EXCLUSIVE: 13-latka na porodówce

Nastoletnia córka Justyny towarzyszyła jej przy porodzie. Jak to przeżyła?
EXCLUSIVE: 13-latka na porodówce
Fot. iStock
08.07.2017

Porody rodzinne zyskują na popularności także w Polsce. Zazwyczaj oznaczają tylko obecność ojca dziecka na porodówce. W ten sposób rodzina zostaje ograniczona do mamy, taty i rodzącej się dopiero pociechy. O starszym potomstwie nie ma mowy. Nie dlatego, że jest to nielegalne. Po prostu mało kto uznaje to za dobry pomysł. Wychodzimy z założenia, że rozwiązanie jest na tyle krwawym spektaklem, że nie można narażać nieletnich na tak stresujące przeżycie. Ale nie wszyscy są tego zdania.

Justyna kilka tygodni temu ponownie została mamą. 13 lat po pierwszym porodzie. W szpitalu towarzyszył jej nie tylko mąż, ale także nastoletnia córka. Dziewczyna była świadkiem momentu, kiedy jej młodszy brat przyszedł na świat. Czy sama o to zabiegała? A może uległa sugestii rodziców? Jak zniosła tę sytuację i czy to na pewno dobry pomysł?

Pytamy o to jej mamę, bez której nigdy nie byłoby to możliwe. W rozmowie z nami zdradza, jak wygląda rodzinny poród w dosłownym tego słowa znaczeniu…

Zobacz również: Pokazała swój brzuch MIESIĄC PO porodzie. Internauci w szoku: Dlaczego wciąż jest taki duży?!

 

dziecko na porodówce

fot. iStock

Papilot.pl: Czy twój mąż chciał być obecny przy porodzie?

Justyna: On twierdzi, że tak, ale trochę go do tego zmusiłam. 13 lat temu, kiedy rodziłam pierwsze dziecko, mało kto o tym myślał, więc się nie udało. Teraz czasy są inne i uważałam to za oczywiste. Przełamał się i nie żałuje. Zwłaszcza, że miał do spełnienia jeszcze jedną rolę. To on wprowadził córkę na porodówkę i wspierał ją przez cały czas.

Czyj to był pomysł?

Wszystkich po trochu. Czytałam o takich porodach w Stanach Zjednoczonych. Podrzuciłam temat mężowi, który na początku był sceptycznie nastawiony. Później sama córka stwierdziła, że chciałaby wtedy być ze mną. Czułaby się odrzucona, gdyby jako jedyna osoba z najbliższej rodziny musiała zostać na szpitalnym korytarzu. Na sali byliby jej rodzice i dopiero co urodzony brat, a ona stałaby gdzieś z boku. Wtedy pomyślałam - coś w tym jest, zróbmy to inaczej.

Jak znalazłaś szpital, który się na to zgodził? Obecność dziecka przy porodzie nie jest regulowana przez prawo, ale większość placówek odmawia.

Najciekawsze jest to, że nie musiałam szukać. Wcześniej byłam już umówiona w naszym rejonowym szpitalu, który znajduje się kilka ulic od domu. Jakieś 2-3 tygodnie przed rozwiązaniem podeszłam na oddział położniczy i zapytałam wprost, czy da się to zrobić. Okazało się, że pytam o to jako pierwsza, ale po krótkiej wymianie zdań między personelem ustalono, że nie ma przeciwskazań.

Córka się ucieszyła?

Tak, ale też bardzo przejęła. Wtedy była już pewna, że może to zrobić i trochę się zestresowała.

Zobacz również: To zdjęcie z porodówki stało się hitem! Wszystko dzięki nietypowej minie matki...

 

dziecko na porodówce

fot. Thinkstock

Dziwisz się jej?

Zupełnie nie. Raczej podziwiam, że 13-letnia dziewczyna w ogóle wpadła na taki pomysł. Nastolatki w tym wieku chcą być jak najdalej od rodziców i nic ich nie interesuje. Ona chciała się do nas jeszcze bardziej zbliżyć. Do teraz mnie to rozczula. A jej nerwy były uzasadnione, bo poród to nie jest przedstawienie w teatrzyku, gdzie wszystko jest zaplanowane, ładne i wesołe. Wszystko może się zdarzyć. Jest krew i ból.

Nie chciała się wycofać?

Największe wątpliwości pojawiły się, kiedy już trafiłam na porodówkę. Podobno siedziała z tatą na korytarzu i mówiła, że chyba nie da rady. Mąż uspokajał ją, że decyzja należy do niej i nic złego się nie stanie, jeśli się wycofa. Dalej będzie naszą kochaną córeczką, a brata zobaczy tuż po narodzinach. Wtedy miała powiedzieć: jestem twoją córką, ja nie wymiękam. Chwilę później pojawili się na sali.

Jak to zniosła?

Poród nie był bardzo długi. Od początku do końca minęło ok. 5 godzin, z czego 3/4 czasu ograniczało się do tego, że spokojnie leżałam i co jakiś czas pojawiały się skurcze. Wtedy normalnie rozmawiałam z mężem i córką, śmialiśmy się i czułam się jak na pikniku, a nie na porodówce. Zasadnicza akcja porodowa była już trudniejsza, bo pojawił się silniejszy ból i musiałam zająć się rodzeniem, a nie pogaduszkami. Córka siedziała grzecznie obok na wysokości mojej twarzy. Od czasu do czasu podchodziła do łóżka żeby mnie złapać za rękę.

Nie płakała?

Wybuchnęła płaczem, kiedy syn pojawił się na świecie i położono go na moim brzuchu. Widziałam w jej oczach wzruszenie i dumę.

Zobacz również: Kolejna zwariowana fit matka? Modelka szokuje sześciopakiem w 5 miesiącu ciąży

dziecko na porodówce

fot. iStock

Mąż spisał się równie dobrze?

Mam nadzieję, że tego nie przeczyta, ale córka okazała się twardsza od niego. On momentami panikował, a ona cierpliwie czekała na finał. I tak jest moim bohaterem. Cała rodzina spisała się na medal i nigdy tego nie zapomnę. Nie sprawdziły się ostrzeżenia moich koleżanek, które twierdziły, że skrzywię jej psychikę i córka już nigdy spokojnie nie zaśnie. Ona po kilku dniach na spokojnie podzieliła się swoimi spostrzeżeniami i powiedziała: to było trudne, ale bardzo piękne. Strasznie mnie tym wzruszyła.

Zachęcasz innych rodziców do tego samego?

Nie tylko ja. Byłam pierwszym takim przypadkiem w naszym szpitalu. Teraz wiem, że raczej nie ostatnim. Położna opowiada o mnie swoim pacjentkom i przynajmniej jedna już się na to zdecydowała. Ma jej towarzyszyć 15-letni syn, który prosi ją o to od samego początku ciąży. W naszym przypadku poród rodzinny się sprawdził, ale rozumiem, że to nie reguła. Wszystko zależy od dojrzałości i wrażliwości dziecka. Jeśli tego chce, czuje się na siłach i rodzącej to nie przeszkadza - warto spróbować.

Nie sądzisz, że w ten sposób córka mogła się zrazić do macierzyństwa, a konkretnie - porodu?

Widziała sporo, ale przecież nie asystowała lekarzom. Stała z boku, a nie między moimi nogami. Grymasy na mojej twarzy raczej jej nie zniechęciły. Widok zakrwawionego braciszka też nie, bo sama chciała go od razu przytulić. Rozmawiałam z nią na ten temat i sama z siebie stwierdziła, że kiedy będzie rodzić, czyli tego nie wyklucza, to na pewno zorganizuje to w ten sam sposób.

Myślisz, że to doświadczenie zbliży ją do rodzeństwa?

Ja to wiem. Codziennie wyznaje mu miłość i chciałaby mnie we wszystkim wyręczać.

Polecane wideo

Komentarze (5)
Ocena: 5 / 5
gość (Ocena: 5) 09.07.2017 19:52
Miałam okazję być przy porodzie mając 23 lata, i myślałam, że zejdę, a c dopiero 13. Nie polecam
zobacz odpowiedzi (1)
gość (Ocena: 5) 08.07.2017 13:26
Przez tysiące lat córki pomagały matkom przy porodach w domu i nie było halo....teraz kobiety rodzą same w szpitalach, starsze dzieci w domu przed tv a maż na pępkowym...bo to akurat jest normalne. Później umęczona baba wraca do domu, jest praczką, sprzątaczka, najlepiej żeby jeszcze miała 6pack 2 dni po porodzie.
zobacz odpowiedzi (2)

Polecane dla Ciebie