Wbrew pozorom, większość facetów nie ma nic przeciwko temu, aby życie rodzinne toczyło się w bardziej partnerski sposób. Zdajemy sobie sprawę, że dawny podział ról nie pasuje do współczesności i jest zwyczajnie niesprawiedliwy. Układ typu: mężczyzna pracuje, kobieta zajmuje się dzieckiem, domem i mężczyzną - jest archaiczny. Co nie oznacza, że od tego momentu wszystkim powinniśmy dzielić się po równo. Poza poczuciem sprawiedliwości należy wziąć pod uwagę także zdrowy rozsądek.
Gdyby to od Was zależało, pewnie wolałybyście, abyśmy to my zachodzili w ciążę i rodzili. A skoro jest to niemożliwe, musimy nadrabiać w inny sposób. Chociażby poprzez obecność przy porodzie. Sprawa jest na tyle poważna, że dzisiaj nie mamy już praktycznie wyboru. Jesteśmy do tego zmuszani, bo wmawia nam się, że w przeciwnym razie nie kochamy ani kobiety, ani dziecka, które wydała na świat. To nie tak działa!
Sam podjąłem decyzję, że kiedy przyjdzie w życiu taki moment, na pewno nie pojawię się na sali porodowej. Mam do tego prawo i kilka argumentów, które i Was powinny przekonać...
TO NIE JEST NATURALNE
Wspaniale, że świat idzie do przodu i jesteśmy coraz bardziej nowocześni, ale przynajmniej w tej kwestii warto sięgnąć do utartych wzorców. Kiedyś poród był sprawą kobiety. Świeżo upieczony tatuś wkraczał do akcji już po wszystkim i nikomu z tego powodu nie działa się krzywda. Tak wyglądało to przez dziesięciolecia, a nawet wieki. Poród rodzinny to kwestia dopiero ostatnich lat. Moda, jak każda inna. Nikt nie wie, czy to fajne, ale skoro wszyscy tak robią, my też powinniśmy.
Dla większości mężczyzn to wcale fajne nie jest i powinnyście to zaakceptować. Niech każdy bierze odpowiedzialność za swoją działkę. Ty masz urodzić, lekarz ma poród przyjąć, pielęgniarka ma Cię wesprzeć, a ja zjawiam się na miejscu, kiedy jest już po wszystkim. Tak było zawsze i dlaczego mamy to nagle zmieniać? Moja obecność w trakcie niewiele zmienia. Przynajmniej nie na lepsze.
TO DLA MNIE ZBYT SILNE PRZEŻYCIE
Zaraz pewnie usłyszę, że współczesny facet to zazwyczaj mięczak. Wszystkiego się boi i brzydzi. Tymczasem kobieta ma coraz większą siłę i nic jej nie złamie. Nie mam zamiaru z tym dyskutować, bo to nie moment na podobne rozważania. Moja nieobecność w czasie porodu nie świadczy o tym, że jestem roztrzęsioną ofiarą losu, ale człowiekiem, który potrafi przewidywać konsekwencje. Akcja porodowa to nie jest bieganie boso po zielonej łące, ale krzyk, ból, krew i inne atrakcje.
Powinnaś mi tego oszczędzić. Już nawet przyznam się do tego, że zwyczajnie wymiękłem, ale nie zmuszaj mnie do patrzenia na to. Skoro przez wieki mężczyźni mieli ten komfort i pojawiali się na miejscu już po wszystkim, ja marzę o tym samym. Chcę zobaczyć bohaterkę, która wydała na świat moje dziecko i pięknego, różowego potomka. Znajomość szczegółów, a tym bardziej obserwowanie tego na własne oczy, wcale nie sprawi, że będę lepszym ojcem. Może jednak doprowadzić do tego, że coś się między nami popsuje.
TO W ŻADEN SPOSÓB CI NIE POMOŻE
Rozmawiałem z kobietami, które zmusiły swoich partnerów do obecności na sali porodowej. Żadna nie potrafiła konkretnie stwierdzić, dlaczego tego potrzebowały. Pojawiły się opinie, że chodzi o wsparcie, obecność ukochanego miała działać uspokajająco, facet powinien wiedzieć, jak to wygląda i ogólnie – tego wymaga równouprawnienie i partnerstwo w związku. Po wszystkim okazywało się, że to wcale nie był najlepszy pomysł. Były tak skoncentrowane na zadaniu, które mają do wykonania, że nie zauważały faceta, który stoi obok.
Albo wręcz przeciwnie – jego obecność działała wręcz drażniąco. Cały czas myślały o tym, co... on sobie myśli, widząc je w takiej sytuacji. Krzyczącą, płaczliwą, obolałą, krwawiącą, z lekarzem próbującym wycisnąć dziecko z jej łona. Nie wspominając o sytuacji, kiedy partner zbyt mocno to przeżył i trzeba go było z porodówki wynieść. Wtedy martwiły się już nie o siebie i potomka, ale o tego biednego chłopca, który leży gdzieś nieprzytomny i przerażony. Niepotrzebny stres dla obydwu stron.
TO MOŻE WIELE MIĘDZY NAMI ZMIENIĆ
Poród to wspaniałe przeżycie, moment 100% prawdy, miłość wisi w powietrzu i tak dalej. Brzmi świetnie, ale tylko w podręczniku, który dostałaś w czasie zajęć w szkole rodzenia. Rzeczywistość jest nieco bardziej złożona. Pojawienie się na świecie dziecka to rzeczywiście sytuacja niezwykła, ale także w pewien sposób kłopotliwa. On widział Twoje cierpienie, momenty słabości, walkę o każde kolejne „przyyyj!”, pot, krew i łzy. To wzbudza szacunek i podziw, ale dokładnie w ten sam sposób myślałbym, nie musząc na to patrzeć.
Obecność partnera niesie za sobą ryzyko – powracające wspomnienia z tej krwawej jatki, które mogą nas od siebie oddalić. Jak być blisko kobiety, z której niedawno wyciskano nowe życie? Jak kochać się bez myśli i strachu, że „tędy” wydostało się nasze dziecko? To nie tylko teoria przestraszonego mięczaka, ale wątpliwości, którymi podzielili się bardziej doświadczeni koledzy. Czy naprawdę warto?
WCALE TEGO NIE POTRZEBUJESZ
Dzisiaj jesteś pewnie przekonana, że to sytuacja oczywista. Facet musi być przy porodzie, bo tak będzie Ci lżej, tak się teraz robi, to dowód miłości, a tak w ogóle, to dlaczego miałoby go tam nie być. Nie dziwię się, bo właśnie to Ci wmówiono. W rzeczywistości to tylko chwilowa moda, za którą chcesz nadążyć. Nie dlatego, że bardzo tego potrzebujesz, ale wyłącznie dlatego, że tak dzisiaj wypada. Później musiałabyś się tłumaczyć, dlaczego zostałaś pozostawiona na porodówce sama sobie i dlaczego Twój ukochany uciekł z płaczem.
Przez wieki było inaczej – rodziłyście w asyście specjalistów i chciałyście mieć to jak najszybciej za sobą, by wreszcie spojrzeć w oczy partnerowi i móc być dumne, że to Wam zawdzięcza potomstwo. Teraz wszystko to się rozmyło. W imię sprawiedliwości i partnerstwa on musi uczestniczyć we wszystkim. Bo tak. Jeśli jednak dobrze się nad tym zastanowisz, najpewniej dojdziesz do wniosku, że ten przerażony i mdlący koleś to tylko dodatkowy powód do stresu. Niech przyjdzie dopiero wtedy, kiedy będzie naprawdę potrzebny. Niech zda egzamin z ojcostwa nie w tym jednym momencie, ale przez kolejne lata.
Grzegorz Lawendowski