Dla niektórych posiadanie dziecka to spełnienie marzeń, a dla innych największa życiowa pomyłka. Jedni czują się szczęśliwi, mając u boku istotkę, która obejmuje ich małymi rączkami, ale drudzy patrzą z zazdrością na bezdzietnych. Gdyby tylko mogli, zamieniliby się z nimi rolami. Bycie rodzicem ich przytłacza, mają wrażenie, że omijają je różne przyjemności, a samo dziecko ogranicza w rozwoju i korzystaniu z życia. Jedną z takich osób jest Karolina.
„Przyjaciółka karmiła przy mnie piersią. To obleśne!”
Karolina ma 22 lata. Dwa lata temu urodziła Tymoteusza. Jak tylko dowiedziała się o ciąży, wzięła ślub ze swoim chłopakiem Danielem. Para zamieszkała na piętrze, w domu jego rodziców. Karolina kocha Tymka, ale wolałaby urodzić go później. Ma wrażenie, że najlepsze lata jej życia mijają.
- Mieszkam w małej miejscowości, w której największą atrakcję stanowi ślub lub wesele. Jest tu kilka sklepów, w których zbierają się lokalni pijacy. Większość młodych ludzi powyjeżdżała. Zostałam tylko ja i kilka innych młodych matek. Ponieważ nie mamy ze sobą zbyt wiele wspólnego poza posiadaniem dziecka, unikam z nimi kontaktu. One rozmawiają tylko o dzieciach, a ja wolałabym czasami zapomnieć o Tymku i odprężyć się.
Dziewczyna opowiada, jak wygląda jej codzienność.
- Budzę się wcześnie i karmię dziecko. Potem idę pod prysznic, jem śniadanie i przez jakiś czas bawię się z synem. Kiedy on śpi, ja sprzątam albo przygotowuję obiad. Moją rozrywkę stanowią seriale i niezbyt dobre książki wypożyczone z lokalnej biblioteki. No i spacery z małym. Poza tym jest bardzo monotonnie. Mój mąż mieszka za granicą, gdzie pracuje. Przyjeżdża do nas bardzo rzadko. Chce jak najszybciej zarobić jak najwięcej pieniędzy. Kontaktujemy się wieczorem przez Skype’a.
Są oczywiście teściowie, ale ich towarzystwo mnie nie cieszy. Jedyny plus jest taki, że teściowa mi pomaga, ale nie wtrąca się, jak to często bywa. Jeżeli się spojrzy na moje życie z boku, nie mam źle. Pieniędzy mi nie brakuje, domownicy są w porządku, mąż zarabia, a dziecko jest zdrowe. Mimo to czuję się nieszczęśliwa, a powodem jest dziecko. Bardzo je kocham, ale żałuję, że wpadłam. Wolałabym urodzić Tymka za kilka lat.
Karolina wyznaje, że bardzo zazdrości koleżankom. Te, które nie powychodziły za mąż, wyjechały na studia do dużych miast. Uczą się, chodzą na imprezy, spotykają z facetami i wyjeżdżają za granicę.
- Często się kontaktujemy przez Facebooka, Skype’a czy telefonicznie. Dziewczyny przyjeżdżają też na święta i wtedy możemy spędzić trochę czasu razem. Opowiadają mi o swoich podbojach miłosnych, miejscach, które zwiedziły, potrawach, których spróbowały i rzeczach, które się dowiedziały. Bardzo lubię nasze spotkania, bo mogę chociaż na chwilę oderwać się od spraw macierzyńskich, ale czuję się przy nich taka zacofana. Nigdy nie byłam za granicą. Nigdy nie próbowałam ostryg. W teatrze nie byłam od czasów szkolnych... Mogłabym tak wymieniać i wymieniać.
„Zaszłam w ciążę, ale nie stać mnie na dziecko. Chciałabym oddać je siostrze na wychowanie”
Różnica między mną a nimi jest bardzo duża. One też to widzą, ale są bardzo taktowne. Zachęcają mnie, abym za jakiś czas też rozpoczęła studia. Nie wiem, czy będzie to możliwe. Przeszkadza mi, że mam tylko średnie wykształcenie, ale na pierwszym miejscu jest teraz Tymek. Ja niedługo pójdę do pracy, bo jak mój mąż wróci z zagranicy będziemy budować dom. Wszystkie pieniądze pójdą właśnie na budowę. Nie wiem, kiedy będę mogła pomyśleć o studiach.
Miałam plany przed maturą, zanim wpadłam z Tymkiem. Przez rok chciałam podróżować i pracować za granicą, a dopiero potem zacząć studiować. Planowałam iść na iberystykę i sinologę. Zawsze lubiłam uczyć się języków. Marzyłam też o tym, że kiedyś wyprowadzę się z Polski i zamieszkam we Włoszech. Niestety nigdy się tak nie stanie przez jedną głupią wpadkę. Daniel nie wyobraża sobie życia poza Polską.
Kocham Tymka, ale czuję, że odniosłam życiową porażkę. Mam wrażenie, że odebrał mi wszystko, co najlepsze, czyli perspektywy na rozwój i wyrwanie się z tego kraju. Wiem, że to nie jego wina, bo on sam się na ten świat nie prosił, ale trudno mi zmienić myślenie.
Rodzice pokochali 4-literowe imiona. Są po prostu śliczne
Mam wrażenie, że utkwiłam w pułapce, którą jest bycie mamą. Czy któraś z was ma podobnie? Czy żałujecie, że tak wcześnie urodziłyście dziecko?