Coraz częściej mówi się o tym, że priorytety współczesnych młodych kobiet są zupełnie inne, niż ich matek, a tym bardziej babć. I chyba coś w tym jest. Pochłaniają nas studia, kariera, zdobywanie nowych doświadczeń, relacje towarzyskie czy podróże. Z formalizacją związku i powiększeniem rodziny czekamy na lepszy moment. Statystycznie dzieje się to w okolicach trzydziestki, jeśli nie później.
Ale to nie oznacza, że nie ma wśród nas i takich, dla których to domowe ognisko jest najważniejsze. Justyna jest na to najlepszym dowodem. 29-latka z Krakowa ma trójkę dzieci, a czwarte jest już w drodze. Zawsze może liczyć na wsparcie kochającego męża. Z oczywistych względów nie może sobie pozwolić na karierę zawodową, bo w ostatnich latach zachodzi w jedną ciążę po drugiej. I wbrew pozorom, nie jest to efekt wpadki, ale przemyślana strategia.
To jednak nie wszystkim się podoba. Młoda mama, zamiast słów uznania, wciąż słyszy pod swoim adresem epitety. Najczęściej, że jest dzieciorobem. A ostatnio, że przemawia przez nią zachłanność i kolejne dzieci rodzi dla „500 plus”.
Zobacz również: Jej reakcja na PORONIENIE zszokowała internautów: „Powinnam być smutna, a czuję się wdzięczna!”
źródło: Suhyeon Choi / Unsplash
Papilot.pl: Nie skończyłaś jeszcze trzydziestki, a za chwilę powitasz na świecie czwarte dziecko. Zdajesz sobie sprawę, że to niecodzienna sytuacja?
Justyna: Znam statystyki, ale i bez nich jest to dla mnie oczywiste. Mam koleżanki w podobnym wieku i wiem, jak to aktualnie wygląda. Niektóre z nich mają już jedno dziecko, ale większość wciąż czeka na odpowiedni moment. Czasami odnoszę wrażenie, że to nigdy nie nastąpi. Zawsze znajdą się jakieś przeszkody.
Sugerujesz, że tylko szukają wymówki, a tak naprawdę po prostu nie interesuje ich macierzyństwo?
Tak też bywa. Mam przyjaciółkę, której niczego nie brakuje. Skończyła studia, zajmuje już wysokie stanowisko w pracy, męża ma wspaniałego, mieszkanie na własność, wsparcie rodziny i nic. Dla niej to wciąż nie jest stabilna sytuacja. Zastanawiam się, czego jeszcze jej brakuje i nie wiem. Wychodzi na to, że to narzekanie dla narzekania. Żeby nie ujawnić prawdziwych intencji - że dziecka po prostu nie chce.
Masz do niej żal?
Skądże znowu! To jest jej życie. Wbrew pozorom, wcale nie uważam, że każda kobieta powinna się rozmnażać na potęgę. Widzę, co się dzieje i wiem, że niektórym z nas ta rola nie jest pisana. Tylko nie rozumiem, po co zasłaniać się absurdalnymi powodami, zamiast powiedzieć wprost - wolę moją pracę i święty spokój, niż dziecko. Każda z nas ma do tego prawo.
Ty wybrałaś inną drogę.
I też miałam do tego prawo. Nie powinnam być z tego powodu wytykana palcami i obrażana.
Zobacz również: „Powinniście zainwestować w kondomy!”. Nie uwierzysz, co słyszą matki, które odważyły się urodzić jedno dziecko po drugim…
źródło: Les Anderson / Unsplash
Kilka razy usłyszałaś, że jesteś dzieciorobem, a z rodzenia dzieci zrobiłaś biznes. Skąd to się bierze?
Powody są dwa. Pierwszy to pewnie zazdrość, że jestem młoda i już mam takie priorytety. Uwielbiam być mamą, a moje życie z tego powodu jest bogatsze, niż tych wszystkich karierowiczek nastawionych tylko na zysk. Drugi może wynikać z negatywnych skojarzeń. Jak ktoś ma dużo dzieci, to na pewno patologia, życie z zasiłków, brak zabezpieczenia albo ciemnogród. Ludzie nie są w stanie pojąć, że można być rozsądnym człowiekiem i świadomie podjąć taką decyzję.
Kiedy stwierdziłaś, że chcesz mieć pierwsze dziecko?
Nie oszukujmy się. To nie było jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pierwsza ciąża była efektem przypadku. Nie planowałam jej i bardzo się bałam. Ale jak już urodziłam, to stwierdziłam, że raz się żyje. Szybko urodzę kolejne, stworzę fajną rodzinę, a dopiero potem zajmę się sobą. Na dwójce się nie skończyło, bo urodziły się bliźniaki.
Ile miałaś wtedy lat?
Pierwsze dziecko urodziłam mając 21 lat. Bliźniaki przyszły na świat kilka dni po 24. urodzinach. Na pewno pod tym względem nie jestem statystyczną Polką. Wtedy też zaczęły pojawiać się głosy, że to trochę nieodpowiedzialne. Nawet od najbliższych osób usłyszałam, że może czas trwale się zabezpieczyć. Czytaj: wysterylizować. Nie obraziłam się na tego typu sugestie. Wierzę, ze wynikały z troski.
Za chwilę zostaniesz mamą po raz czwarty. Cieszysz się?
Bardzo. Może trudno w to uwierzyć, ale to również była świadoma decyzja.
Zobacz również: 4 rzeczy, które powinnaś zrobić, zanim zajdziesz w ciążę
źródło: Alexander Dummer / Unsplash
Co odpowiesz tym, którzy nazywają cię „dzieciorobem”?
Po pierwsze - niech zajmą się swoim życiem. Po drugie - nie uważam, że dawanie życia i szczęście rodzinne to powód do jakiegokolwiek wstydu. Niech wstydzą się ci, którzy obrażają niewinnych ludzi. Nie jestem patologiczną matką, która nie radzi sobie w tej roli. Nie żyję z zasiłków. Nie głodzę dzieci i nie daję im złego przykładu. A tym bardziej nie jestem biznesmenką, która próbuje na pociechach zarobić. Takie komentarze też słyszałam.
Ktoś stwierdził, że to wszystko dla 500+?
Nie wiem, co trzeba mieć w głowie, żeby coś takiego wymyślić. Na pewno nie powie tego żaden rodzic, bo każdy wie, że 500 zł na osobę to zdecydowanie za mało, żeby przeżyć. A tym bardziej jeszcze na tym zarobić. Nie czuję, żebym okradała państwo. Dałam mu kolejnych obywateli, a przyrost naturalny to jedyna szansa dla naszego narodu.
A kiedy pomyślisz o sobie?
Zrobiłam to już dawno temu. Robię karierę w rodzinie i to mi na razie wystarcza. Kiedy odchowam wszystkie dzieci, to może wymyślę coś innego. Zrobię studia, pójdę do pracy, znajdę hobby. Wcześniej się nie dało. Ale to nie oznacza, że mam poczucie zmarnowanej szansy i czuję się gorzej od moich koleżanek na kierowniczych stanowiskach. Każdy ma inną drogę i jeśli jest mu dobrze, to niech się tego trzyma.
Jak zareagowała rodzina na kolejną ciążę?
Całkiem dobrze, ale pewnie woleliby, żeby to był ostatni raz. No cóż, niczego nie jestem w stanie obiecać.