Równouprawnienie wkroczyło także pod strzechy. Tradycyjny układ, w którym kobieta opiekuje się dziećmi, a mężczyzna zarabia na ich utrzymanie przechodzi do lamusa. Coraz większą popularnością cieszy się tzw. urlop tacierzyński. Niektóry panowie idą o krok dalej i zajmują się pociechami przez pierwsze lata ich życia, by wybranka mogła poświęcić się karierze zawodowej. W krajach skandynawskich to już niemal norma, ale w Polsce także nie brakuje takich historii.
Poznajcie dwóch młodych ojców, którzy zdecydowali się zostać w domu. Ich małżonki po porodzie wróciły do pracy. Niektóry twierdzą, że w ten sposób udowodniły, kto w związku tak naprawdę nosi spodnie. I chociaż nasi rozmówcy są szczerze zakochani w swoich pociechach i spełniają się w tej roli, uczciwie przyznają, że czegoś im brakuje. Po pewnym czasie przestali czuć się męsko i dziś wątpią, czy uda im się odbudować dawny wizerunek macho.
Czy zmieniając pieluchy i gotując obiadki faktycznie stali się facetami drugiej kategorii?
Zobacz również: Czy Twój facet nadaje się na ojca? 8 oznak, że będzie świetnym tatą!
fot. Thinkstock
Maciej opiekuje się swoim synem już od 1,5 roku. Przejął tradycyjną rolę matki, kiedy jego żona po pół roku od porodu zdecydowała się wrócić do pracy. Podstawowym argumentem były pieniądze, ale nasz bohater nie spodziewał się, jaką tak naprawdę cenę przyjdzie mu za to zapłacić.
- Długo się nad tym zastanawialiśmy i wreszcie doszliśmy do wniosku, że można spróbować inaczej. Skoro ja nie jestem usatysfakcjonowany swoją pracą, a żona na dodatek lepiej zarabia i koniecznie chce się wyrwać z domu, to nie mogę się sprzeciwić. Syn będzie miał zapewnioną najlepszą opiekę, zbuduję z nim niezwykłą więź, a finansowo też lepiej na tym wyjdziemy. Bałem się, ale podołałem. Po tygodniu wiedziałem już wszystko i stałem się tatą na pełny etat. Równocześnie żona pięła się po szczeblach kariery. Z jednej strony to całkiem sensowny i dobrze działający układ, ale dziś mam co do tego wątpliwości. Rola całodobowej niańki trochę mnie wykastrowała. Nie czuję się już taki silny, ważny i mocny, jak wcześniej - wyznaje.
Nasz rozmówca uważa, że zabił w sobie męski pierwiastek, bo żaden prawdziwy facet nie siedzi całymi dniami w pieluchach i garnkach.
fot. Thinkstock
- Na początku aż mnie roznosiła energia. Czułem się prawdziwym mężczyzną, który niczego się nie boi. Tak też byłem postrzegany przez żonę, resztę rodziny i znajomych. Tylko twardziel potrafi się tak poświęcić. Ale czas mijał, wszyscy się do tego przyzwyczaili i ten podziw ustąpił miejsca pewnego rodzaju ignorancji. Dziś już nikt mnie nie prosi o zdanie, rzadko jestem gdzieś zapraszany, koledzy się oddalili. Jestem odbierany jako koleś, który nadaje się tylko do przewijania, gotowania, sprzątania i prasowania służbowych kostiumów żony. Całodobowa kura domowa, która nie ma w sobie ani odrobiny męskości. Takie ciepłe kluchy, bo przecież żaden samiec z prawdziwego zdarzenia by się na to nie zdecydował - twierdzi.
Maciej nie może się doczekać, kiedy syn osiągnie wiek przedszkolny i on także będzie mógł wrócić do dawnego życia. Zawodowego i towarzyskiego. Wiążą się z tym jednak kolejne obawy.
- Boję się, że nie podołam presji. Moja żona naprawdę daleko zaszła, a ja będę zaczynał od nowa. Nie ten prestiż i zarobki. Już dawno mnie przyćmiła. Najpierw bohatersko urodziła mi syna, a teraz jestem na jej garnuszku - zwierza się.
Zobacz również: Poruszający list ojca do córeczki na temat jej przyszłego męża. Taki tata to skarb! (Powinnaś to przeczytać)
fot. Thinkstock
Tomasz został w domu, bo miał taką możliwość. Jest współwłaścicielem firmy, która cały czas przynosi zyski. Nie musi pracować, żeby zarabiać. Na rolę taty 24 godziny na dobę zdecydował się sam. Nikt go do tego nie nakłaniał, ani sytuacja tego nie wymagała. Chciał zwyczajnie odetchnąć. A skoro żona nie protestowała, wydawało się, że to rozwiązanie idealne.
- Byłem już zmęczony codziennym biegiem. Ustaliliśmy, że zostanę z córką przez rok, a później pomyślimy o żłobku lub opiekunce. Zostałem w domu z własnej potrzeby, a nie konieczności. Uważałem, że w ten sposób sprawdzę się jako mężczyzna i tak na początku było. Chodziłem dumnie z wózkiem i wszystkim opowiadałem, jaki to jestem wspaniały, bo potrafię zapanować nad niemowlakiem i domem. Nie wiem czy dziś to jeszcze komuś imponuje. W kręgu znajomych mówi się o mnie „mamuśka”, a chyba żaden facet nie marzy o takim pseudonimie. Z żoną rozmawiam już niemal wyłącznie o tym, jakie pranie puścić kolejnego dnia i czym nakarmię dziecko - wyznaje.
Nasz bohater chciałby już wrócić do dawnych obowiązków, ale nie wie jak się z tego wycofać. Rok minął, a żona nie chce słyszeć o powierzeniu komuś obcemu opieki nad córką.
fot. Thinkstock
- Od kilku tygodni próbuję ją przekonać, że to odpowiedni moment. Mała wspaniale się rozwinęła, jest bardzo grzecznym dzieckiem i przyda jej się towarzystwo kogoś trzeciego. Urabiam w ten sposób żonę, bo przecież nie powiem wprost, że mam tego dosyć. Chcę być znowu facetem, który zajmuje się biznesem, zarabianiem pieniędzy, a po godzinach pije whisky z kolegami. Uważam, że sprawdziłem się na stanowisku „mamuśki” i wystarczy. Jeśli żona nie chce słyszeć o żłobku lub opiekunce, to niech przerwie swoją karierę i zamknie się w domu z córką. Wiem, że tego nie zrobi, dlatego chce wzbudzić we mnie poczucie winy. To ja będę tym złym, który oddał największy skarb w łapska kogoś obcego - twierdzi.
Tomasz z przekąsem dodaje, że jeszcze chwila, a zaczną mu rosnąć piersi i następne dziecko urodzi już sam. Nie czuje się męsko i atrakcyjnie. Od ponad roku wypełnia swoje ojcowskie obowiązki, rzadko widuje innych ludzi, a największym wyzwaniem stało się to, żeby herbatka dla dziecka nie była zbyt gorąca.
- Jestem podróbą mężczyzny. Czuję, że jeszcze chwila i tak już pozostanie. Nie odbuduję swojego autorytetu i charakteru - obawia się.
fot. Thinkstock
Czy ich zdaniem ojciec na pełen etat to na pewno dobre rozwiązanie?
- Dziś bym się na to nie zdecydował. Pieniądze to nie wszystko. Lepiej, żeby rodzina żyła skromniej, ale tata był tatą, a mama mamą. Teraz nie do końca wiadomo, jak to u nas wygląda. Bogatszy o to doświadczenie uważam, że to nie jest naturalny podział ról. Fajnie, że byłem blisko dziecka i mam z nim świetny kontakt, ale nic nie zastąpi matczynej bliskości. Ojciec powinien chodzić do pracy i kojarzyć się z przebojowością, a nie praniem śliniaczków - twierdzi Maciej.
- Na krótką metę może być, ale widzę po swojej żonie, że kobiety nie znają umiaru. Zostaniesz z dzieckiem na chwilę, a zaraz się okaże, że siedzisz w domu od kilku lat. Nie żałuję czasu spędzonego z córką, ale trudno się potem z tego wycofać. Chcę być facetem, a nie „mamuśką” - żali się Tomasz.
Zobacz również: Urlop tacierzyński - najważniejsze informacje