Dla pewnych osób aborcja jest zabójstwem, a dla innych zabiegiem, na który decydują się w szczególnych sytuacjach. Istnieje też trzecia grupa. To kobiety przekonane, że pozbycie się dziecka stanowi ich prawo, niezależnie od okoliczności. W Polsce można dokonać aborcji jedynie w kilku przypadkach, tzn. gdy zagrożone jest życie matki (bez żadnych ograniczeń co do wieku płodu), gdy poczęto je w wyniku czynu zabronionego (do 12 tygodni od początku ciąży) lub gdy zachodzi prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu albo nieuleczanej choroby stanowiącej zagrożenie dla jego życia. Można się jednak domyślić, że do aborcji dochodzi o wiele częściej. Kobiety usuwają ciąże w podziemiach aborcyjnych, za granicą, a niektóre zdobywają środki wczesnoporonne. Jeden z polskich dzienników donosił nawet, jak łatwo jest zdobyć taką tabletkę.
O tym, że nielegalna aborcja wcale nie jest zbyt skomplikowaną sprawą, przekonuje Alicja (imię zmienione). Alicja nie chce zdradzać zbyt wielu szczegółów, ale zgodziła się opowiedzieć o swoim przypadku.
Zobacz także: Usunęła ciążę w 6. MIESIĄCU! Po latach ujawnia, jak wygląda tak późna aborcja...
Fot. Thinkstock
- W ciążę zaszłam przypadkiem. Zawsze zabezpieczaliśmy się z facetem, ale pech chciał, że w końcu wpadliśmy. Kiedy się dowiedziałam, byłam załamana, ale mój mężczyzna, o dziwo, nie. Właściwie ucieszył się. Oboje jesteśmy już trochę po trzydziestce i M. stwierdził, że los tak chciał. Za rok planujemy ślub, a jeśli dziecko pojawi się na świecie trochę wcześniej, nic się nie stanie. Ja nie byłam tak optymistycznie nastawiona do tego pomysłu. Co prawda nasze życie jest ułożone pod każdym względem, bo M. ma swoje mieszkanie i oboje dobrze zarabiamy, ale nie potrafiłam przekonać się do nowego członka rodziny. Wcześniej nie byłam pewna, czy chcę mieć dziecko, a mój facet przekonywał, że kiedyś poczuję ten instynkt. Do niczego mnie nie zmuszał, a ja z czasem odsunęłam myśl o dziecku w najdalszy zakamarek świadomości. Do tamtego feralnego dnia, gdy zrobiłam test ciążowy.
Fot. Thinkstock
Alicja twierdzi, że bardzo szybko pomyślała o aborcji i była na siebie zła, że powiedziała o ciąży facetowi. Długo zastanawiała się, co zrobić, szukała porad w Internecie i w końcu podjęła decyzję, że usunie płód, a ukochanemu powie, że poroniła.
- Nie byłabym dobrą matką, dobrze o tym wiem. Nigdy nie miałam instynktu macierzyńskiego. Żadne dziecko w rodzinie nie pałało do mnie szczególną sympatią i z wzajemnością. Denerwowały mnie rozmowy matek o swoich dzieciach. Dla mnie były to małe potworki, którym trzeba poświęcić resztę życia. M. nigdy nie pozwoliłby oddać dziecka, więc naprawdę nie miałam wyboru.
Kobieta przyznaje, że miała mnóstwo szczęścia, biorąc pod uwagę to, co się jej przytrafiło.
Zobacz także: Jak przerywano ciążę, kiedy nie było dostępu do aborcji? 12 makabrycznych sposobów!
Fot. Thinkstock
- Ratowało mnie to, że akurat byłam w ósmym tygodniu. Na jednej ze stron internetowych przeczytałam, że do 12-go tygodnia można zażyć specyfik, który działa jak tabletka wczesnoporonna i gwarantuje aż 90% skuteczności. Ze wszystkiego zwierzyłam się mojej przyjaciółce, która mieszka zagranicą i ta obiecała mi pomóc. Pojechałam do niej na weekend pod pozorem zwykłych zakupów. Tam zażyłam zdobytą przez przyjaciółkę pigułkę. Po kilku godzinach pojawiły się skurcze i krwawienie. Miałam też gorączkę, ale wcześniej wiedziałam, jakie skutki uboczne mogą się pojawić. Po wszystkim wróciłam jak gdyby nigdy nic do Polski. Generalnie krwawiłam jeszcze przez kilka dni, a potem przestałam. Po wszystkim jeszcze raz zrobiłam test ciążowy i ku mojemu szczęściu wyszedł z wynikiem negatywnym. Byłam bardzo szczęśliwa.
Fot. Thinkstock
- M. był załamany, kiedy się dowiedział. Ja musiałam udawać, ale pomogło mi to, że naprawdę byłam osłabiona po aborcji i także psychicznie czułam się nie najlepiej. Towarzyszyło temu jednak przekonanie, że postąpiłam właściwie. Dla mnie była to jedyna droga. Trochę boję się o swojego mężczyznę, bo naprawdę jest załamany. Wszyscy pocieszają go, że na pewno będziemy jeszcze mieli dzieci, ale denerwuję się wtedy, bo ja ich nie chcę. Przecież nie można mnie za to osądzić czy zmusić do urodzenia dziecka.
Kobieta rozważa, czy powiedzieć ukochanemu otwarcie, że prawdopodobnie nigdy nie urodzi dziecka.
Fot. Thinkstock
- Mam świadomość, że w stosunku do M. postąpiłam okrutnie, usuwając ciążę. Myślę jednak, że w takim przypadku ja liczę się bardziej. To mnie czekałoby dziewięć miesięcy noszenia ogromnego brzucha, bolesny poród i cały trud wychowania. Zdaję sobie sprawę, że faceci kochają dzieci i mają wkład w ich wychowanie, ale największym ciężarem zawsze jest obarczona matka. A ja jestem pewna jednego - byłabym okropną matką. Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie skłamać M., że nie będę mogła mieć dzieci, ale chyba się na to nie zdobędę. Jeżeli zacznie nalegać na dziecko, powiem, że go nie chcę. Żałuję, bo musiałam go już okłamać w tak ważnej sprawie, ale naprawdę czułam się do tego zmuszona. I nie myślcie o mnie jako o kobiecie bez serca. Jest mi przykro, że sprawy posunęły się tak daleko. Chciałabym nigdy nie zajść w ciążę i nie musieć przechodzić przez to wszystko.
Co sądzicie o tym przypadku?
Zobacz także: Dlaczego w PRL aborcja była „normalna”?