W Polsce skromne przyjęcia powoli stają się zapomnieniem. W organizację coraz częściej angażujemy fachowców i zamawiamy produkty z wyższej półki cenowej. To dotyczy zarówno takich okazji jak baby shower, komunia, chrzciny, 18-stka, zdobycie dyplomu, jak i zwykłe urodziny. Ci, którzy mogą sobie pozwolić, aby zaszaleć, prześcigają się wzajemnie w zapewnianiu atrakcji i silą się na oryginalność. Pragną dorównać innym, a czasami także pokazać swoje bogactwo.
Rodzice szukają pomysłów na imię dla dziecka w... dziełach Szekspira. Brzmią naprawdę pięknie
Sylwia nie narzeka na biedę, dlatego mogła zorganizować 8-letniej córce wystawne urodziny. Odbyły się one w wynajętym lokalu, a Sylwia zadbała o to, aby goście się nie nudzili i jedli przysmaki.
Kobieta wydała na przyjęcie kilka tysięcy złotych i zadbała o każdy szczegół. Uważa, że rodzice zaproszonych dzieci powinni postarać się tak samo. Sylwia narzeka zwłaszcza na prezenty, które dostała jej córka – Diana.
W ostatni weekend odbyły się urodziny mojej Diany. Świętowała ósme urodziny. Ponieważ wiele moich znajomych organizuje swoim pociechom ekskluzywne przyjęcia, nie chciałam ustępować im kroku. Tym bardziej, że mnie na to stać. Poza tym Diana bardzo mnie o to prosiła. Czy mogłam odmówić własnemu dziecku? Oczywiście, że nie.
Fot. unsplash.com
Sylwia zdecydowała się na wynajęcie drogiego lokalu. Zatrudniła animatorkę, klauna, dziewczynę przebraną za Śpiącą Królewnę i kobietę, która malowała twarze. Zamówiła tort za kilkaset złotych, trzy dania na ciepło, przekąski, owoce, ciasto i słodycze. Do tego pojawił się candy bar.
- Byłam zachwycona przyjęciem, które zorganizowałam. Sala została udekorowana na różowo. Motywem przewodnim była bajka o Śpiącej Królewnie. Zamówiłam spersonalizowane dodatki takie jak serwetki z imionami dzieci, wielki transparent i balony ósemki.
Dziewczynki przybyły ubrane na różowo, a chłopcy na niebiesko. Taki był plan. Dzećmi zajmowała się animatorka i dziewczyna przebrana za Śpiącą Królewnę. Potem one miały przerwę, a do akcji wkroczył klaun i kobieta, która malowała dzieciom twarze. W międzyczasie była przerwa na posiłki.
Dzieci bawiły się świetnie! Zabawa trwała do 22.00, a niektóre chciały zostać dłużej. Bardzo mnie to ucieszyło. Wiem, że ich zachwyt przełoży się na relacje z Dianą. Niestety jedna rzecz popsuła urodziny. Chodzi o prezenty, które dostała moja córka.
Sylwia twierdzi, że nie jest materialistką, ale niektóre podarunki były zbyt tanie i nieodpowiednie.
Fot. unsplash.com
- Na imprezę została zaproszona cała klasa mojej córki, poza tym dzieci krewnych i dzieci z sąsiedztwa. Przed nikim nie ukrywałam, że szykuje się droga impreza. Rodzice zaproszonych dzieciaków wiedzieli o wszystkich atrakcjach i ile mniej więcej będzie to kosztowało. Byłam pewna, że przyniosą stosowne prezenty, ale bardzo się rozczarowałam. Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy są bogaci i wiele rodzin żyje skromnie. Nie rozumiem tylko po co w takim razie pozwolili swoim dzieciom przyjść? Sami nie organizują urodzin swoim dzieciom i nawet odpowiedniego prezentu nie kupią.
Kobieta opowiada, co dostała Diana
- Po zjedzeniu tortu odbyło sie rozpakowywanie prezentów. Diana dostała m. in. torebkę z Elsą, lalkę Barbie, zestaw filiżanek i talerzyków dla lalek, zestaw edukacyjny do robienia błyszczyków, grę logiczną oraz bardzo fajny zestaw przyborów szkolnych. Było też kilka zupełnie nietrafionych rzeczy.
W jednej paczce Diana znalazła sama słodycze. Ich wygląd wskazywał na pochodzenie z dyskontu. Opakowanie zawierało ptasie mleczko i paczkę gum do żucia. Z innej wydobyła brelok i czekoladę. Był też prezent, na który składała się kolorowa gazetka, prezent – torcik wedlowski i prezent – długopis z czekoladą. Znalazło się też dziecko, które nic nie przyniosło.
Widziałam po minie Diany, że jest bardzo rozczarowana. Szybko podeszłam do niej i powiedziałam, żeby nic nie mówiła. Przecież nie będziemy robić przykrości tym dzieciom. Nie ich wina, że rodzice się nie starają, aby lepiej prosperować finansowo.
Fot. unsplash.com
Ogólnie jestem zniesmaczona. Wszyscy doskonale wiedzieli, że szykuje się droga impreza. Gdybym ja nie miała pieniędzy na zorganizowanie zabawy dla swojego dziecka, nie puściłabym go na urodziny do innego dziecka. O braku pieniędzy na pożądny prezent już nie wspominając.
Zapłakana 15-latka żali się, że dostaje tylko 3500 zł kieszonkowego. „Czuję się jak wieśniaczka!”
Wiem, że pieniądze nie są najważniejsze i liczy się przede wszystkim zabawa. Mimo wszystko oczekiwałam jakiegoś rewanżu. Poza tym to dzień mojej córki. Jak każde dziecko najbardziej czekała na prezenty i liczyła na coś fajnego. A tymczasem znalazła takie niewypały.
Słodycze okazały się niezbyt smaczne. Dlugopis szybko się wypisał, a gazetka powędrowała do kosza na śmieci. Nie pozwalam córce na czytanie takich głupot.
Następnym razem chyba nie zaprosimy niektórych dzieci. Najadły się u mnie, napiły, świetnie się bawiły, a w zamian przyniosły jakąś taniochę zamiast normalnego prezentu.
Myślicie, że dzieci, których rodziców nie stać na prezent, nie powinny przychodzić na urodziny swoich kolegów i koleżanek?