„W ostatniej chwili wycofałam się z adopcji. Paulinka nie będzie miała nowej mamy”

Dominika miała przygarnąć 4-latkę. Dlaczego ostatecznie zrezygnowała?
„W ostatniej chwili wycofałam się z adopcji. Paulinka nie będzie miała nowej mamy”
Fot. iStock
10.02.2018

W Polsce instytucja adopcji wciąż nie jest tak popularna, jak powinna. Traktowana jest jako ostateczność - kiedy nie będę w stanie urodzić własnego dziecka, to w najgorszej sytuacji przygarnę cudze. Bardzo rzadko zdarza się, by płodne pary decydowały się na taki krok. Dominika nie była więc wyjątkiem. Przez 3 lata starała się z mężem o potomstwo, a kiedy wszystkie metody zawiodły - postanowili pomóc komuś, kto bardzo potrzebuje rodzicielskiej miłości.

Wybór padł na 4-latkę, z którą zapoznał ich ośrodek adopcyjny. Nasza bohaterka twierdzi, że była to miłość od pierwszego wejrzenia. Para krok po kroku realizowała kolejne formalności, by nareszcie stworzyć upragnioną rodzinę. Było już bardzo blisko, ale wtedy się wycofali. Osierocona dziewczynka jednak nie będzie miała mamy i taty.  W rozmowie z nami kobieta zdradza, dlaczego ta trudna historia tak się potoczyła i czy nadal myśli o Paulince, która prawie została jej córką.

I to pomimo tego, że jak podejrzewa, na pewno zostanie brutalnie osądzona. W końcu sama dała nadzieję małemu dziecku, by później ją bezlitośnie odebrać…

Zobacz również: LIST: „Poród przez cesarkę to żadne narodziny. Raczej WYDOBYCINY!”

wycofanie się z adopcji

fot. Unsplash

Papilot.pl: Mówi się, że adopcja to rozwiązanie ostateczne. Dla ciebie i męża też?

Dominika: W pewnym sensie tak, chociaż nie próbowaliśmy sztucznego zapłodnienia. Wszystkie naturalne i mniej inwazyjne metody zawiodły. Byliśmy już tym zmęczeni i tak naprawdę nie wierzyliśmy w powodzenie żadnej z nich. To trwało za długo, bo prawie 3 lata od ślubu. Inaczej wyobrażaliśmy sobie nasze wspólne życie.

Kto pierwszy pomyślał i zaproponował: czas na adopcję?

Ja. Mąż nigdy tego nie wykluczał, a ja próbowałam walczyć do końca. Wreszcie sytuacja stała się tak beznadziejna, że pogodziłam się z nią. Sama nie urodzę, ale to nie oznacza, że nie mogę komuś dać kochającego domu. Rzuciłam propozycję - zróbmy to inaczej. On od razu przytaknął, bo od dawna o tym myślał. Chwil zwątpienia było sporo, bo procedura adopcyjna nie należy do najprostszych i najprzyjemniejszych.

Może w ten sposób sprawdzana jest rzeczywista gotowość rodziców do wzięcia odpowiedzialności za adoptowane dziecko?

Wątpię. To raczej kwestia typowo polskiej machiny urzędniczej, w której nie liczą się emocje, ale papierki. W każdym razie, my prawie przeszliśmy do samego końca. Gdyby nie nowe okoliczności, to dziś bylibyśmy rodzicami Paulinki. Miałaby 6 lat.

Dlaczego akurat ona?

Tak nas dopasowano i nadal uważam, że zrobiono to bardzo dobrze. Cudowna, śliczna i grzeczna dziewczynka. Z trudną przeszłością, ale na szczęście za mała, by wszystko pamiętać.

Zobacz również: LIST: „500+ to za mało! Dałam się nabrać i urodziłam, a pieniędzy nie starcza na nic”

wycofanie się z adopcji

fot. Unsplash

Jak wyobrażałaś sobie życie z dzieckiem urodzonym przez kogoś innego?

Całkiem normalnie. Miałam zostać jej mamą, mój mąż - ojcem i mieliśmy stworzyć rodzinę. Oczywiście, ona wiedziałaby doskonale, że to nowa sytuacja i nie zawsze było tak różowo, ale chciałam dać jej poczucie, że prawdziwa miłość istnieje. Jedyne, czego się obawiałam, to komentarzy wścibskich ludzi. Od razu byłaby sensacja, że przygarnęliśmy cudze dziecko, bo przecież w ciąży nie chodziłam, a Paulinka na noworodka nie wygląda.

Czy wszyscy w twoim otoczeniu popierali tę decyzję?

Myślałam, że będą z tym problemy, ale nie. Zarówno rodzice, teściowie, jak i rodzeństwo byli pozytywnie nastawieni. Moja mama zawsze mówiła „co słychać u mojej wnusi?”, podobnie jak mama męża. Oni wszyscy ją pokochali. Dzięki takiej reakcji nabrałam pewności, że robię dobrze i ten szalony plan ma prawo się udać.

Mało brakowało, a zostalibyście rodzicami adopcyjnymi.

Tak, to była kwestia kilku tygodni. Machina ruszyła i za chwilę cały proces miał się zakończyć. Ale nagle wszystko się zmieniło. Sytuacja nas przerosła i musieliśmy się wycofać. Dowiedziałam się, że jestem w ciąży, chociaż już zupełnie nie brałam tego pod uwagę. Cud albo przypadek - niech każdy oceni. Nagle mam zostać mamą dwójki dzieci - biologicznego i adoptowanego. Mieć w domu noworodka i 4-latkę po przejściach. To było dla mnie zdecydowanie za dużo.

Sytuacja cię przerosła?

Nie wstydzę się tego. Dokładnie tak było. Musiałam ustalić priorytety.

Zobacz również: Szok! Popularna aplikacja antykoncepcyjna zawiodła aż 37 kobiet!

wycofanie się z adopcji

fot. Unsplash

Priorytetem było dziecko, które nosiłaś we własnym łonie.

Myślę, że to całkowicie naturalne. Chyba każda kobieta tak by zareagowała i postąpiła. A jeśli nie była w podobnej sytuacji, to niech nie ocenia. Nie ma sensu gdybać, bo tak silne emocje utrudniają logiczne myślenie. Mówiąc brutalnie - moje dziecko już tu było, w moim brzuchu, a Paulinka jeszcze moim dzieckiem oficjalnie nie została. Musiałam wybierać. Ktoś powie, że mogłam chwycić byka za rogi i poradzić sobie z jedną i drugą sytuacją. Ja uważam, że nie mogłam.

Dlaczego?

Adopcja to ogromny stres, a w ciąży potrzebowałam spokoju. Rezygnacja i tak kosztowała mnie sporo nerwów. Nie wyobrażam sobie, że miałabym wprowadzić do rodziny kilkuletnią dziewczynkę i nie móc jej poświecić całej uwagi i mojego czasu. Przecież w tej samej chwili miałabym przy sobie maleństwo całkowicie zależne ode mnie. To za dużo i chociaż jest mi bardzo przykro, to nie mogłam inaczej postąpić.

Powiedziałaś to Paulince?

Odważyłam się na ostatnie spotkanie, zanim poinformowałam ośrodek adopcyjny. Powiedziałam jej uczciwie, że będę miała dzidziusia i na razie muszę myśleć głównie o nim. Była zawiedziona. Pewnie straciła wiarę w ludzi. Ale ja naprawdę nie miałam wyjścia. Nie wiem też, jakie były jej dalsze losy. Nikt mnie nie informuje. Może nadal przebywa w rodzinie zastępczej? A może ma już nową mamę? Tego nie wiem.

Ty wiesz, że postąpiłaś słusznie. A inni?

Pojawiły się komentarze, że zrobiłam dziecku wodę z mózgu, oszukałam, pozbawiłam nadziei i tak dalej. Dlatego nie życzę nikomu podobnych dylematów.

Polecane wideo

Komentarze (67)
Ocena: 4.84 / 5
gość (Ocena: 5) 09.10.2019 00:27
Dobrze zrobiłaś, że zrezygnowałaś. Ta cała adopcja, przygotowania do niej, to jedna wielka ściema. Po pierwsze adoptując dziecko nie wiele o nim wiadomo, o matce, ojcu, stanie zdrowia fizycznym i psychicznym. Nie wiadomo czy matka piła, ćpała itd. a to ma wpływ na późniejszy rozwój. Im dłużej dziecko funkcjonowało w patologicznej rodzinie tym gorzej. Małe są szanse, że dziecko dobrze się zaklimatyzuje w nowej rodzinie - tu górę biorą geny i żadna terapia w tym nie pomoże. Druga rzecz, to jak już popełnicie błąd adopcji, to nikogo już nie będzie interesowało co się dzieje z dzieckiem, a na pomoc instytucji też nie ma co liczyć - totalna psychologia. W szkole nie będzie współpracy przy wychowaniu dziecka i kolejne problemy w nauce i zachowaniu. Za wszystkie złe rzeczy obwiniani będą rodzice, bo nauczyciele i psycholodzy szkoleni nie mają pojęcia o potrzebach tych dzieci. Te dzieci testują na maksa przysposobiających chcą udowodnić, że znów zostaną odrzucone i bardzo często, to im się udaje. Po kilku latach rodzice adopcyjni sami muszą się leczyć nawet psychiatryczne - szkoda zdrowia... Jak już ktoś z Was się zdecydował na adopcję, to radzę adopcję nie pełną, bo za kilka lat jedynym wyjściem z tego toksycznego związku może okazać się tylko rozwiązanie adopcji. Do tych, którzy tak potępiają zachowanie bohaterki tekstu czy rozwiązanie adopcji, niech weźcie sobie takie dziecko chociaż na kilka miesięcy jako rodzina zastępcza i dopiero piszcie komentarze...
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 05.10.2019 12:52
Typowa sytuacja adopcyjna. Kobieta mysli ze jest bezplodna, adoptuje dziecka a potem rodzi dzieci i oddaje dziecko z powrotem do domu dziecka. To powinno być karane więzieniem albo wręcz odebraniem biologicznego dziecka.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 02.11.2018 14:12
Dobrze zrobiłaś, że zrezygnowałaś z adopcji. Mała zrobiłaby z Waszego życia piekło. Mówię to z własnego doświadczenia- jestem matka adopcyjna dwójki dzieci i zrobiły z naszej rodziny patologię w pełnym tego stopnia znaczeniu. 12 latka i 14 latek pala, pija, ćpaja różne substancje psychoaktywne. Każda próba ukrócenia takiego zchowania konczy sie buntem z ich strony. Żałuję decyzji o adopcji i będę żałować do końca życia. Lada moment skończy się moje małżeństwo - tak "wspaniale" manipuluja moim mężem i jego rodzina. Z moja rodzina nie maja kontaktu - nie lubia sie z wzajemnościa.
odpowiedz
Lilka (Ocena: 3) 14.02.2018 13:33
Ja miałam trochę inną sytuacje... w dniu, kiedy uprawomocniło się postanowienie o przysposobieniu naszej małej 5-letniej córeczki okazało się, ze jestem w ciazy. Miałam wątpliwości co do adopcji , czy składać pozew o rozwiązanie przysposobienia i w ogóle ... co robić ?? Porozmawiałam z psychologiem, który bardzo mi pomógł w konsekwencji mówiąc ze na pewno damy radę. Było cholernie ciężko , starsza córka wymagała sporo atencji , była zazdrosna o młodsza siostrę, robiła jej na złość , przeszkadzała w śnie czy podczas codziennych czynności. Z tego wszystkiego na 2 miesiące starsza córka zamieszkała z moja mama za co obraziła sie na mnie i męża. Dopiero kiedy młodsza córka miała 2 lata , sytuacja się unormowała ale było bardzo ciężko, miałam kryzys , depresje , chodziłam na sesje terapii rodzinnej z mężem. Także nie oceniajcie , nie znając sytuacji !!!
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 12.02.2018 08:14
Ten, kto starał się o adopcję dziecka wie, że ten list to ściema.
zobacz odpowiedzi (2)

Polecane dla Ciebie