Kiedy w 20. tygodniu ciąży Charlotte Szakacs i jej mąż Attila zgłosili się na badanie USG płodu, nie podejrzewali najgorszego. Właśnie wtedy lekarze stwierdzili poważną wadę genetyczną, która zwiastowała najgorsze. Ich upragniona córeczka urodzi się martwa albo przeżyje maksymalnie kilka godzin. Diagnoza okazała się w dużej części prawidłowa. Dziecko przyszło na świat z wieloma wadami wrodzonymi, ale walczyło znacznie dłużej, niż podejrzewano.
W grudniu 2016 roku młode małżeństwo przywitało swoją córkę, Evlyn. Badania wykazały m.in. niewykształcony mózg oraz zwężone drogi oddechowe i aortę. Jedna przypadłość uniemożliwiała zoperowanie drugiej. Sytuacja bez wyjścia. Ale zamiast się załamywać, jej rodzice postanowili cieszyć się każdą kolejną wspólnie spędzoną godziną. Dziewczynka mogła umrzeć w każdej chwili.
Kiedy 10 stycznia 2017 umarła - nadal się nią zajmowali.
Zobacz również: Co czuje kobieta po poronieniu? Przeczytaj emocjonalne wyznanie blogerki, która straciła dziecko
źródło: Facebook (facebook.com/charlottecarrentaylor)
Dziecko zaraz po narodzinach trafiło do hospicjum, gdzie podtrzymywano je przy życiu podając tlen. Po kilkunastu dniach lekarze zdecydowali, uzgadniając to z rodzicami, o odłączeniu aparatury. Evlyn odeszła. - Zmarła kilka minut później. Była tak słaba, że nie była w stanie zaczerpnąć chociaż jednego oddechu. Trzymałam ją na rękach, a mój mąż ściskał nas obie z całych sił - wyznaje 21-latka w rozmowie z „The Sun”.
Śmierć córki nie oznaczała jednak powrotu do dawnego życia. Młodzi rodzice przez kolejnych 12 dni pozostawali w hospicjum, gdzie opiekowali się zmarłym dzieckiem. Ciało dziewczynki spoczywało w specjalnej kołysce utrzymującej bardzo niską temperaturę. To umożliwiło np. wspólne spacery po szpitalnym ogrodzie.
- Lekarze pozwalali nam ją wyciągać z łóżeczka i tulić przez 5-10 minut - wspomina mama.
Zobacz również: Urodziła dziecko z rozszczepem twarzy i bez oczu. Na ulicy usłyszała, że lepszym rozwiązaniem byłaby aborcja!
źródło: Facebook (facebook.com/charlottecarrentaylor)
Na 4 dni przed pogrzebem, który zaplanowano na 26 stycznia br., rodzice zabrali swoje dziecko do domu. - Chciałam poczuć się jak mama. Mieć córkę przy sobie i troszczyć się o nią. To było jednak trudne, bo wiedziałam, że nie żyje. Nie mogłam nawet przytulać jej, kiedy chciałam, bo jej ciało przez większą część dnia musiało pozostawać w chłodni, która wyglądała jak kołyska - wyznaje Charlotte.
W niektórych krajach rodzicom zmarłych dzieci daje się taką możliwość. Ciała noworodków nawet przez kilka tygodni utrzymywane są w odpowiednio niskiej temperaturze, co pozwala odsunąć pogrzeb na nieco dalszy termin. W tym czasie rodzina ma szansę pobyć ze sobą i chociaż w części pogodzić się ze stratą.
Czy to naprawdę dobry pomysł?
Zobacz również: Tragedia: Niemowlę umarło przez drobne niedopatrzenie mamy
źródło: Facebook (facebook.com/charlottecarrentaylor)
Evlyn, kiedy jeszcze była podtrzymywana przy życiu
źródło: Facebook (facebook.com/charlottecarrentaylor)
21-letnia mama ze zmarłą córką Evlyn
źródło: Facebook (facebook.com/charlottecarrentaylor)
Charlotte i Atilla ze zmarłą córeczką