Chirurgia plastyczna kojarzy się z działem medycyny tylko dla dorosłych. Implanty piersi, powiększanie pośladków czy lifting zmarszczek to zabiegi upiększające, których małoletni nie potrzebują. Ale to tylko część prawdy - dzieci stanowią coraz większą grupę pacjentów. Rodzice zgłaszają się do specjalisty ze swoimi pociechami, gdy te cierpią z powodu widocznych blizn, naczyniaków czy wrodzonych deformacji.
Zobacz również: Ślicznotki z Instagrama przed operacjami plastycznymi (Mamy sporo zaskakujących zdjęć!)
Czy tak też było tym razem? Sylwia nie ma wątpliwości, że jej córka wymagała pilnej korekty. Ta nie ratowała jej życia, ale miała sprawić, by to stało się lepsze. 11-letnia dziewczynka trafiła na stół operacyjny, a w planach są już kolejne poprawki. Wszystkie mają charakter kosmetyczny, ale młoda mama nie widzi w tym nic złego. Według niej są konieczne, bo w przeciwnym razie dziecko nie mogłoby się normalnie rozwijać.
Fizycznie nie było ku temu żadnych przeciwskazań. Chodzi o młodą psychikę, która mogłaby ucierpieć narażona na przykre komentarze rówieśników. Nasza rozmówczyni nie ma wątpliwości, że chirurgia plastyczna jest po to, aby z niej korzystać. Bez względu na wiek.
Papilot.pl: Dorosły pacjent kliniki chirurgii plastycznej sam dochodzi do wniosku, że musi coś poprawić w swoim wyglądzie. Kto ma decydujący głos, gdy do specjalisty trafia dziecko?
Myślę, że odpowiedzialność można podzielić na pół. W naszym przypadku wyglądało to tak, że słyszałam, jak inne dzieci wyśmiewały moją córkę. Ona też mi się żaliła. Wtedy zapytałam ją, czy chciałaby coś z tym zrobić. Stwierdziła, że tak. Trafiłyśmy na konsultację do chirurga plastyka i po rozmowie z nim moje dziecko wreszcie się uśmiechnęło. Podpisałam zgodę na zabieg, a Nina nie mogła się go doczekać.
To chyba nie jest pół na pół. Inicjatorem byłaś ty sama. Córka nie powiedziała przecież: „mamo, weź mnie do chirurga”.
Takich słów nie użyła, ale zapytała, czy da się coś zrobić z tym problemem. Wtedy poznała dwa scenariusze: jakoś się do tego przyzwyczai albo spróbujemy poszukać pomocy u lekarza. To wyjątkowo dojrzała dziewczynka, która nie szuka dziury w całym. Jeśli twierdziła, że jej to przeszkadza, to znaczy, że tak było naprawdę. Ja jej niczego nie wmawiałam. Wręcz starałam się unikać tematu i budować jej pewność siebie.
Decyzja jednak zapadła: korekta uszu w wieku zaledwie 11 lat.
Dla niezorientowanych w temacie to może być szokujące, ale prawda jest taka, że to i tak dość późno. Tego typu zabiegi przeprowadza się już u 6-latków. Efekt jest trwały i nie trzeba czekać, aż dziecko się całkowicie rozwinie. Nie dam sobie wmówić, że to fanaberia przewrażliwionej matki. Kwalifikacji do zabiegu dokonał wybitny lekarz.
Zawsze to kolejna pacjentka, na której można zarobić.
W tym fachu naciągaczy nie brakuje, ale nie tym razem. Wiem, że ten specjalista nie operuje, kiedy nie ma ku temu bezwzględnych wskazań. I tak ma kolejkę chętnych i na konsultację czeka się nawet kilka miesięcy.
Co było nie tak z uszami córki?
Klasyczny problem - bardzo odstawały. Niemal prostopadle do czaszki, więc nie wyglądało to dobrze. Od najmłodszych lat Nina musiała wysłuchiwać, że jest uszatkiem. Najbardziej lubiła zimę, kiedy uszy można było wygładzić czapką i nie rzucały się tak w oczy. Dlatego nie uważam, że był to zabieg jedynie kosmetyczny i dziwna zachcianka. Być może w ten sposób uratowałam jej psychikę.
Zobacz również: Nieoperacyjna korekta nosa, czyli kiedy zastrzyk zastępuje skalpel (Co za efekty!)
Po operacji nie jest już wyśmiewana i bardziej lubi siebie?
Bez dwóch zdań. To zupełnie inne dziecko. Uśmiechnięte, przebojowe i aż garnie się do ludzi. Kiedyś musiałam ją siłą wypychać, żeby pobawiła się na placu zabaw. Teraz nie chce z niego wracać.
Czyli wszystko wyszło wspaniale, efekt został osiągnięty i Nina też jest zadowolona. Skąd więc pomysł, by zafundować jej kolejką korektę wyglądu?
Stwierdziłam, że trzeba pójść za ciosem. Nawet jeśli ona nie widzi kolejnego problemu, to ten prędzej czy później się pojawi. Chodzi o wielkość jej nosa. Jest zbudowany nieproporcjonalnie i z biegiem lat ten efekt tylko się pogłębi. Wspomniałam o tym nieśmiało chirurgowi i ten powiedział tylko: kiedyś się zobaczy. Nie powiedział, że to głupi pomysł i nie można tego zrobić.
Czym innym jest chyba zmiana położenia uszu, a korekta kształtu nosa. Córka wydaje się na to za młoda.
To już rozstrzygnie specjalista, do którego mam zamiar wybrać się w najbliższych tygodniach. Konsultacja jest już umówiona, a córka też na to czeka.
Czy to nie jest trochę tak, że tym razem problem został jej wmówiony?
Nie ukrywam, że trochę na nią wpłynęłam, ale wyłącznie z troski. Wiem, że za kilka lat mi podziękuje. Jeśli teraz nic z tym nie zrobimy, to w liceum będzie tak zawstydzona kształtem nosa, że ucierpi na tym jej psychika. Lepiej przeprowadzić operację teraz - młode ciało szybciej się regeneruje. I różnica nie będzie aż tak duża, więc zabieg uda się zachować w tajemnicy.
Nawet jeśli lekarz przyzna ci rację i zgodzi się operować - czy nie uważasz, że to trochę inna sytuacja, niż poprzednio? Tym razem to ty zachęcasz dziecko do korekty problemu, którego samo nie dostrzega.
Nie zapominajmy, że to 11-latka, a nie dorosła kobieta świadoma wszystkiego, co ją otacza i jaki będzie miało to wpływ na jej przyszłość. Czasami rodzic musi wkroczyć do akcji, bo widzi, co czai się na horyzoncie. A ja jestem przekonana, że córka, jeśli nic nie zrobimy, wpadnie w ogromne kompleksy z powodu nosa. To bardziej, niż pewne i można na szczęście tego uniknąć.
Skąd pewność, że po tym zabiegu nie wymyślisz czegoś jeszcze?
Wiem tylko, że robię to wszystko w dobrej wierze i dla niej. To nie tak, że chcę sobie upiększyć córeczkę, bo natura nie dała mi tak ładnej, jak chciałam. Jak dla mnie mogłaby dalej chodzić z odstającymi uszami i za dużym nosem. Ale wiem, jak reagują inni, więc nie dało się tego uniknąć.
W swoim wyglądzie też chciałabyś coś poprawić?
Korzystam z dobrodziejstw, jakie daje chirurgia plastyczna i medycyna estetyczna od lat. Można powiedzieć, że teraz to rodzinna tradycja.
Zobacz również: 7-latka zrobiła sobie operację plastyczną! ZA POZWOLENIEM RODZICÓW (Zdjęcia "przed" i "po")