Wybór imienia dla dziecka jest jedną z najbardziej emocjonujących kwestii. W ostatnich lata można zauważyć dwie wiodące tendencje. Jedna polega na nadawaniu imion staroświeckich takich jak: Hanna, Zofia, Helena, Zuzanna, Franciszek czy Szymon, natomiast druga na nadawaniu imion zagranicznych. Przykładem mogą być zarówno spolszczone i powszechnie wyśmiewane Brajan czy Nikola, jak i oryginalne Christian czy Mia. Na pierwsze z tych imion zdecydowała się była modelka Karolina Malinowska, natomiast na drugie Natalia Siwiec.
Jeżeli chodzi o najczęściej nadawane imiona w latach 2016/17, portal akademiaporodu.pl wskazuje z męskich Jakuba, Antoniego oraz Szymona, natomiast z żeńskich Zofię, Lenę, Zuzannę, Hannę oraz Julię. Zostały na nim również wymienione imiona najrzadziej nadawane w roku 2016. Są to: Aida, Kataleja, Larissa, Kora, Emilie, Salma, Heidi, Mason, Ambroży, Dylan, Hugon, Tom, Stanley i Enzo. Biorąc pod uwagę te dane, można stwierdzić, że za kilka lat przedszkola zapełnią się Zuziami i Antosiami, ale nie zabraknie również dzieciaków o imionach bardzo nietypowych. Trudno powiedzieć, czy lepiej jest być jednym z wielu dzieci o tym samym imieniu czy maluchem, który się przez nie za bardzo wyróżnia.
Niektórzy rodzice bagatelizują zagrożenie, jakie wiąże się z nadaniem dziecku konkretnego imienia. Euforia, która im się udziela wraz z narodzinami potomka, rodzi fascynację na każdym punkcie. Tak jest zwłaszcza z imieniem. Gdy uprą się przy jednej opcji, rzadko kiedy zwracają uwagę na dyskretne rady krewnych odradzających dany wybór. Tym sposobem witamy na świecie Kazie, Mściwojów, Vanessy i Amelki.
Zobacz także: Historia Ilony: „Wszyscy śmieją się z imienia mojego syna. Ja uważam, że jest piękne!”
Fot. Bekah Russom, unsplash.com
K. była doskonale świadoma tego, że jej dzieci mogą być w środowisku wyśmiewane bądź traktowane niepoważnie przez imiona, które im wybierze. Dlatego zdecydowała się na dwa klasyczne. Niestety okazało się, że jej bliźniaczki i tak skarżą się na prześladowanie z ich powodu. Kobieta nie przemyślała jednej kwestii...
- Kiedy urodziłam bliźniaczki, mnóstwo osób doradzało mi, jak mam je nazwać bądź jak mam pod żadnym pozorem ich nie nazywać. Wśród tych ostatnich doradców były koleżanki, które uległy modzie i nazwały swoje pociechy: Nikola, Lena, Bruno i Denis. Teraz gorzko tego żałują. Jeżeli chodzi o pierwsze, ludzie utożsamiają je z środowiskiem patologicznym. Oczywiście moja koleżanka do takiego nie należy. Pochodzi z normalnej rodziny. Druga koleżanka, ta od Leny, narzeka, że mała jest szóstą dziewczynką w klasie o tym imieniu. Bruno z kolei kojarzy się dzieciakom z psem, a Denis z męskim organem. Postanowiłam, że ja nie popełnię tego błędu. Obiecałam sobie, że wybiorę klasyczne imiona. Zdecydowałam się na Alinę i Alicję. Ktoś zapyta, dlaczego dziewczynki są wyśmiewane? Przecież to normalne, ładne imiona, często nadawane w Polsce. Chodzi o to, że tak samo się je zdrabnia. Mam więc dwie Ale.
K. była doskonale świadoma, że te imiona tak samo się zdrabnia, ale nigdy nie podejrzewała, że znajdą się osoby, które wyśmieją jej oryginalny pomysł.
- Do głowy by mi to nie przyszło! Sugerowałam się wyłącznie tym, żeby nie było zbyt dziwacznie i popularnie. Zarówno imię Alicja, jak i Alina jest piękne. Poza tym, nie ukrywam – spodobała mi się idea, że będą bliźniaczki Ale. W ten sposób chciałam podkreślić nietypową więź, która je łączy. Byłam dumna ze swojego pomysłu. Uważałam, że jest oryginalny, niepowtarzalny i po prostu świetny. Nie przemyślałam jednak tego, że dla innych będzie po prostu śmieszny i że może pojawić problem z odróżnieniem dziewczynek. Na szczęście z wyglądu nie są identyczne. Ludzie je odróżniają. Pozostaje jednak zmartwienie związane z wyśmiewaniem przez inne dzieciaki...
Fot. Ratiu Bia, unsplash.com
K. zdaje relację z szkolnych wydarzeń.
- Kiedy moje córki zaczęły chodzić do szkoły, przedstawiały się wszystkim jako Ale. Nauczycielki widziały w dzienniku, że jest Alicja i Alina, ale dla dzieciaków nie miało to znaczenia. Zostały Alami już na zawsze. Rówieśnicy wmawiali dziewczynkom, że jestem idiotką albo że są nienormalne, bo mają takie same imiona. Córki opowiadały mi historie, że np. wołały głośno podczas przerwy „Ala” i gdy podchodziła jedna, zaczynały się śmiać i krzyczały, że nie ona, tylko ta druga. Oczywiście w takich sytuacjach chodziło o drwiny, a nie o to, że dzieciaki chciały czegoś od jednego z moich dzieci. Wiem, że czasami podczas przerwy cały czas wołały „Ala, Ala..”. Śmiały się przy tym i drwiły. Nie wiem, jak takie niewinne stworzenia jak dzieci mogą być takie okrutne.
Kobieta niejednokrotnie musiała reagować. Dwa razy rozmawiała z nauczycielkami, a raz interweniowała poprzez telefony do rodziców dzieci.
- Nauczycielki okazały się bardzo życzliwe. Obiecały, że będą zwracały uwagę na zachowanie innych dzieci wobec moich. Faktycznie, Ale powiedziały mi, że niektóre z dzieci dały im spokój, a te, które nie chciały się stosować do uwag, były karane. Sprawa ucichła na jakiś czas, ale potem znowu się zaczęło. Dzwoniłam do rodziców i większość obiecała, że porozmawia ze swoimi pociechami. Trafiły się jednak dwa trudne przypadki. Jedna z mam zareagowała oburzeniem i stwierdziła: „trzeba było pomyśleć, jak nadawała pani imiona dzieciom”. Dodała też, że najwyraźniej wychowałam je na ofermy, skoro nie potrafią sobie poradzić z rówieśnikami. Pokłóciłyśmy się i szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia, co więcej mogę zrobić. Czeka mnie chyba jeszcze jedna wizyta w szkole. Myślałam też o wizycie u szkolnego pedagoga.
Fot. Gabby Orcutt, unsplash.com
Drugi przypadek dotyczy patologicznej rodziny. Przynajmniej tak wywnioskowałam z rozmowy. Odebrała babcia dziecka, powiedziała, że rodziców nie ma i nie będzie, cokolwiek to znaczy, a ona nie ma czasu przejmować się bzdurami. Oznajmiła mi, że nie ma też siły na wychowanie dziecka, a jeżeli sytuacja ma miejsce w szkole, powinni się nią zająć nauczyciele. Była bezczelna, bo na koniec śmiała się, że mam dwie córeczki Ale.
Wiem, że częściowo sama jestem winna tych sytuacji, ale wiele z nich wynika również z braku wychowania małych szyderców. Dzieci nie są uczone empatii i tolerancji. Moim zdaniem biorą przykład z rodziców. Jeżeli są wychowywane przez życiowych frustratów, którzy szydzą z innych, będą powielać ich zachowanie. Nie próbuję zrzucać winy na nich, ale wydaje mi się, że lepiej nazwać dwoje dzieci Aliną i Alicją niż mieć małą Nikolę czy Dżesikę.
Najbardziej jest mi przykro, że moje dzieci cierpią. Stały się bardziej ciche i wycofane społeczne. Poza tym Alicja ma pretensje, że tak ją nazwałam i obwinia mnie za wszystko, czego doświadcza. Od tygodnia płaczę, bo nie wiem, co zrobić. We wrześniu mam zamiar kolejny raz iść do szkoły, więc trzymajcie za mnie kciuki. Poza tym chciałabym do Was zaapelować, abyście wychowywały swoje dzieci na ludzi, a nie na hejterów. Jednocześnie czekam na Wasze opinie i rady.
Zobacz także: Jakie imiona będą najpopularniejsze w 2017 roku? Które przestaną być modne? (Nasze typy!)