Coraz częściej mówi się o bezstresowym wychowaniu. Zdaniem niektórych rodziców, dziecka nie można ograniczać, podnosić na niego głosu, a tym bardziej dawać mu klapsów. Inni są przekonani, że karanie potomka jest niezbędne, aby wyrósł na porządnego człowieka. Tej ostatniej opinii przychyla się coraz więcej osób zdegustowanych zachowaniem dzieci w miejscach publicznych oraz rodzicami, którzy nie poczuwają się do zwracania im uwagi. Twierdzą one, że bezstresowy model wychowania przywędrował do nas z Zachodu. Brak dyscypliny, zastępowanie rodzicielskiej uwagi drogimi zabawkami, pozwalenie dziecku na każde zachowanie, aby tylko mieć święty spokój, obwinianie nauczycieli o złe stopnie dziecka i usprawiedliwianie jego lenistwa zaświadczeniami o dysleksji, zwolnieniami z wf-u, itp. - to są jego przejawy. Efektem są gnuśni, rozwydrzeni nastolatkowie, którzy godzinami przesiadują przed komputerami i nie wiedzą, co zrobić ze swoim życiem. A wszystko zaczyna się od najmłodszych lat.
Nasze rozmówczynie nie mają najlepszego zdania o współczesnych metodach wychowawczych. Mają wiele do zarzucenia matkom i twierdzą, że nie powinny się dziwić, iż ich dzieci są nazywane bachorami. Zachowanie dziecka to wina rodzica, który nie reaguje. Jakie zachowania dzieci denerwują nas najbardziej?
Zobacz także: Wysypka u małego dziecka?
Fot. iStock
- Moje koleżanki mają małe dzieci. Kilka razy były u mnie z wizytą, oczywiście ze swoimi pociechami. To były szkraby w wieku od 3 do 5 lat. Ich zachowanie bardzo szybko dało się we znaki. Dotykały mojego szklanego stolika obślinionymi paluchami. Niektóre koleżanki to widziały, ale nie zareagowały. Wcześniej przygotowałam dla dzieci ciastka i ptasie mleczko, ale szybko tego pożałowałam. Czekoladowe odciski małych łapek szybko ozdobiły moje nowe, jasne fotele. Ucierpiał także dywan. Byłam wściekła, ale patrzyłam, czy matki zareagują. Rzeczywiście się tak stało. Któraś w końcu powiedziała, że to tylko dzieci. Pewnie zobaczyła moją zdegustowaną minę. Owszem dzieci, ale dzieci trzeba wychowywać. Od tej pory nie zapraszam żadnych dzieci do mojego mieszkania.
Fot. iStock
- Wrzaski w sklepie to chyba już standard. Wystarczy, że matka nie chce kupić dziecku słodyczy, a ono zaraz zaczyna ryczeć, tupać i krzyczeć wniebogłosy. Rozumiem, że czasami każdemu może się zdarzyć, ale rodzic powinien też jakoś zareagować, bo kilkunastominutowe koncerty zwyczajnie przeszkadzają innym ludziom. Miejsca publiczne są dla wszystkich, ale nawet dziecko trzeba uczyć pewnych norm zachowania. A potem ludzie się dziwią, że wyrasta trudna młodzież.
Zobacz także: Usunęła ciążę w 6. MIESIĄCU! Po latach ujawnia, jak wygląda tak późna aborcja...
Fot. iStock
- Kiedyś byłam świadkiem, jak dziecko w galerii handlowej uderzyło swoją matkę w twarz. Tamta powiedziała tylko: `Antosiu, tak nie można`. Nawet na niego nie krzyknęła. W końcu dzieciak wyrwał jej się z rąk i biegał po sklepowych alejkach, wpadając ludziom pod wózki z zakupami. Niezły cyrk. Tak się kończy bezstresowe wychowanie. W przyszłości ten dzieciak zacznie uciekać z domu.
Fot. iStock
- Dzieci są ciekawskie i psocą, to normalne. Jednak brak reakcji ze strony rodzica już nie. Denerwują mnie uwagi typu: `Jak będziesz miała swoje, to zobaczysz` albo `To tylko dziecko`. To ma być usprawiedliwienie? Po co kobiety rodzą te dzieci, skoro potem nie poświęcają im uwagi? Ostatnio powiedziałam jednej matce, żeby uspokoiła dziecko, bo wrzeszczało i otwierało moje szafki, bałaganiąc dookoła. Jaka była oburzona. Stwierdziła, że to ona decyduje o tym, co wolno jej dziecku i nie będzie go ograniczać. Odparłam jej, że w porządku, ale jak jest u siebie w domu. Mnie wychowano trochę inaczej. Na szczęście wyszła obrażona.
Fot. iStock
- Ile razy szłam chodnikiem, po którym jechało dziecko na rowerze. Oczywiście nigdy nie zdarzyło się, żeby trochę zjechało na bok, zawsze to ja musiałam ustąpić paniczowi czy panience. W ogóle z podobnymi zachowaniami można często się spotkać. Dziecko idzie środkiem i nawet nie zwróci uwagi, że ktoś nie może przejść. Mówię o takich większych dzieciach. Zdaję sobie sprawę, że to wina rodziców, ale to straszne, co wyrośnie z tych dzieci.
Fot. iStock
- Nie wiem, dlaczego rodzice zabierają dzieci do restauracji, gdy mają problemy ze zwróceniem im uwagi. Ile razy widziałam dzieci biegające pod stolikami, zrzucające okrycia z krzeseł, wpadające pod nogi kelnerom, rzucające w ludzi jedzeniem. Przecież to karygodne. Nie rozumiem, jak można nie zwrócić w takim przypadku żadnej uwagi. Tak samo, gdy dzieciak zaczyna się wydzierać. Drodzy rodzice, pamiętajcie, że obok was znajdują się też inni ludzie, którzy przyszli do restauracji, żeby spokojnie zjeść obiad i zrelaksować się. Obsługa lokalu nie jest od tego, żeby zajmować się waszymi niewychowanymi dziećmi.
Zobacz także: Dzieci już nie będą przeszkadzać nadwrażliwym pasażerom w samolotach...