Wyznanie Oli: „Przez dziecko zaprzepaściłam karierę. Żałuję, że zostałam matką”

Kobieta zazdrości bezdzietnym koleżankom.
Wyznanie Oli: „Przez dziecko zaprzepaściłam karierę. Żałuję, że zostałam matką”
Fot. iStock
25.05.2018

Kobiety, które nie czują instynktu macierzyńskiego albo żałują urodzenia dziecka, są w Polsce napiętnowane. W poglądach ludzi dominuje przekonanie, że jedyną słuszną drogą kobiety jest macierzyństwo i znalezienie w nim spełnienia. Życie pokazuje, że niekoniecznie musi tak być. Są kobiety, które się rozwijają, a efekty ich pracy są przydatne dla wielu ludzi. Nie można też zapomnieć o kobietach poświęcających się pracom społecznym czy też zakonnicach.

Nowy trend: Rodzice nadają dzieciom... roślinne imiona

Te kobiety, które odstępują od reguły, nie mają łatwego życia. Inni ludzie zdają się ich nie rozumieć. Mało tego – nawet się nie starają. Jest to widoczne zwłaszcza w małych społecznościach, gdzie każdy wie wszystko o swoim sąsiedzie i wtrąca się w jego życie.

Ola co prawda mieszka w dużym mieście, ale chętnych do udzielania jej rad nie brakuje. Zwłaszcza w temacie dzieci. Ona sama nie chce o tym słyszeć. Żałuje urodzenia swojego potomka i zastanawia się, jak teraz wyglądałoby jej życie. Ola fantazjuje o karierze i podróżach.

 - Sama jestem sobie winna – zaczyna Ola. - W wieku 25 lat urodziłam dziecko – Mateusza. Wszystko było zaplanowane, a ja cieszyłam się. Od tego czasu minęły trzy lata. W ich trakcie uświadomiłam sobie, co mnie ominęło.

zaprzepaszczona kariera

Fot. unsplash.com

Moje koleżanki są korpoludkami. Zaczynają pracę o 9, kończą ją o 17. Potem wracają do domu, gdzie mogą robić, co chcą. Nie ma w nim płaczącego dziecka, męża oczekującego obiadu i „pomocnej” teściowej. Mogą wziąć prysznic, zamówić pizzę i obejrzeć nowy odcinek ulubionego serialu. Albo wyjść na piwo ze znajomymi i wrócić do domu dopiero w środku nocy. Kto im zabroni? Są paniami swojego życia.

Pensję wydają tylko na siebie. Mogą sobie pozwolić na drogie ciuchy z sieciówek. Przeciętnie wydają na nie miesięcznie kilkaset złotych. A ja? Od czasu do czasu odwiedzę okoliczny bazarek albo pobuszuję po second handach. Jak teściowa albo mąż zgodzą się zająć dzieckiem.

To prawda, że przeważnie wynajmują kawalerki albo pokoje. Mimo wszystko stać je na to, aby miesięcznie odłożyć 1000 zł. Sporo zostaje im też na przyjemności. Żyć nie umierać. Za jakiś czas uzbierają na swoje mieszkania. Niektóre kupią coś ze swoimi partnerami. I dopiero wtedy pomyślą o dziecku. Ja mogę sobie pluć w brodę, że tak nie zrobiłam. Mieszkam u teściów i jestem zależna finansowo od męża. Co z tego, że mieszkamy w domu, mamy dla siebie całe piętro i teoretycznie niczego mi nie brakuje? Wiem, że dla wielu osób jestem spełnioną mamą. Jednak rzeczywistość przedstawia się inaczej...

Ola szczerze wyznaje, że żałuje decyzji o urodzeniu dziecka w tym wieku.

zaprzepaszczona kariera

Fot. unsplash.com

Nie chcę mówić, że nie kocham swojego dziecka, bo czuję z nim ogromną więź i nie dałabym mu zrobić krzywdy. Mimo wszystko żałuję, że się na nie zdecydowałam w wieku 25 lat. Nie jestem z tych mam od „ochów” i „achów”. Nie zachwycałam się pierwszym ząbkiem, siadaniem na nocniku, pierwszym słowem i tak dalej. Stanowiły naturalną kolej rzeczy. Pamiętam, że mój mąż powiedział, że z czasem będę się cieszyć, że odchowałam dziecko, a moje koleżanki dopiero wtedy będą siedzieć w pieluchach. No nie wiem, może i coś w tym jest.

Kobieta opowiada o trudzie wychowania podczas ostatnich trzech lat.

- Ciągle chodziłam niewyspana, a każdy dzień był taki sam. Mnóstwo czasu schodziło mi na pranie, prasowanie, sprzątnie i przygotowywanie posiłków. Do tego dochodził płacz i marudzenie dziecka.

Gdyby nie teściowa i mąż, pewnie bym się załamała. Bardzo mi pomagają, chociaż muszę też znosić ich uwagi. Na przykład, żebym bardziej się starała, spędzała z Mateuszem więcej czasu na zabawie i była przy nim pogodna. Wiem, że uważają mnie za złą matkę. Niestety nie potrafię inaczej. Coraz częściej myślę o tym, co mnie w życiu ominęło.

Ola podkreśla, że w jej przypadku nie chodzi o samo przemęczenie, ale poczucie straconej szansy w życiu.

- Skończyłam studia, ale zamiast szukać pracy, wyszłam za mąż. Teściowie oddali nam do dyspozycji piętro. Zaczęliśmy się starać z mężem o dziecko i urodził się Mateusz. Na początku cieszyłam się i byłam szczęśliwa, ale szybko mi przeszło. Myślę, że jestem typem kobiety, która nie jest stworzona do macierzyństwa.

zaprzepaszczona kariera

Fot. unsplash.com

Gdybym poszła do pracy, teraz zarabiałabym sporo pieniędzy. Byłabym niezależna. Mogłabym spełnić niektóre marzenia, na przykład jechać do Stanów Zjednoczonych czy Meksyku. A ja sama rzuciłam sobie kłodę pod nogi.

9 typów najbardziej wkurzających matek

Jakiś czas temu zaczęłam szukać pracy. Chciałam wysłać Mateusza do przedszkola i wreszcie wziąć się za rozwój. Problem w tym, że nie mam żadnego doświadczenia zawodowego. Nikt się do mnie nie odezwał. Szukam pracy w zawodzie, ale telefon milczy.

Z dnia na dzień robię się coraz bardziej przygnębiona. Ogarnia mnie desperacja, bo uświadamiam sobie, że być może zostały mi tylko same kiepskie opcje, czyli byle jaka praca biurowa za marne grosze.

Mojej sytuacji nie poprawia gderanie męża i teściowej, którzy namawiają mnie na kolejne dziecko. Powtarzają, że to niedobrze, aby Mateusz był jedynakiem. Ten temat powraca w rozmowach bardzo często. Mówię im, że nie chcę, ale oni chyba wychodzą z założenia, że mnie przekonają. Myślę, że gdybym uległa tym namowom, to byłby zupełny koniec mojej kariery zawodowej.

Właściwie to nie wiem, po co zwierzam się z tego wszystkiego. Chyba miałam nadzieję, że poczuję się lepiej, gdy wszystko z siebie wyrzucę, ale tak się nie stało. Moje beznadziejne życie dobija mnie i nie mogę przestać o tym myśleć.

Tylko nie zrozumcie mnie źle. Ja kocham swojego synka, tylko czasem zastanawiam się, czy  nie było lepiej  zdecydować się na macierzyństwo po 30-tce. Miałabym już jakieś doświadczenie zawodowe i być może lepsze perspektywy na zawodową przyszłość...

Polecane wideo

Komentarze (50)
Ocena: 4.86 / 5
koko (Ocena: 4) 11.03.2020 12:09
Urodziłam dziecko po 40 i żadnego ordynatora nie było, kłamiesz. Nie ma takiego obowiązku. A ciąże zagro zone miały młode mamuśki palące w WC fajki...
odpowiedz
Friday (Ocena: 5) 30.01.2019 10:52
Tez bym podziekowala tesciowej. Matka 7 latka, bezglutenowca, pracujaca intelektualnie po nocach, bo w dzien- dziecko. Mąż pomaga jak może, ale też ledwo żyje, bo zrabia na dom. Zero pomocy. 3ka dziadkow juz nie zyje. Jedna babcia daleko. Ledwo zyjemy. Zeby nie karmic dziecka smieciami, przygotowujemy drogie zarcie (plusy sa oczywiste- dzieciak ma ZERO dziur w zebach). Ale bez pomocy jest ZARABISCIE CIEZKO. No i po nocach nie mozna bez konca pracowac. Pozdrawiam wszystkie mamy, szczególnie ktore nie maja znikad pomocy :) Ps. nie mowcie o sasiadkach, kolezankach itd, bo jak czlowiek ledwo ograrnia dzien za dniem, w miescie, w ktorym mieszka ledwo kilka lat, to ani znajomych sie nie ma, ani przyjaciół. I wynika to po prostu z braku czasu. Ps. Wiek tutaj nie ma znaczenia.
odpowiedz
Lena (Ocena: 5) 22.06.2018 10:03
Jestem mamą po 30-ce. Jak przyjechałam do szpitala do porodu wezwano ordynatora, ponieważ pierwsze dziecko po 31 roku życia. Było bardzo upokarzające. Teraz niedługo mały kończy 2 lata. I chciałam powiedzieć, że dobrze zrobiłaś. Po 30 jest bardzo ciężko wstawać nocami do niemowlaka. Pamiętam siebie w wieku 25 lat, mogłam nie spać nocami i nie czuć zmęczenia. Teraz to się zmieniło.Nie mam sił, wracam z pracy, robię twoją wymarzoną karierę, a chciałabym bawić się ze swoim dzieckiem i partnerem, a nie siedzieć w papierach. Pracę można znaleźć w każdym wieku, a dziec urodzić? I osobno zdane o teściowej. Bardzo podziękuj jej że tobie pomaga. Ponieważ niektóre z nas muszą radzić sobie same po powrocie z korpo do domu, gdzie tak samo trzeba gotować obiadki i ogarniać wszystkich. Pozdrawiam.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 28.05.2018 10:07
ojej
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 26.05.2018 16:10
Następna ''panienka'' ani do życia ani do pracy.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie