Zmiany dotyczące polskich rodzin widoczne są gołym okiem. Kiedyś przynajmniej 2+2, chętnie więcej, a dziś zazwyczaj 2+1. Im lepiej nam się powodzi, tym na mniej dzieci się decydujemy. Tłumaczymy to… niepewną przyszłością, kiepską sytuacją mieszkaniową i brakiem perspektyw. Nagle okazało się, że do wychowywania potomka niezbędne są ogromne środki, których wcześniej jeszcze bardziej nam brakowało. Nasi rodzice i dziadkowie dali jednak radę. My się nie podejmujemy.
Mamy czego żałować? Dominika przyszła na świat w wielodzietnej rodzinie. Jako szósta z kolei. W kolejnych latach w jej rodzinnym domu pojawiła się jeszcze dwójka dzieci. Sporo, jak na trzypokojowe mieszkanie i raczej skromne zarobki rodziców. Sama przyznaje, że czasami zazdrościła koleżankom i kolegom jedynakom, ale dziś cieszy się z tak licznego rodzeństwa.
Jak żyje się w domu, w którym mieszka 10 osób? Nasza bohaterka dementuje plotki - duża rodzina to nie musi być patologia.
Zobacz również: Polki nie śpieszą się z rodzeniem dzieci
fot. Thinkstock
Papilot.pl: Zastanawiałaś się, ile sama chciałabyś mieć dzieci?
Dominika: Zdrowy rozsądek podpowiada, że jedno, maksymalnie dwoje, a serce - nie warto się tak ograniczać. Czasami lepiej pójść na żywioł i nie martwić się na zapas. Rodzina zawsze da sobie radę. To nie jest kwestia, którą można dokładnie zaplanować. Chcę tyle, na tyle mnie stać, tyle dam radę pokochać. Ile by ich nie było, to mam wrażenie, że zawsze człowiek da radę. Miłość napędza.
Trzeba gdzieś jednak mieszkać i utrzymać rodzinę.
To oczywiste, ale sama wiem najlepiej, że to nie musi być problem. Można żyć w ciasnocie i skromnie, a i tak wspominać dzieciństwo bardzo pozytywnie. To zabrzmi banalnie, ale pieniądze to nie wszystko. Chociaż, dziś to chyba znacznie łatwiejsze, bo na taką dużą rodzinę państwo wypłaciłoby nawet kilka tysięcy złotych z programu 500+.
Tak powinno się wspierać rodziców i dzieci?
Nie jestem do tego przekonana. Niektórzy naprawdę potrzebują tych pieniędzy, ale wątpię, czy racjonalnie je wydadzą. Chyba wolałabym darmowe podręczniki, szybsze wizyty u lekarzy, dofinansowanie wakacji, może bony do sklepów odzieżowych.
fot. Thinkstock
Rodzice wychowali was bez 500+. Jak dali radę?
Im bardziej próbuję to policzyć, tym większy mam do nich szacunek. Najpierw pracowali oboje, a potem mama musiała już zostać w domu. Kolejne małe dzieci, więc trudno było wrócić do dawnych zajęć. Tata zarabiał nie za dużo, ale na rachunki i jedzenie starczało. Oczywiście ratowali się też zasiłkami, które należały się nie z powodu biedy, ale liczby dzieci. Mieli spore wsparcie u przyjaciół, którzy zapraszali nas na wakacje, dzielili się ubraniami po swoich dzieciach, dziadkowie też nam pomagali.
Dzisiaj słyszymy, że duża rodzina się nie kalkuluje i nie opłaca.
Chyba za bardzo patrzymy na pieniądze. Nie ma mowy o miłości. A my może nie mieliśmy super ciuchów i nie wyjeżdżaliśmy za granicę, ale czuliśmy się po prostu kochani. Codzienność bywała trudna. Szkoła, choroby, wyżywienie tylu ludzi. Z perspektywy czasu to nie ma znaczenia, bo najważniejsze, że jesteśmy razem.
Miałaś piątkę starszego rodzeństwa i dwoje młodszego. Dobrze urodzić się „w środku”?
Bardzo dobrze. Zwłaszcza jak z tej piątki starszych aż czworo to bracia.
Zobacz również: Mroczna strona macierzyństwa
fot. Thinkstock
Traktowali cię jak księżniczkę?
Dzisiaj tak, ale wtedy oczywiście udawali kompletnie mną niezainteresowanych. To jednak tylko poza, bo wystarczyło, że prosiłam o pomoc - natychmiast któryś z braci się pojawiał. No i nikt mnie w szkole nie zaczepiał, bo wiedziano, że mam niezłą obstawę.
Dzisiaj na hasło rodzina wielodzietna miewamy krytyczne skojarzenia.
Krytyczne? To, co słyszę, to zazwyczaj czyste chamstwo. Mówi się o dzieciorobach, wylęgarni patologii, bezmyślności, biedzie i smrodzie. Duże rodziny są traktowane jak trędowaci. Rodzice kopulują, bo nie mają nic innego do roboty, a potem państwo musi to towarzystwo utrzymywać. Zdarzają się takie przypadki, ale myślę, że to kropla w morzu. W większości takich domów jest miejsce na wsparcie i prawdziwą miłość.
To dlaczego młodzi nie chcą mieć dzieci, a jeśli już, to maksymalnie jedno?
Bo im wmówiono, że dziecko bez własnego pokoju, obozów językowych i najnowszego iPada jest nieszczęśliwe. Ale życie to nie film! Można wychowywać się w skromnych warunkach i wyrosnąć na wspaniałego człowieka.
fot. Thinkstock
Mówisz o sobie?
Między innymi (śmiech). Wystarczy spojrzeć na moje rodzeństwo - wszyscy starsi już pracują i zdążyli się usamodzielnić. Dwóch braci ma żony i własne dzieci. Nikt z nas nie pije, nie kradnie i nie liczy na to, że coś mu z nieba spadnie. Sytuacja nauczyła nas, że trzeba sobie radzić. Dla rodziców wszyscy jesteśmy równie ważni. Co 2-3 dni mama dzwoni do każdego, bo chce być na bieżąco. Znam jedynaków, które nie są tak blisko z rodzicami, jak my wszyscy, chociaż siedzą im na głowie do trzydziestki i nie wiedzą czym się zająć.
Zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego rodzice zdecydowali się na tak dużą rodzinę?
To chyba za dużo powiedziane, że się zdecydowali. Tak się po prostu stało. Pierwsza trójka była na pewno planowana, chociaż nie wiem czy w takich odstępach czasu. Potem najwyraźniej stwierdzili, że potomstwa nigdy za wiele. Skoro dajemy radę z 3, 4, 5, to i kolejne wychowamy. Dla mnie to nie bezmyślność, ale heroizm.
Co najgorszego usłyszałaś pod ich adresem?
Że rozmnażają się jak zwierzęta. Coś takiego może powiedzieć tylko nieszczęśliwy człowiek.
Zobacz również: JAKIE BŁĘDY POPEŁNIA KAŻDA MATKA PRZY SWOIM PIERWSZYM DZIECKU?
fot. Thinkstock
Życie w tyle osób to nie może być wyłącznie sielanka. Dostrzegasz ciemne strony?
W domu zawsze było ciasno. Kiedy przychodziła pora odrabiania lekcji, to było ciężko się pomieścić przy biurkach i stołach. Wieczorami też tragedia, bo jedno chce spać o 20, a inne zasypia po 23. Poranne wstawanie - jedno budzi drugie, chociaż mamy do szkoły na różne godziny. W takiej rodzinie trzeba wszystko robić razem i dostosowywać się do reszty. Ale czy to źle? Przynajmniej dzisiaj liczę się ze zdaniem innych ludzi i jestem bardzo zdyscyplinowana.
Cieszysz się, że po wprowadzaniu programu 500+ może pojawić się więcej rodzin wielodzietnych?
Jeśli decyzja o kolejnych dzieciach będzie wynikała z chęci dorobienia sobie, to jestem przerażona. Pieniądze się kiedyś skończą, a ktoś będzie musiał to całe towarzystwo wychowywać.
Czym teraz zajmują się rodzice?
Oboje pracują. Mieszkają z moim młodszym rodzeństwem - bratem i siostrą. Jeśli kogoś to uspokoi, to na pewno nie planują już potomstwa. Wyrobili kilkaset procent normy.