Doskonale pamiętam ten dzień, kiedy siostra przyszła pochwalić się pierścionkiem zaręczynowym. Myślę, że nie tylko ja odetchnęłam wtedy z ulgą, bo chyba wszyscy spisali ją już na straty. Powoli zbliżała się do trzydziestki i tak naprawdę niewiele wiedzieliśmy o jej życiu uczuciowym. Może ktoś się kręcił, ale nigdy nie było to na tyle poważne, żeby nam powiedziała.
Zobacz również: 7 powodów, dlaczego nie zostanę matką (choć bardzo bym chciała)
Rodzice i ja bardzo się martwiliśmy, bo to jest naprawdę fajna dziewczyna, ale w tych sprawach trochę nieporadna. No i wreszcie się doczekaliśmy. Rok później odbył się ślub, na którym byłam nawet świadkową. Wszyscy poczuliśmy ogromną ulgę, kiedy wyszła z kościoła już jako żona.
Od tego czasu minęły ponad 3 lata, ale nie wszystko wygląda tak, jak sobie wyobrażaliśmy. Cały czas czekamy na wieść o tym, że spodziewają się dziecka.
Ktoś powie, że to tylko i wyłącznie ich sprawa, nikomu nic do tego i nie można wywierać na nich presji. Od razu uprzedzę, że nikt tego nie robi. To temat tabu i nawet rodzice milczą jak grób. Siostra i jej mąż nie mogą czuć się do niczego zmuszani. Stoimy z boku, obserwujemy sytuację i jeśli w ogóle o tym rozmawiamy, to na osobności. Przyznam jednak, że atmosfera robi się coraz bardziej gęsta.
Czekamy już tyle lat na dobre wieści, a sytuacja w ogóle się nie zmienia. Próbujemy się domyślić, co im siedzi w głowach, ale na próżno. Sami tej kwestii nie poruszają, więc strach się odezwać. Zapytacie - a co nam do tego? Jesteśmy najbliższą rodziną i jednak chcielibyśmy wiedzieć, co dalej.
Siostra za chwilę skończy 32 lata, a jej mąż jest o rok starszy. Młodsi już raczej nie będą.
Zobacz również: „Na moim osiedlu jest więcej buldogów francuskich niż dzieci. Same jałowe związki”
Nie tak to sobie wyobrażaliśmy. Pamiętam jak po weselu mama ze łzami w oczach stwierdziła, że czeka na wnuki. Była przekonana, że to już tylko kwestia czasu. Teraz patrzę jak traci nadzieję i zazdrości koleżankom, które zostały babciami. Tata też o tym marzy. Najgorsze jest to, że nie mogą o tym pogadać nawet z własną córką, bo nigdy nie chcieli się za bardzo mieszać w nasze życie.
Kiedy rozmawiamy z dalszą rodziną, wtedy też zawsze pojawia się ten temat. Co tam słychać u Ewelinki i kiedy pojawi się nowy członek klanu. Żebyśmy to wiedzieli… Ja rozumiem, że nie każdy marzy o dziecku, ale ona nigdy temu nie zaprzeczyła. Moja siostra nie jest karierowiczką, więc co się dzieje?
Dobija nas ta niepewność. Siedzimy jak na szpilkach i nawet nie można oficjalnie poruszyć tego tematu.
Wiadomo, że to ich życie, ale jednak nie funkcjonują w próżni. Mają wokół siebie bliskich, którym zależy. Jeśli nie chcą potomstwa - niech to wreszcie głośno powiedzą i przestaniemy się domyślać. Jeśli chcą, to mogliby wytłumaczyć, dlaczego nadal zwlekają. A jeśli nie daj Boże już próbowali i są jakieś problemy - przecież jesteśmy od tego, żeby pomóc.
To gubienie się w domysłach jest w tym wszystkim najgorsze. Bo nikt mi nie powie, że wymyśliliśmy sobie problem. Mamy do czynienia z małżeństwem po trzydziestce, więc mamy prawo się zastanawiać. Inni w ich sytuacji wreszcie podejmują jakieś kroki albo przynajmniej oficjalnie mówią o swoich planach. My nie wiemy nic.
Czasami aż mnie korci, żeby wreszcie zerwać tę zmowę milczenia i zapytać ich wprost. Ich reakcji niestety też nie mogę być pewna. Kiedy to się wszystko wyjaśni?
Karolina
Zobacz również: Bezdzietność z wyboru. 8 mitów, w które musimy wreszcie przestać wierzyć