Metody działania tzw. obrońców życia bywają okrutne. Na szczęście minęły już czasy, kiedy przedstawiciele ruchu pro-life strzelali do pracowników klinik aborcyjnych, ale wciąż chętnie nazywają ich mordercami z krwią na rękach. I szokują potwornymi fotografiami. Okolicznościowe billboardy i bannery stały się powszechnym widokiem także w Polsce. Rok temu głośno było o zdjęciach martwych płodów, które zawisły na płocie kościoła, tuż obok szkoły i przedszkola.
Wydaje się, że to jednak dopiero początek. Fundacja Pro - Prawo do życia znów szokuje opinię publiczną. Kilka dni temu na ulicach Krakowa i Poznania pojawiły się kolejne makabryczne plakaty z hasłem „Aborcja zabija. Politycy mogą powstrzymać mordowanie”. To wyraźne odniesienie do inicjatywy antyaborcyjnej, która zakłada całkowity zakaz przerywania ciąży bez względu na okoliczności. Kobieta musiałaby urodzić także wtedy, kiedy zostanie zgwałcona lub poród zagrażałby jej życiu.
Co na to najbardziej zainteresowane? Opinie (jak zwykle w takich sytuacjach bywa) są skrajnie różne…
Zobacz również: EXCLUSIVE: Od pro-life do pro-choice
fot. Thinkstock
- Uważam, że te plakaty są bardzo mocne i brutalne, ale z drugiej strony - jak inaczej miałyby wyglądać? Aborcja taka jest. To pokiereszowane dzieci, zakrwawione szczątki, połamane kończyny. Nie jestem przekonana, czy takie zdjęcia powinny wisieć na ulicach, gdzie oglądają je też małe dzieci, ale inicjatywę jako taką popieram. Ktoś musi wziąć w obronę tych, którzy nie mają prawa głosu. Może lepiej byłoby organizować spotkania i tłumaczyć, czym jest aborcja, zamiast tak dobitnie to pokazywać, ale nie przesadzajmy też z oburzeniem. Znacznie bardziej potworne sceny widujemy w filmach i gazetach. Wtedy jakoś nikt nie protestuje. Niektórzy zwolennicy przerywania ciąży mają alergię na prawdę i próbują ją zagłuszyć - twierdzi Edyta.
fot. Thinkstock
- Skoro przeciwnicy aborcji mogą nazywać zwolenników przerywania ciąży mordercami, to ja określę ich mianem szaleńców. Trzeba być naprawdę opętanym, żeby czerpać satysfakcję z eksponowania tak okrutnych zdjęć. Po pierwsze - chyba nikt nie zmieni zdania pod wpływem takich potworności, a po drugie - to w dużej mierze manipulacja. W krajach, gdzie aborcja jest legalna, zabiegi przeprowadza się na samym początku ciąży. Nie ma mowy o rozwiniętym dziecku, ale raczej zlepku komórek. Nie widać wtedy główek i rączek, jak na tych kłamliwych billboardach. Nie wiem skąd wzięli te zdjęcia. To raczej efekty poronienia, niż morderstwa, jak nam wmawiają. Zupełnie niepotrzebne podgrzewanie emocji. Zupełnie, jakby było ich za mało - ocenia Wiktoria.
fot. Thinkstock
- Dzięki tym zdjęciom kilka lat temu przejrzałam na oczy. Zrozumiałam, że po drugiej stronie znajdują się ludzie, którzy nie cofną się przed niczym. Są w stanie epatować śmiercią w obronie swoich racji. Między innymi dlatego stałam się zwolenniczką pełnej dostępności aborcji na życzenie. Wtedy do takich tragedii by nie dochodziło. W cywilizowanych państwach sprawę załatwia się szybko i bezkrwawo, zanim zygota przekształci się w człowieka. Sceny, jak na fotografiach, rozgrywają się raczej w aborcyjnym podziemiu, gdzie kobiety docierają zbyt późno. Kiedy na nie patrzę, oczywiście nie jest mi do śmiechu, ale wiem, że można było tego uniknąć. Potrzebujemy lepszej edukacji seksualnej i swobodnego dostępu do antykoncepcji, a nie takich akcji - twierdzi Joanna.
Zobacz również: Co myślimy o ABORCJI? Poznaj zdanie kobiet od 15 do 50 lat (Bywamy bardzo radykalne!)
fot. Thinkstock
- Strasznie cierpię, kiedy widzę takie billboardy. Zwłaszcza, kiedy idę ze swoimi dziećmi i one pytają, co to jest. Jak mam im wytłumaczyć, że niektóre kobiety w ten sposób pozbywają się swojego potomstwa? Że gdyby one same miały inną mamę, to być może by się nie urodziły? Popieram treść tych plakatów, ale nie jestem przekonana, czy powinny być pokazywane wszędzie. Na zamkniętej wystawie lub spotkaniu dorosłych - jak najbardziej. Na ruchliwej ulicy albo obok szkoły - chyba jednak nie. Nie chodzi mi o zakłamywanie rzeczywistości, ale umiar. Wszyscy np. powinniśmy wiedzieć, co działo się w obozach koncentracyjnych, ale to nie powód, żeby na plakatach prezentowano stosy ciał ofiar. Przeciwnikom aborcji wbrew pozorom czasami brakuje wrażliwości - diagnozuje Anna.
fot. Thinkstock
- Nie wiem co mam o tym myśleć. Sama mam dość luźny stosunek do tego tematu. Jeśli kobieta naprawdę nie może urodzić, to lepiej, żeby tego nie robiła. Już dosyć mamy niekochanych dzieci w domach dziecka i rodzinach zastępczych. Ale czy to powód, żeby oburzać się na inicjatywy obrońców życia? Ci ludzie w coś wierzą i tego bronią. Podobne zdjęcia są wszędzie i np. mnie już niczym nie zaskakują. Na każdym mały szkielet i dużo krwi. Może jestem nieczuła, ale to właśnie efekt działalności organizacji pro-life. Ich upór doprowadził do tego, że zdjęcia „ofiar” aborcji już nikogo nie ruszają. Jakiś marketingowiec powinien im doradzić, że przesyt prowadzi do znudzenia. Im więcej tych billboardów, tym ludziom bardziej wszystko jedno - ocenia Beata.
A Ty co myślisz o tych plakatach?
Zobacz również: Co gwiazdy sądzą o aborcji?