Zacznijmy od tego, że każda wydająca na świat potomstwo kobieta powinna z automatu otrzymywać medal za zasługi dla kraju. W Polsce dzieci rodzi się coraz mniej i chociaż ostatnio coś w tej kwestii drgnęło, wciąż jest fatalnie. Mówiąc zupełnie szczerze, w moim interesie jest to, by rodacy rozmnażali się na potęgę, bo wciąż naiwnie wierzę w przyszłą emeryturę. Jeśli w perspektywie kilkudziesięciu lat drastycznie nas ubędzie, wtedy nie ma o czym mówić. Także – bądźcie płodne i zadbajcie o naszą przyszłość.
Nie zmienia to jednak faktu, że to ogromne wyzwanie. Pomijając trud porodu i jeszcze większy ból związany z wychowywaniem przez kolejnych kilkanaście lat, ciąża nie należy do najprzyjemniejszych stanów. Twoje ciało się zmienia i zaczynasz się inaczej postrzegać. Zmieniasz priorytety i przewartościowujesz swoje życie. Inni doskonale to widzą i różnie reagują... Nie zawsze pozytywnie. Młode mamy zupełnie wypadają z towarzyskiego obiegu i można powiedzieć o nich wszystko, ale nie to, że są seksowne. Nie tylko dla postronnych mężczyzn, ale nawet dla tego jedynego.
Z czego to wynika? Cud narodzin okazuje się tak przełomowy, że z dnia na dzień przestajesz być kobietą, a stajesz się tylko i wyłącznie matką. Dzidziuś będzie zachwycony, ale partner może tego nie wytrzymać. Dostrzegam przynajmniej kilka potencjalnych problemów. Z większością mogłabyś sobie poradzić, ale... nie masz zamiaru. W końcu urodziłaś, więc reszta przestaje mieć znaczenie.
Zmieniasz się fizycznie
Nie oszukujmy się, że ciąża to tylko przejściowy etap. Zapłodnienie, brzuch, poród i wszystko wraca do normy. Nigdy nie doświadczyłem tego stanu, ale posiadana wiedza pozwala mi stwierdzić, że nie tak to działa. Pamiątką po porodzie będzie nie tylko dzidziuś, ale także zmiany czysto fizyczne.
Spośród nich wystarczy wymienić bardzo często dodatkowe kilogramy, rozstępy, blizny, zmianę kształtu piersi... Poród wpływa również na wygląd i działanie bardziej intymnych części. Oczywiście, to nic, bo najlepszą nagrodą za to wszystko jest potomek, ale facet to facet. Zawsze pozostanie wzrokowcem.
Sporo namieszać może także obecność partnera w czasie porodu. Dla niektórych to taka trauma, że przez miesiące, jeśli nie przez lata, nie mają żadnej ochoty na bliskość.
Zaniedbanie
To nie reguła, ale dziwnym trafem tak się jakoś złożyło, że kiedy słyszymy o świeżo upieczonej mamie, to przed oczami staje nam... coś dziwnego. Niby kobieta, ale nie zdradzająca swojej kobiecości. Ma na głowie ważniejsze sprawy, niż wizytę u fryzjera, makijaż czy regulację brwi. Skutki bywają opłakane.
Śmiem twierdzić, że dzidziuś, gdyby tylko był bardziej świadomy, chciałby mieć nie tylko opiekuńczą i oddaną, ale także widocznie szczęśliwą matkę. Kobieta, która twierdzi, że w tym momencie dobro potomka jest ważniejsze od jej wyglądu – ma rację. Ale to nie usprawiedliwia jej niedbalstwa, bo chyba można to pogodzić.
Należy pamiętać, że patrzy na Ciebie nie tylko maleństwo, ale także istoty nieco bardziej rozgarnięte. W tym ten jedyny.
Monotematyczność
Przez wiele lat nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy. Macierzyństwo wyobrażałem sobie jako coś zupełnie normalnego. Fakt, kobieta bardzo się poświęca, ale to przecież nie oznacza, że musi zapomnieć o całym bożym świecie. A jednak, późniejsze obserwacje mówią co innego. Większość rodzących wypada z obiegu na przynajmniej kilka lat.
Można zrozumieć, że to niesamowity przełom, ale... czy bycie matką naprawdę musi wykluczać bycie kobietą, człowiekiem? Postronny obserwator ma wrażenie, że cały jej świat wypełnia dziecko. Nie ma innych tematów, niż jego rozwój, kupki, choroby, ząbki. Wystarczy spojrzeć na Facebooka. Jeśli macie w znajomych młodą mamę, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że zaraz ją usuniecie z tego grona.
Nikt normalny nie zniesie bombardowania kolejnymi słodkimi fotkami i zwierzeniami. A do tego ogranicza się jej życie.
Uwiązanie
Często słyszę, że bycie mamą to całodobowa praca. Wręcz harówka. Współczuję, ale chyba nie jest aż tak źle. Trzeba swoje przeżyć, by później móc się cieszyć. Rzeczywiście, matką jesteś zawsze i wszędzie, ale to chyba nie musi oznaczać, że cała reszta przestaje mieć znaczenie? Uwierz, nikt tego od Ciebie nie wymaga.
Ale wymagasz Ty sama i wystarczy. Większość matek uważa wręcz, że nie wypada im marnować czasu na mniej zobowiązujące tematy. Spotkanie z przyjaciółmi? Randka z facetem? Chwila oddechu? Zaraz ktoś powie, że jestem złą matką!
Czy aby na pewno? Prędzej usłyszysz, że potrafisz znaleźć równowagę i nabrać dystansu. Bez tego oszalejesz. A Twoi bliscy już na pewno...
Kompleksy
Statystyczna mama pewnie myśli sobie, o co tyle hałasu. Urodziłam dziecko, zrobiłam swoje i wystarczy. Nie muszę się nikomu podobać, a moje samopoczucie to sprawa zupełnie trzeciorzędna. Jeśli spełnię się w tej roli, to wystarczy. Poza tym, o jakim seksapilu mówimy, skoro przed chwilą chodziłam z brzuchem wielkości piłki lekarskiej, wyglądam coraz gorzej i tego nie da się już naprawić.
No właśnie, w tym problem – patrzysz na siebie wyłącznie jak na inkubator, który miał rolę do spełnienia. Jego opakowanie nie ma znaczenia. Zwłaszcza, że jest coraz brzydsza. Na każdym kroku wychodzą kompleksy, które uniemożliwiają normalne relacje. Jesteś przegrana, bo tak się czujesz.
Mam tylko nadzieję, że każda kobieta w tej sytuacji może liczyć na wsparcie trzeźwo myślącego faceta, który udowodni jej, że jeszcze wiele może, a dziecko nie oznacza końca świata.
Gdyby nie to wszystko, każdą ciężarną kobietę i tę już po porodzie można by uznać za symbol seksu, a nie jego zaprzeczenie. Istota, która tak wiele zniosła, dała życie, a przy tym nie zapomniała o sobie, to chyba najpiękniejsze zjawisko, jakie można sobie wyobrazić. Niestety, w sferze wyobrażeń pozostaje, bo szczególnie w Polsce kobieta i matka to zupełnie przeciwstawne pojęcia. Być może to rzeczywiście trudne, ale nie wierzę, że nie da się tego pogodzić.
Pojedyncze przypadki pań, które są kobietami, matkami, kochankami, pracownikami, przyjaciółkami i ludźmi równocześnie, udowadniają, że to fizycznie i psychiczne możliwe. Niestety, nie dla wszystkich, dlatego większości mężczyzn macierzyństwo nie kojarzy się z seksem, ale jego brakiem. I nie wynika to chyba wyłącznie z naszej postawy. Coś jednak macie na sumieniu.
Macie jakieś doświadczenia w tej kwestii?
Grzegorz Lawendowski