W krajach, które dopuszczają legalną aborcję, zabieg przerywania ciąży przeprowadza się do 9. lub 12. tygodnia. To 2. lub 3. miesiąc. Przyjmuje się, że to ostatni moment, aby procedura była bezpieczna i (jakkolwiek to w tym przypadku nie brzmi) moralna. Czasami to jednak niemożliwe i płód należy usunąć znacznie później. Poznajcie kobietę, która w ten sposób pożegnała półroczne dziecko.
Kylie Gunn z Nowej Zelandii kilkanaście lat temu przerwała ciążę. Było to konieczne ze wskazań medycznych. Kobieta bardzo chciała urodzić, ale w ten sposób oszczędziła niepotrzebnego cierpienia dziecku. Poważne wady rozwojowe skazywały go na męczarnię i szybką śmierć. Do najgorszego doszło w 2004 roku. Jej syn miałby dziś 12 lat.
Czy żałuje swojej decyzji i wciąż popiera prawo kobiet do decydowania nie tylko o sobie, ale także nienarodzonym potomstwie? Przeczytajcie list otwarty, który opublikowała na łamach portalu stuff.co.nz.
Zobacz również: Kościół swoje, a Polacy swoje. Większość z nas jest ZA aborcją!
fot. Thinkstock
„Protesty antyaborcyjne, które mają aktualnie miejsce w mojej ojczyźnie, wywołały u mnie przykre wspomnienia. Jako pielęgniarka, która musi dbać za wszelką cenę o ludzkie zdrowie i życie, wciąż mam problem jak pogodzić zawodową misję z racjonalnym stosunkiem do przerywania ciąży.
Odważyłam się porozmawiać z przeciwnikami aborcji i doceniam ich mądrość. Usłyszałam wprost: nie chcemy na siłę zamykać żadnej kliniki. Chcemy dać jedynie kobietom wybór, bo dziś nie oferuje im się żadnego wsparcia. Przyszłe matki nie wiedzą, jakie mają opcje.
Przyznałam im rację, bo doskonale pamiętam, jak było w moim przypadku. Teraz zastanawiam się nad czym, czy na pewno dobrze zrobiłam…” - pisze Kylie.
fot. Thinkstock
„Miał na imię Travis. Brakowało mu jednego z chromosomów, jego serce było uszkodzone i istniało 99-procentowe ryzyko, że umrze wraz z pierwszą infekcją. Kilka minut lub maksymalnie 2 lata po porodzie. Jego życie polegałoby na kolejnych operacjach i walce o chociaż jeden samodzielny oddech. Na pewno nie mógłby chodzić. Poza tym miał uszkodzony mózg, więc nie nawiązałabym z nim kontaktu.
Nie zdecydowałam się na to, by skazywać go na wegetację i cierpienie. Zdawałam sobie sprawę, że on nigdy nie pojmie mojej miłości. Dlatego postanowiłam zakończyć jego życie.
Od jednego z lekarzy usłyszałam, że jeśli postanowię donosić ciążę - on będzie mnie wspierał. Ale tylko dlatego, że chirurgom zależy na takim ciężkim przypadku. Mogliby na nim trenować. Nie dawał mi żadnej nadziei, że syn z tego wyjdzie” - wspomina dramatyczne chwile.
Zobacz również: Aborcja? Jestem na TAK
fot. Thinkstock
„Travis urodził się w 24. tygodniu ciąży. Wciąż był w worku owodniowym. Chwyciłam go, żeby się pożegnać. Nigdy go nie zapomnę.
Żyjemy w skomplikowanym świecie. Musimy podejmować przerażające decyzję, bo bardzo rozwinięta medycyna i technologia wciąż pozostają bezsilne. Moim zdaniem jest jednak coś gorszego, niż zabicie ciała. To zamordowanie duszy. Wciąż mam żal, że to zrobiłam i nigdy nie będę pewna, że podjęłam najlepszą decyzję. Popieram protestujących - kobiety w takiej sytuacji nie mogą liczyć na wsparcie i nie wiedzą, jaki mają wybór.
Tu żadna decyzja nie jest dobra, dlatego tak bardzo potrzebne jest zrozumienie. Travis skończyłby właśnie 12 lat. Kochałam go nad życie” - wyznaje.
fot. Thinkstock
W rozmowie z portalem „Daily Mail”, kobieta która usunęła dziecko w 6. miesiącu ciąży, ujawnia jeszcze więcej. Jak twierdzi - oboje z mężem desperacko marzyli o synku. I tym trudniejsza była to decyzja. Chciała kolejnego dziecka, ale po prostu nie mogła skazywać go na tak wielkie cierpienie.
- Do aborcji doszło tak późno, bo dopiero wtedy wykonano mi szczegółowe badania. W 21. tygodniu ciąży dowiedziałam się, że z płodem jest coś nie tak. Chwilę później już go nie było. Przeżyłam żałobę, jakbym straciła członka rodziny, którego dobrze znałam - twierdzi.
Kobieta wciąż opowiada się za wyborem w tej kwestii, ale apeluje, by ciężarne miały alternatywę. Wielu z nich od razu proponuje się aborcję, zamiast np. oddania dziecka do adopcji.
Zobacz również: Komitet Praw Człowieka ONZ: nowe fakty o aborcji