Dla większości z nas aborcja to temat raczej abstrakcyjny. Mniej więcej wiemy o co chodzi, ale mało która z nas miała szansę poznać kobietę, która zdecydowała się na ten krok. Nie dlatego, że jest ich tak mało. One wolą pozostać w ukryciu, bo nie bez powodu obawiają się brutalnej krytyki. Coraz częściej mamy jednak do czynienia z przykładami pełnej otwartości w tym temacie. Poznajcie mamę, która mówi wprost: tak, usunęłam pierwszą ciążę, ale nie mam zamiaru się tego wstydzić.
Stevie Niki to żywe zaprzeczenie stereotypowej „aborcjonistki”. Wcale nie wiedzie jałowego życia, a macierzyństwa nie postrzega jako największej katastrofy. Ma zaledwie 27 lat i czwórkę planowanych dzieci. Pierwszego nie zdecydowała się urodzić, bo zwyczajnie nie była na to gotowa. Po latach przekonuje, że żadna kobieta nie powinna czuć się z tego powodu winna.
Jej wpis na blogu opisuje aborcję dokładnie taką, jaka jest. Jako traumatyczne, ale czasami konieczne rozwiązanie. Zwłaszcza, kiedy decyzję podejmuje zagubiona 17-latka.
Zobacz również: Kościół swoje, a Polacy swoje. Większość z nas jest ZA aborcją!
źródło: Instagram (instagram.com/mytribeofsix)
„Miałam aborcję w wieku 17 lat. Żyłam w jednym domu z tatą i moim bratem. Uczyłam się, żeby zostać fryzjerką. Mój chłopak nie pracował i rzadko chodził do szkoły. On był podekscytowany ciążą, a ja miałam mieszane uczucia. Logika podpowiadała, że nie mając pracy i mieszkania nie powinniśmy witać na świecie nowego życia. Emocje mówiły co innego: ukrywająca się we mnie mała dziewczynka nie może zawieść swojego tatusia.
Zdałam się na mamę i siostrę, które pomogły mi w podjęciu decyzji o aborcji. Chłopak mnie za to znienawidził, ale rodzina jakoś to zniosła. Sama rozpadłam się na miliony kawałków.
Wreszcie nadszedł ten dzień i z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że przerwanie ciąży to najbardziej traumatyczne przeżycie. Zaprosili mnie do gabinetu, zadali kilka pytań i wykonali badanie USG. Kiedy zobaczyłam swoje dziecko, zaczęłam płakać. Potem zaprowadzili mnie na salę i poprosili, żebym położyła się na łóżku. Płakałam jeszcze mocniej” - wspomina.
Zobacz również: Czy ABORCJA jest niebezpieczna?
źródło: Instagram (instagram.com/mytribeofsix)
„Byłam wtedy 17-latką, która czuła się bezbronna i nie miała żadnego wsparcia. Byłam przerażona i samotna. Pamiętam dopiero moment, kiedy posadzono mnie na krześle i było już po wszystkim. Tak, jakbym nigdy nie była w ciąży. Odesłali mnie do domu. Zupełnie tak, jakbym przyszła na zwykłe badanie. Żadnej opieki i wsparcia.
Wreszcie o wszystkim dowiedział się mój tata i nie ma co ukrywać, że był bardzo rozczarowany. Nie wiem dlaczego bardziej. Czy dlatego, że to zrobiłam, a może dlatego, że sama nie umiałam mu o tym powiedzieć. Mój chłopak został moim mężem, ale nawet dzisiaj często o tym dyskutujemy. I będziemy prawdopodobnie do końca życia.
Czy żałuję aborcji? Tak, ale czy zmieniłabym decyzję, gdybym mogła? Prawdopodobnie nie, bo wszystko co w życiu zrobiłam, sprawiło, że jestem taka, jaka jestem” - twierdzi.
Zobacz również: Co gwiazdy sądzą o aborcji?
źródło: Instagram (instagram.com/mytribeofsix)
„Nie mam wątpliwości, że nie byłabym taką kobietą i matką, gdybym urodziła dziecko w tamtym momencie. Moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej. Czy myślę o dziecku, które straciłam? Często, częściej niż jestem w stanie się przyznać. Zastanawiam się, kim dzisiaj by było. Ale z drugiej strony myślę sobie, że to nie był czas dla niego. Chcę wierzyć, że jest obecne w moich pozostałych dzieciach.
To, do czego zmierzam, to fakt, że aborcja zawsze ma jakiś powód. Możesz tego nie rozumieć i nie akceptować, ale tak właśnie jest. Czy jestem za życiem? Tak, jestem za tym, by żyć dokładnie tak, jak sobie postanowisz. Chcę walczyć ze stygmatyzacją kobiet, które przerwały ciążę. One znalazły się w takiej sytuacji, że musiały podjąć najtrudniejszą decyzję. Z tego powodu nie są ani trochę mniej wspaniałymi osobami.
Kochaj, wspieraj i szanuj kobiety w swoim otoczeniu, bo nie wiesz przez co przechodzą. Albo czego już doświadczyły” - przekonuje Stevie Niki.