Wiekowa granica inicjacji seksualnej dziewcząt i chłopców nie przestaje się obniżać. Z każdym rokiem coraz młodsze dzieci poznają, co to seks. Wraz ze zmianą obyczajów pojawiają się nowe problemy, z którymi nie radzą sobie nie tylko nastolatki, ale i przepisy. Procesy rozpoznawania i regulacji praw, zakazów i norm, dotyczących ochrony zdrowia nieletnich, nie nadążają za falą pojawiających się na tym tle problemów. Dla samych dzieci najniebezpieczniejszym okresem są niewątpliwie wakacje. To właśnie wtedy młodzież ma najwięcej okazji i ochoty na poznanie nowej sfery życia, jaką jest seksualność.
Nieodpowiedzialność i brak wiedzy
Co roku, właśnie w czasie lata, pracownicy telefonów zaufania mają najwięcej zgłoszeń. Choć z upływem lat pytania zaniepokojonych nastolatek są bliższe logice, wiedzę dzieci, mających już za sobą swój pierwszy raz, można określić jako ubogą. Mimo obfitości seksu w mediach osoby w wieku od 10 do 18 lat nadal wiedzą nie wiele więcej niż ich rówieśnicy sprzed dwóch dekad. „Czy plemniki mogły przedostać się do brzucha przez mój pępek?”, „Czy poprzez masturbację w wannie mogłam zajść w ciążę?” To tylko niektóre z absurdalnych pytań, które nastolatki zadają anonimowym „przyjaciołom” w obawie, że są w ciąży.
Dlaczego mimo braku elementarnej wiedzy nastolatki próbują seksu? Dziś winne są ciekawość i chęć zabawy. Jak twierdzą opiekunowie na koloniach, podczas których nagminnie odnotowuje się przypadki molestowania i uprawiania seksu przez nieletnich, o wiele większe niebezpieczeństwo czyha właśnie na dziewczynki. Nie chodzi tu wyłącznie o problem niechcianej ciąży. Problem tkwi w doborze partnerów seksualnych. Według obserwacji opiekunów, dla nastoletnich chłopców to alkohol i imponowanie kolegom są atrakcyjnym zakazanym owocem. Dziewczynki, ze względu na swoją emocjonalną naturę lubują się we flirtach, a ich obiektem westchnień o wiele częściej stają się starsi chłopcy, a nawet dorośli mieszkańcy pobliskich wsi i miasteczek, którzy chętnie korzystają z lekkomyślności nastolatek, nierzadko przypominających już dorosłe kobiety.
Walka z zagrożeniami
Negatywnym skutkiem wakacyjnego szaleństwa może być nie tylko niechciana ciąża. W grę wchodzi szereg chorób wenerycznych bądź zakażenie wirusem HPV, prowadzącym do rozwoju raka szyjki macicy. W obliczu liczebności przypadku seksu na koloniach i wakacyjnych obozów, na drugi plan został odsunięty problem urazów psychicznych, jakich mogą doznać zarówno dziewczęta, jak i chłopcy, nie przygotowani na swój pierwszy raz, w mniemaniu, których seks może wyglądać inaczej, niż typowy nastolatek może sobie wyobrażać. Jak walczyć z tymi problemami? Zarówno wychowawcy, jak i rodzice, a nawet władze zdają się być bezsilne. Według kolonistów problemem jest brak możliwości upilnowania wszystkich podopiecznych. Zdaniem zarówno ich, jak i urzędników rozwiązaniem może być dodatkowa pomoc kolonijnej pielęgniarki, która dysponowałaby pigułkami postkoitalnymi, których zażycie w ciągu 72 godzin po stosunku nie dopuszcza do zapłodnienia komórki jajowej, bądź zapobiega zagnieżdżeniu się zarodka w macicy.
Co robią dorośli?
Udostępnianie, wypoczywającej na koloniach młodzieży, pigułek typu morning after pill ma jednak swoich zagorzałych przeciwników. Według nich podobna walka z niechcianymi ciążami nastolatek jest jednoznaczna z wydawaniem przyzwolenia na uprawianie seksu. Jak, więc skutecznie walczyć z wciąż rosnącym problemem? Obecnie rozwiązania upatruje się przede wszystkim w edukacji młodzieży. Jedną z jej form są nieobowiązkowe zajęcia z wychowania do życia w rodzinie. Niestety frekwencja udziału uczniów w podobnych lekcjach nie wróży sukcesu – na zajęcia uczęszcza jedynie połowa młodzieży, a według tych, którzy podobne „szkolenia” mają za sobą, ich przebieg pozostawia wiele do życzenia…
Sprawa jest tym poważniejsza, że również opiekunowie uczestników kolonii mają, o co walczyć. Niedopilnowanie wychowanek i zajście w ciążę którejś z nich może skończyć się obciążeniem kolonistów alimentami! Niektórzy z nich wykupują specjalne ubezpieczenie, które niestety w małym stopniu chronią ich przed dotkliwymi konsekwencjami finansowymi „uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia” podopiecznej. Dlatego kolonijni wychowawcy coraz częściej apelują do rodziców, bo ci nadal nie potrafią rozmawiać z dziećmi o seksie i antykoncepcji. Nagminne bywa unikanie poruszania tej tematyki, bądź „edukowanie” swoich pociech groźbami, przekleństwami i przede wszystkim nudnymi truizmami, dalekimi od przydatnej wiedzy. Tym czasem to właśnie w rękach rodziców spoczywa najskuteczniejsza broń przeciw niebezpieczeństwom, związanym z seksem nieletnich – tym kolonijnym i nie tylko…
Oliwka Mostowska