Późne rodzicielstwo wzbudza skrajne emocje, czego najlepszym dowodem jest zamieszanie wokół polskiej aktorki, która urodziła bliźniaki po sześćdziesiątce. Dla jednych to medyczny cud, dla innych – wyraz lekkomyślności i braku odpowiedzialności. Komentatorzy skupiają się na tym, że dojrzała mama najprawdopodobniej nie będzie w stanie aktywnie wychowywać swoich pociech, a kiedy te będą zdawać maturę, ona będzie już panią przed osiemdziesiątką. Izabella nie pojawiła się na świecie aż tak późno, ale i tak zdecydowanie później, niż jej rówieśnicy.
18-latka przyszła na świat w 1997 roku, kiedy jej matka miała już 47 lat, a ojciec był o rok starszy. Nie trudno policzyć, że dzisiaj mają odpowiednio 65 i 66 lat. Kiedy Iza kończyła przedszkole, oboje byli już po pięćdziesiątce. Kiedy zaczynała liceum, przechodzili na emeryturę.
W rozmowie z nami opowiada o tym, jak to jest być dzieckiem starszych rodziców. Wspomina obraźliwe komentarze kolegów ze szkoły, a także towarzyszący jej strach, że szybko może zostać sama. Jej historia nie odpowiada na pytanie, czy warto starać się o potomstwo w tak zaawansowanym wieku. Przedstawia jednak problemy, o których w dyskusji na ten temat głośno się nie mówi.
Jesteś już pełnoletnia, a rodzice są na emeryturze. A jak to wygląda w przypadku twoich znajomych?
Nie ma wątpliwości, że moi rodzice są najstarsi z nich wszystkich. Rodzice osób z klasy często nawet nie skończyli 40 lat, bo zostawali rodzicami w wieku 18-20 lat. 45 lat to chyba maksymalny wiek, o jakim słyszałam. Moi są daleko przed nimi. Kiedyś nie widziałam tej różnicy, ale z roku na rok jest coraz bardziej dostrzegalna.
Który moment możesz określić mianem przełomowego?
Pamiętam jak mama wróciła z pierwszego zebrania w gimnazjum i była wyraźnie nie w sosie. Zanim się przedstawiła, to nauczycielka wzięła ją za moją babcię. To nie jest miłe, zwłaszcza dla kobiety. Już wcześniej zdawałam sobie sprawę, że jestem w wyjątkowej sytuacji, ale to był już jasny znak, że nasza rodzina jest inna, niż wszystkie.
Mama poczuła się urażona?
Nie obraziła się, bo sama wie, że wygląda znacznie dojrzalej od innych rodziców, ale na pewno nie było to miłe doświadczenie. To było równoznaczne z powiedzeniem „ale pani staro wygląda”.
Aż tak różni się wizualnie od młodszych rodziców twoich znajomych z klasy?
To jest bardzo zadbana kobieta, ale nie oszukujmy się. Dzieli ich przynajmniej 20 lat, a to widać na twarzy, w sobie poruszania się, a nawet w ubraniu. Powiem zupełnie szczerze, że gdybym jej nie znała, sama bym pewnie pomyślała, że to czyjaś babcia. Ładna, elegancka, ale jednak babcia. W tym wieku większość ludzi bawi już swoje wnuki.
A jak trzyma się tata?
Jak na złość, posiwiał podobno bardzo wcześnie. Nie miał chyba nawet 40 lat. Wiadomo, że to zawsze dodaje lat, a dzisiaj jest już emerytem i tego nie da się ukryć. Namawiam go, żeby trochę schudł, to będzie wyglądał młodziej, ale raczej go to nie przekonuje. Mówi, że jego dusza jest znacznie młodsza, niż ciało.
Wierzysz w to?
Oni naprawdę świetnie się trzymają i mentalnie na pewno nie przypominają zmęczonych emerytów. Pojawienie się mnie tak późno odmłodziło ich. Nie mogli spocząć na laurach, ale musieli walczyć. Wychowanie dziecka wymaga mnóstwo energii i chęci. Tego na pewno nie mogę im odmówić, bo wyglądało to całkiem normalnie. Ja też chodziłam z rodzicami na basen, jeździłam na rowerze, wyjeżdżaliśmy na wczasy.
Czy kiedykolwiek rozmawialiście szczerze o tym, dlaczego zdecydowali się na dziecko nieco później, niż się przyjęło?
Sama bym nie zapytała, bo to trochę niezręczne, ale oni nigdy niczego przede mną nie ukrywali. Najpierw w ogóle nie myśleli o dziecku, bo poznali się, kiedy oboje już byli po trzydziestce. Ważna była praca i inne rzeczy. Później zrozumieli, że jest już za późno. A wtedy los spłatał im figla i pojawiłam się ja. Nie byłam planowana, ale twierdzą, że nic lepszego nie mogło ich spotkać.
Przekonali się do rodzicielstwa dopiero po fakcie?
Można tak powiedzieć, bo wcześniej nie wyobrażali sobie życia z dodatkowym członkiem rodziny. A kiedy nie było już wyjścia, bo ciąża stała się faktem, ich myślenie bardzo się zmieniło. Wciąż się bali, że nie dadzą rady, bo z roku na rok będą mieli coraz mniej sił, ale podołali na 5 z plusem.
Wspominali o tym, jak zareagowała na to ich rodzina i przyjaciele?
Wtedy żyli jeszcze rodzice mojej mamy, czyli moi dziadkowie. Pamiętam ich jak przez mgłę, ale podobno byli zszokowani. Nie wiem, może bali się skandalu, bo pochodzili z mniejszego miasta? Już postawili na mamie kreskę i pogodzili się z tym, że nie da im wnuków. Ale kiedy się pojawiłam, to podobno oszaleli ze szczęścia. Znajomi też zdali egzamin, bo we wszystkim pomagali.
Czy temat wieku twoich rodziców był dla ciebie czasem niewygodny? Czy pojawiały się jakieś niestosowne komentarze?
Często mylono ich z dziadkami. Pamiętam np. piknik rodzinny pod koniec podstawówki, kiedy wygrałam z mamą jakąś konkurencję i kiedy wchodziłyśmy na podium, to nauczyciel przedstawił nas jako „Iza z 6B i jej energiczna babcia”. Nie znał nas, więc ocenił na oko. Dzieci zaczęły się śmiać. W rozmowach to też bywał problem, bo czasami pojawiał się temat wieku rodziców. Większość mówiła, że np. ich mama ma 29, a tata 31 lat. A ja wolałam siedzieć cicho, bo moi byli już po pięćdziesiątce.
A jak wygląda to dzisiaj – czy ktoś ma z tym problem?
Problemu raczej nie ma, ale jest ciekawość. Kiedy ktoś pierwszy raz ich zobaczy, to czasem zapyta, dlaczego rodzice są tacy dojrzali. Wystarczy chwila rozmowy, żeby przekonali się, że to tylko kwestia powierzchowności. W środku to ludzie maksymalnie po czterdziestce. Normalni rodzice, a nie jakieś zmęczone dziadki.
Myślisz, że oni mają z tym problem?
Nigdy się do tego nie przyznali, ale czasami daje się to odczuć.
W jakich sytuacjach to zauważasz?
Na przykład, jak rozmawiamy o moich studiach. Czasami pojawia się tekst typu „o ile dożyjemy”. Ja im mówię, że jeszcze będą bawić moje wnuki, to łapią się za głowę. Proszą, żebym się nie spieszyła, bo w ich sytuacji nawet na to nie liczą. W takich sytuacjach robi mi się nieprzyjemnie, bo dociera do mnie, że rzeczywiście większą część życia mają za sobą. Jedyne co mogę zrobić, to gonić ich na badania, żeby się nie zaniedbali. Pojawiają się pierwsze problemy zdrowotne, ale to nic poważnego.
Chyba nie ma lepszej osoby, którą można zapytać o stosunek do późnego macierzyństwa. Masz coś przeciwko?
Gdybym była na „nie”, to opowiedziałabym się przeciwko własnym rodzicom. Ale to sytuacja bardzo indywidualna. Nam się udało – wychowali mnie, mieli ku temu warunki i wystarczająco dużo sił. Nie zawsze tak to wygląda. Czasami kobieta rodzi po czterdziestce, a zanim dziecko dorośnie, to i nią należałoby się opiekować. Sytuacji dzieci tej 60-letniej aktorki sobie nie wyobrażam. To już jednak zaszło za daleko...