„Droga Redakcjo,
Mam pięcioletnią córeczkę i zastanawiam się jaki rodzaj bliskości z dzieckiem jest dozwolony, a jaki jest krokiem za daleko. Czy na przykład pomoc w myciu lub spanie z nią w jednym łóżku to za dużo? Nie chcę aby wychowanie miało wpływ na jej późniejszą seksualność.
Bardzo liczę na odpowiedź, Marzena".
W momencie gdy rodzi się dziecko, nikt nie wie, jakie ono będzie, gdy dorośnie. Noworodki nie przychodzą na świat z instrukcją obsługi. Dwoimy się i troimy, aby wychowywać je najlepiej, jak tylko potrafimy. Często zastanawiamy się, jak bliskość pomiędzy domownikami wpłynie na rozwój seksualny dziecka. Czy to dobrze, a może źle, przemykać nago po domu, gdy maluchy patrzą?
Przede wszystkim, należy jasno i wyraźnie powiedzieć: popęd seksualny zwany orientacją seksualną, nie wynika z wychowania. Krąży wiele opinii na temat dzieciństwa chłopców, którzy wyrośli na gejów. Najczęściej powtarzanym błędem jest twierdzenie, że za dużo czasu spędzali w otoczeniu kobiet - mamy i babci. Ewentualnie, obwinia się ojca, który odszedł, gdy dziecko dorastało. To jednak fałsz, gdyż orientacja seksualna jest wrodzona, a nie nabyta. Nie jest również dziedziczna. Żadna sytuacja, zachowanie lub brak jednego z rodziców nie wpływa na to, czy dziecko będzie gejem lub lesbijką.
Seksualność dziecka to jednak nie tylko orientacja - homo lub heteroseksualna. Zaburzeń związanych ze sferą seksualną jest wiele i, niestety, część z nich faktycznie może być następstwem błędów, jakie popełniają rodzice. Zachowanie rodziców może zaburzyć rozwój seksualny dziecka, ale na pewno nie ukierunkować.
Nie mamy tu jednak na myśli sytuacji patologicznych, jak molestowanie seksualne czy kazirodztwo, a subtelne momenty bliskości między rodzicami i dzieckiem, które dla nas nie noszą znamion seksualnych, a dla dziecka na pewnych etapach rozwoju - tak.
Jednymi z najczęstszych dylematów, przed jakimi stają rodzice, wychowując swoje pierwsze dziecko, są: kwestia pozwalania mu na spanie w małżeńskim łożu oraz ingerencja w jego intymność podczas mycia. Nie da się ukryć, że dzieci do około 4. - 6. roku życia bardzo lubią spać z rodzicami. To bardzo ważny moment w ich życiu. W tym okresie kształtuje się ich płciowa tożsamość (nie widzą wyraźnych różnic między płcią męską a żeńską, nie czują przynależności do żadnej z nich). Dlatego powinnyśmy unikać spania z dziećmi, gdyż może to zaburzyć ich tożsamość, a także pogorszyć relacje pomiędzy rodzicami. A co z zabiegami higienicznymi, które trzeba regularnie wykonywać, bo małe dziecko nie da sobie samo rady? Ktoś by powiedział, że dotykanie ciała podczas pielęgnacji, dziecko może odebrać za coś krzywdzącego. W końcu, po 4. roku życia rozwija się poczucie wstydliwości i pragnienie intymności. Dlatego granica pomiędzy dbaniem o higienę, a molestowaniem (w jego odczuciu) jest bardzo cienka. Trzeba uwzględnić umiejętności dziecka i to, czy ono samo chce, byśmy ewentualnie pomogli mu przy jakieś prozaicznej czynności. Każdy grymas powinien być dla nas sygnałem, że dziecko nie życzy sobie dalszych „dotyków", nawet jeśli odbywają się w słusznej sprawie.
Aby lepiej zrozumieć to zagadnienie, warto zapoznać się z podstawami klasycznej psychoanalizy, za ojca której uważa się Zygmunta Freuda. Zgodnie z jego teorią, dzieci od chwili urodzenia przechodzą kilka faz rozwoju psychoseksualnego, podczas których następują różne momenty przełomowe. Tylko prawidłowy przebieg każdej z nich jest gwarancją rozpoczęcia kolejnej i zakończenia całego procesu, a wraz z nim - osiągnięcia dojrzałości płciowo-emocjonalnej.
Bazą do pojawienia się wszystkich faz jest okres narcyzmu pierwotnego, czyli czas czerpania przez dziecko satysfakcji wyłącznie z obcowania z samym sobą. Później pojawia się faza oralna, w czasie której dziecko całą swoją seksualność kieruje na doznania związane z ustami - najczęściej jest to pierś matki. W czasie następnej fazy - analnej - dziecko czerpie przyjemność z drażnienia błony śluzowej odbytu. Faza falliczna to czas dominacji narządów płciowych - łechtaczki oraz penisa. Powinien pojawić się wtedy tzw. kompleks Edypa (czyli pragnienie seksualnego związku z rodzicem płci przeciwnej, przy jednoczesnym pozbyciu się drugiego rodzica, jako rywala) oraz lęk kastracyjny u chłopców (strach przed karą ze strony ojca za pożądanie matki; u dziewczynek lęk kastracyjny objawia się zazdrością o członek), a wraz z nimi zakończyć okres wczesnodziecięcej aktywności seksualnej. Po kilkuletnim okresie „uśpienia", czyli latencji, przychodzi czas na fazę genitalną, która przebiega wraz z okresem dojrzewania. Przyjemność seksualna zaczyna skupiać się na pochwie oraz penisie i jest przyporządkowana celom rozrodczym.
Trzeba niezwykłej roztropności, aby dziecku nie brakowało poczucia bezpieczeństwa i czułości, ale zarazem, żeby nie styranizowały życia rodzinnego. Pamiętajcie, że gdy za bardzo odsuniecie malucha od siebie (bojąc się, by nie przekroczyć cienkiej linii między dobrym a „złym" dotykiem), to zaburzy w nim poczucie bliskości, co może niekorzystnie wpłynąć na jego dalszy rozwój. Dla małego dziecka bliski kontakt wiąże się z miłością, jaką go obdarzamy. Za duży dystans może mu wyrządzić krzywdę. Dlatego tak trudno doradzać rodzicom najlepsze metody wychowawcze, bo zarówno nadgorliwa opiekuńczość, jak i nadmierna obojętność mogą odbić się poważnymi konsekwencjami na zdrowiu psychicznym dziecka.