Wpadka, zwłaszcza w bardzo młodym wieku, nie jest łatwym doświadczeniem. Często wyobrażamy sobie, co zrobiłybyśmy w takiej sytuacji. Pojawiają się głosy, że dziecko trzeba urodzić i wychować, bo nie wolno uciekać przed odpowiedzialnością. Zdarzają się także opinie, że o wiele lepszym rozwiązaniem będzie przerwanie ciąży, bo nie ma sensu skazywać na cierpienie siebie, a w efekcie również niechcianego potomstwa. To jednak tylko hipotetyczne rozważania.
Żadna z nas nie jest w stanie przewidzieć, jak zareaguje na taką wiadomość. Nagle może się okazać, że wyznawane do tej pory wartości i opinie nie mają żadnego znaczenia. Prawdziwe życie zdecydowanie różni się od przypuszczeń. Przekonała się o tym publicystka portalu „The Huffington Post”, która wiele lat temu zaszła w nieplanowaną ciążę.
Wszystko wskazywało na to, że „pozbędzie się problemu”, ale ostatecznie postanowiła urodzić. Co ją do tego przekonało? O tym dowiadujemy się z jej emocjonalnego wyznania. Warto je przeczytać.
„Wybrałam dziecko, bo znałam siebie. Upadałam tak wiele razy, że nic już nie mogło mnie złamać. Zobaczyłam go na zdjęciach USG i od razu go rozpoznałam. To był ktoś, na kogo zawsze czekałam, chociaż nie zdawałam sobie z tego sprawy. Był odpowiedzią na pytanie, którego wcześniej sobie nie zadawałam. Zdecydowałam się urodzić, bo ogromny strach nie wygrał z jeszcze większą ekscytacją.
Urodziłam, bo kiedy usłyszałam jego bicie serca, rozpoznałam w nim bicie mojego własnego, kiedy poznałam jego ojca – było szybkie, mocne i zapowiadało lepszą przyszłość. Wybrałam mojego syna, bo wtedy był dla mnie jedynym możliwym wyborem. Równocześnie nie uważam, żebym z tego powodu zasługiwała na pochwały i stawianie mnie jako wzoru.
Jako kobieta miałam wybór i kiedy syn zapyta, jak pojawił się na tym świecie, opowiem mu dokładnie to samo, co Wam” - twierdzi Danielle, która wyraźnie daje do zrozumienia, że rozumie kobiety, które zdecydowały inaczej.
Autorka wyznania ze swoim synem
„Podjęłam taką decyzję nie dlatego, że czułam się moralnie zmuszona do poniesienia konsekwencji swoich działań. Nie uważałam się za silniejszą i bardziej odpowiedzialną tylko dlatego, że zdecydowałam się donosić ciążę i urodzić. Nie miały znaczenia żadne wartości religijne, ani presja partnera, który nie zgodził się na aborcję.
Nie czułam się zaszczuta przez przeciwników przerywania ciąży. Nie usunęłam ciąży, bo moja decyzja mogłaby się komuś nie spodobać. Ani dlatego, że mogłabym być z tego powodu napiętnowana albo musiałabym się borykać z wyrzutami sumienia do końca życia.
To nie stało się też dlatego, że nagle coś we mnie wstąpiło i postanowiłam ratować wszystkie nienarodzone dzieci świata. Nie był to też przejaw nadludzkiej siły, ani mojej ogromnej dojrzałości. Zrobiłam to, bo miałam wybór. I wybrałam jego” - to pierwsze słowa wstrząsającego wyznania amerykańskiej publicystki Danielle Campoamor.
„Kiedy nie chcesz mieć dziecka, ale wpadłaś, ludziom wydaje się, że to koniec świata. Już nic nie da się zrobić i musisz ponieść konsekwencje. Nie biorą nawet pod uwagę przerwania ciąży, bo przecież wiadomo, że aborcja to największa zbrodnia. A na dodatek, jeśli się na nią zdecydujesz, będziesz cierpiała do końca życia i stracisz moralne prawo do czegokolwiek. Często cię pouczają i zastanawiają się, dlaczego akurat tobie się to przydarzyło.
Jest w tym sporo racji, ale nie dajmy się oszukać – każda z nas ma prawo wyboru. Mogłam przecież umówić się na wizytę i pozbyć się problemu. Nikt nie musiałby o tym wiedzieć, więc nie byłabym z tego powodu wytykana. Mogłam twierdzić, że to najlepsza decyzja, a moje ciało należy wyłącznie do mnie. Mogłam, ale tego nie zrobiłam.
Miałam to szczęście, że byłam przekonana, że dam radę. Miałam to szczęście, że w mojej głowie nawet nie pojawiła się myśl, jak pozbyć się problemu” - kontynuuje publicystka.