Niszczenie cudzych rzeczy przez dzieci to obecnie bardzo drażliwa kwestia. Wiele osób twierdzi, że matki powinny bardziej pilnować swoich pociech, zwłaszcza gdy są gdzieś z wizytą albo znajdują się w publicznym miejscu. Wtedy wystarczy chwila nieuwagi, aby doszło do nieszczęścia, za które trzeba będzie słono zapłacić. Co prawda niektóre osoby uważają, że dziecka nie zawsze da się dopilnować i nie można obwiniać matki za każde przewinienie jej potomka, ale wydają się należeć do mniejszości.
Jeśli masz to na sumieniu - NIE MOŻESZ zostać matką chrzestną
Na naszej skrzynce pocztowej pojawił się e-mail od Anity – 27-letniej mieszkanki Warszawy, która ma nietypowy problem. Postanowiła się zwrócić z prośbą do was o uczciwą, obiektywną ocenę sytuacji. Chodzi o dziecko koleżanki, które zniszczyło jej coś cennego.
Anita szczegółowo opisuje wydarzenie, do którego doszło.
- W ostatni poniedziałek doszło do bardzo nieprzyjemnego zdarzenia w moim domu. Z zapowiedzianą wizytą przyszła do mnie koleżanka. Przyprowadziła ze sobą sześcioletniego syna – Franka. Piłyśmy kawę i rozmawiałyśmy w najlepsze, gdy usłyszałam huk dobiegający z sąsiedniego pokoju. Natychmiast tam pobiegłam. Moim oczom ukazał się okropny widok. Na podłodze leżał mój latop – zupełnie roztrzaskany...
W pierwszej chwili miałam ochotę nakrzyczeć na dzieciaka, ale powstrzymałam się ze względu na relację łączącą mnie z jego matką. Zresztą ona pojawiła się obok mnie po chwili i ochrzaniła syna. Dzieciak się popłakał, a koleżanka przeprosiła za wszystko i wyszła. Widziałam, że była smutna, a jej przeprosiny wyglądały na szczere.
Fot. unsplash.com
Sprawa jest poważna, ponieważ na laptopie znajdowała się praca dyplomowa Anity. Już nie wspominając o stracie samego sprzętu, który kosztował ponad 2 tys. zł.
- Laptopa uratować się nie da. Trzeba będzie kupić nowy. Zakup wyniesie około 2 tys. zł. Do tego wydam jeszcze kilkaset złotych na odzyskanie danych ze zniszczonego laptopa. Jestem zrozpaczona.
Nie chodzi o to, że nas nie stać. Mamy pieniądze, ale nie tyle, aby co chwila kupować nowy sprzęt. Pieniądze nie rosną na drzewie i ciężko na nie pracujemy. Nie ukrywam – jestem zła na koleżankę. Drzwi do pokoju, w którym leżał laptop, były zamknięte. Dziecko samo je otworzyło, a następnie dotknęło rzeczy, która do niego nie należała. Myślę, że sześciolatek nie jest już niczego nieświadomym brzdącem, ale powinien wiedzieć, że nie rusza się cudzych rzeczy, a zwłaszcza drogiego sprzętu.
Beata, czyli koleżanka, ponosi za to odpowiedzialność. To jej zadaniem jest wychować dziecko i przypilnować je, gdy idzie do kogoś z wizytą. Co prawda do tej pory takie zaniedbanie jej się nie zdarzyło i równie dobrze można uznać incydent za wyjątkowego pecha, ale przecież mnie będzie to bardzo dużo kosztowało. Laptop był prawie nowy. Miałam go dopiero od roku. Teraz korzystam z laptopa mojego męża, który też jest wściekły, ponieważ potrzebuje go w równym stopniu, co ja. Ja niedługo będę musiała oddać promotorowi całą pracę magisterską, a on na nim pracuje z domu! Dlatego w weekend idę na zakupy, bo przecież tak dłużej żyć nie można.
Fot. unsplash.com
Anita, pomimo swojej złości na Beatę, zastanawia się, czy powinna ją prosić o zwrot pieniędzy. Całość, czyli suma pieniędzy za zniszczony sprzęt oraz za odzyskanie danych przez specjalistę, wyniesie trochę ponad 3 tys. złotych.
Ty też możesz mieć ROYAL BABY. Wystarczy, że nadasz dziecku jedno z tych imion
- Moja koleżanka nie ma pieniędzy. Ona i jej mąż nie najlepiej prosperują. Wiem też, że mają kredyt na mieszkanie. Nie jest im łatwo. Dlatego waham się, czy upominać się o jakiekolwiek pieniądze. My nie mamy żadnego długu i wiedzie nam się znacznie lepiej.
Z drugiej strony, jeżeli nic nie zrobię, poniosę przez jej dziecko sporą stratę finansową. Tu nie chodzi o 200-300 zł, ale o 3 tysiące!
Mój mąż twierdzi, żebym coś jej powiedziała, bo to niemożliwe, żebyśmy mieli ponieść takie koszty przez jej nieuwagę. Jego zdaniem Beata musi brać odpowiedzialność za wybryki małego i chociaż jest mu jej szkoda, uważa, że mogła bardziej uważać na dziecko. Drzwi do pokoju były zamknięte, więc to nie nasza wina. A nawet gdyby laptop stał pod naszym nosem, ona i tak odpowiada za Franka i wszystko, co on zrobi. Takie jest stanowisko Sebastiana w tej sprawie.
Fot. unsplash.com
Mężczyzna powiedział Anicie, żeby zadzwoniła do Beaty, poinformowała ją o kosztach poniesionych w związku ze zniszczeniem laptopa i poczekała na to, co powie. Według niego brak pieniędzy nie jest żadną wymówką. Beata mogłaby zwracać pieniądze w ratach. Co do czasu spłaty, poszliby jej na rękę.
Ja mam mieszane uczucia. Przyznam, że trochę się krępuję. Beata jest moją wieloletnią koleżanką i źle mi z tym, że miałabym poprosić ją o zwrot pieniędzy. Zwłaszcza, gdy wiem o jej trudnej sytuacji. A generalnie to uważam, że ona sama powinna się zainteresować sprawą i zadzwonić. Tymczasem ona milczy.
Nie wiem, co zrobić. Puścić to płazem czy spróbować w jakiś sposób zadziałać. A jeśli tak, to w jaki?