ironicznie i wykorzystując najgorsze stereotypy, zapominając o tym, że wsparcie otrzymuje większość rodziców w kraju. Wkrótce dosłownie wszyscy.
Zobacz również: LIST: „Jestem 30-letnią panną i nie dostaję od państwa nic. W czym dzieciate są lepsze?”
Wprowadzone zmiany zakładają, że 500 zł miesięcznie otrzyma każde dziecko w Polsce. Bez względu na dochody rodziny, kolejność narodzin i liczbę rodzeństwa. Tyczy się to także jedynaków. Ma być sprawiedliwie, ale czy w realny sposób wpłynie na naszą dzietność? Przykład Weroniki pokazuje, że jest na to szansa.
32-latka długo czekała na takie rozwiązanie. Kiedy wreszcie stało się faktem - natychmiast rozpoczęła starania o potomstwo. Gdyby nie to, najprawdopodobniej jeszcze długo nie zostałaby mamą. Dlaczego?
Papilot.pl: Do tej pory 500 plus nie odpowiadało za znaczący przyrost naturalny. Jak myślisz, z czego to wynika?
Ogromnym błędem było kombinowanie rządu, komu dać pieniądze, a komu nie. Tylko od drugiego dziecka, pierwsze wyłącznie przy najniższych dochodach i tak dalej. To nie było jasne i do końca uczciwe. Jeśli ktoś już powiększył rodzinę, to nagle z tego powodu nie zacznie się starać o kolejne pociechy. Największym wyzwaniem jest zachęcenie tych, którzy jeszcze się na to nie zdecydowali.
Czy 500 zł na każde dziecko to zmieni?
Nie wiem oczywiście w jakiej skali, ale mnie ten argument przekonał. Tym bardziej, że już nikt nie mówi o likwidacji programu. Nawet jeśli zmieni się władza, to następcy nie będą mieli odwagi by nam to zabrać. 500+ będzie już zawsze.
Chyba, że budżet państwa wreszcie tego nie wytrzyma.
Jestem w tej kwestii optymistką. Władza musi znaleźć pieniądze na wiele ważnych rzeczy, ale ta jest zdecydowanie najbardziej istotna. Dotyczy większości obywateli i decyduje o naszej przyszłości. Jeśli nie zacznie się rodzić więcej dzieci, to niedługo nasz kraj opustoszeje. Zostaną tylko emeryci. Nie będzie komu pracować, ani dorzucać się do budżetu. Co by się nie działo, to na to pieniędzy nie może zabraknąć.
Zobacz również: „Nazywają mnie 2500”. Elwira ma 28 lat, jest w piątej ciąży i musi się z tego tłumaczyć
Szczerze przyznajesz, że świadczenie wypłacane od pierwszego dziecka przekonało cię do powiększenia rodziny. Nie zostałabyś mamą, gdyby nie ten program?
Nie wiem tak do końca. Jestem za to pewna, że nie rozpoczęłabym starań w tym momencie. Moja sytuacja finansowa nie jest dobra, ani nawet średnia. Z mężem nie mamy własnego mieszkania, ostatnio znowu musieliśmy zmieniać pracę, a równocześnie wszystko drożeje. To nie są okoliczności, żeby z wielkim entuzjazmem starać się o pociechę. Strach oczywiście jest nadal obecny, ale z taką realną kwotą co miesiąc jakoś łatwiej go przezwyciężyć.
Myślisz, że uda wam się wychować dziecko za 500 zł?
Nie jestem naiwna i wiem, że to dużo za mało. Ale gdyby nie program, to już na pewno by nam brakło. Teraz mamy gwarancję, że co by się nie działo, to przelew przyjdzie. W gorszych momentach to może się okazać kwota ratująca całą rodzinę. Dobrze mieć taki plan B.
Czy znasz kogoś, kogo również przekonały budżetowe pieniądze?
Wiem, że moja bliska koleżanka zdecydowała się na drugiego malucha dzięki programowi. Ostatnio rozmawiałam z bezdzietną kuzynką i ona też zaczęła się łamać. A wcześniej uparcie twierdziła, że dziecko to nie dla niej. Na pewno nie da sobie rady finansowo i tak dalej. Nagle jej podejście się zmieniło, bo dostrzegła światełko w tunelu. Myślę, że takich rodziców będzie coraz więcej. Można mieć różne zdanie na ten temat, ale trzeba przyznać, że dano ludziom nadzieję.
Krytycy twierdzą, że jeśli kogoś nie stać na dziecko, to 500+ nagle tego nie zmieni.
Zgadzam się. Mam nadzieję, że nikt nie zdecyduje się na powiększenie rodziny tylko dlatego, że dają za to 5 stówek. To byłaby tragedia dla wszystkich, bo do tego niezbędny jest większy budżet. Zresztą, ja nie wierzę, że ktoś jest aż tak nieodpowiedzialny, by rozmnażać się dla pieniędzy. Gdyby dawali 5000 zł, to pewnie ktoś by się pokusił, ale za kilkaset niewiele można tak naprawdę zrobić. To ma być gwarancja zapewnienia najbardziej podstawowych potrzeb, a nie finansowanie wszystkiego w zastępstwie rodziców. Liczę na to, że wszyscy tak to rozumieją.
Kiedyś polityka społeczna koncentrowała się na najsłabszych, a teraz wszyscy mają dostawać tyle samo. Czy to twoim zdaniem sprawiedliwe?
Skoro wszyscy, to jak najbardziej sprawiedliwe. Zawsze pojawiały się głosy, że bogacze muszą finansować tych, którym gorzej się wiedzie. Teraz te pieniądze będą rozdzielane po równo. Poprawi się biednym, a lepiej sytuowani nie będą się czuli aż tak wykorzystywani. Wszystkie strony na tym wygrywają.
To kiełbasa wyborcza czy przemyślany program?
Politycy zawsze dużo obiecywali. Jeśli coś zaproponowali, ludzie na nich zagłosowali i udało się to wprowadzić w życie - można się tylko cieszyć. Nie wiem jakie są prawdziwe motywacje. Najważniejsze, że to zaczyna dobrze działać. Mam nadzieję, że w przyszłym roku zostanę wreszcie mamą. Wtedy nie będę się zastanawiała, czy dałam się nabrać politykom. Liczy się efekt, a ja o dziecku zawsze marzyłam. Wreszcie mogę sobie na nie pozwolić.
Zobacz również: LIST: „500 zł na każde dziecko działa! Wszystkie moje koleżanki chcą zajść w ciążę”