Jerzego Kalibabkę rozsławił popularny serial „Tulipan”. Wielu widzów nie mogło uwierzyć, że historia uwodziciela-przestępcy jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. W rzeczywistości jego działalność miała jeszcze większy rozmach – gdy polski „Casanova” trafił wreszcie przed oblicze sądu, zeznania składało ponad 200 świadków, w większości młodych kobiet, a odczytywanie aktu oskarżenia trwało blisko pięć godzin. Kalibabka usłyszał wyrok w… Dzień Kobiet 1984 roku.
Jego „kariera” rozpoczęła się niewinnie. Urodził się w rodzinie rybaka z Dziwnowa i młodość spędzał głównie na kutrze, jednak nie wykazywał zamiłowania do ciężkiej fizycznej pracy. „Były chwile, że chciałem krzyczeć: ja chcę żyć! To pragnienie życia było silniejsze od tego, co robiłem” – wspominał po latach Kalibabka, który podobno już jako mały chłopak wyróżniał się niezwykłą umiejętnością przyciągania do siebie szkolnych koleżanek.
Miał 21 lat, gdy postanowił opuścić rodzinny dom. Wyjechał do jednego z najsłynniejszych PRL-owskich kurortów, czyli Międzyzdrojów. Szybko poznał młodą kelnerkę, która straciła głowę dla przystojnego młodzieńca i zaprosiła go do swojego mieszkania. Spędzili razem tylko kilka dni, a Kalibabka nagle zniknął, przy okazji okradając kobietę. Taką strategię stosował przez następne kilka lat.
Kalibabka miał ogromną łatwość nawiązywania kontaktów z kobietami, zarówno młodymi dziewczynami, jak i dojrzałymi damami. Błyskawicznie wzbudzał ich zaufanie, przedstawiając się zwykle jako zamożny sportowiec, marynarz lub złotnik, co miał potwierdzać jego wygląd – modne fryzury, najmodniejsze i najdroższe ciuchy z Pewexu, kosztowne łańcuchy i sygnety. Jeździł tylko taksówkami, chętnie bywał w drogich restauracjach, a partnerki obdarowywał kwiatami.
Oczarowane ofiary zazwyczaj zapraszały go do domów, a uwodziciel przy najbliższej nadarzającej się okazji plądrował je, kradnąc pieniądze, biżuterię lub futra. Ile było pokrzywdzonych kobiet? „Po dwóch tysiącach przestałem je liczyć” – chwalił się później w wywiadach. Media z tamtych czasów naliczyły blisko 3 tysiące oszukanych przez uwodziciela.
Fot. Thinkstock
Kilka miesięcy temu znów zrobiło się o nim głośno, gdy media odkryły, że słynny podrywacz prowadzi zajęcia w… szkole uwodzenia. Jej reklama głosi: „Jest to jedyna okazja, aby dowiedzieć się, jak mieć codziennie seks z kilkoma nowo poznanymi kobietami. Nie przesłyszałeś się, z kilkoma nowo poznanymi kobietami dziennie. Nie z jedną na rok, ale z kilkoma dziennie”.
Zobacz także: Tajna broń kobieca? Nogi!
RAF
Fot. Thinkstock
Dobra passa Kalibabki skończyła się w kwietniu 1982 r. W towarzystwie jednej ze kolejnych partnerek jadł śniadanie w restauracji w Szczawnicy, gdy poznał go miejscowy milicjant, kojarzący twarz uwodziciela z listu gończego. Tym razem Tulipanowi nie udało się uciec. Stanął przed sądem w Nowym Targu, oskarżony o ponad 100 przestępstw (gwałtów, wyłudzeń, pobić czy uwodzeń nieletnich) dokonanych na terenie całej Polski. Wartość skradzionych przez niego przedmiotów oszacowano na blisko 15 mln zł. 8 marca 1984 r. usłyszał wyrok 15 lat więzienia. Musiał też zapłacić grzywnę w wysokości miliona złotych.
Dwa lata później w telewizji ukazał się pierwszy odcinek serialu „Tulipan”, który zapewnił wielką popularność uwodzicielowi odsiadującemu karę w więzieniu w Barczewie, gdzie zaczęły przychodzić dziesiątki listów miłosnych od fanek. Niektóre dołączały do nich nawet… własną bieliznę.
Fot. Thinkstock
Kalibabka wyszedł na wolność w 1993 r. Wrócił do rodzinnego Dziwnowa, by się ustatkować, ale natura podrywacza znów wzięła górę. Mężczyzna musiał uciekać, gdy rodzice 16-latki, z którą się związał, oskarżyli go o ubezwłasnowolnienie córki. Przez kilka lat ukrywał się w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie poznał kolejną partnerkę, modelkę Karinę. Po kilku latach para zamieszkała w Dziwnowie i tam na świat przyszła piątka ich dzieci. „Wszystkie uczą się tańca towarzyskiego i uprawiają sport. Najstarsza córka ma na imię... Moda. A synowie są bardzo do mnie podobni. Są tacy przystojni, że niejednej pannie zawrócą w głowie, jak dorosną” – opowiadał w „Super Expressie” dumny Kalibabka, który przez kilka lat prowadził warzywniak.
Fot. Thinkstock
Kalibabka jeździł po całej Polsce. Latem działał zwykle na Wybrzeżu, zimą – w górskich kurortach. Każdej nocy spał w innym mieszkaniu. Z pieniędzmi nigdy nie miał problemów, bo nawet jeśli nic nie ukradł, zawsze mógł liczyć, że wesprze go kolejna uwiedziona kobieta. I zwykle nie spotykał go zawód. „Od każdej pożyczałem pieniądze, których nigdy nie zwracałem. Nie musiałem ich zwracać, bo przecież z nimi spałem” – przekonywał w jednym z wywiadów. Kobiety często płaciły za niego rachunki w restauracjach czy hotelach.
Kalibabka długo pozostawał bezkarny, choć milicja szybko zaczęła interesować się jego przestępczą działalnością. Co ciekawe, był wielokrotnie zatrzymywany przez stróżów prawa, ale za każdym razem udawało mu się uciec. Na przykład po aresztowaniu w Kamieniu Pomorskim słynny uwodziciel przekonał funkcjonariuszy, że fatalnie się czuje i musi udać się na prześwietlenie klatki piersiowej. W przychodni wykorzystał okazję i wymknął się przez okno na pierwszym piętrze. Innym razem uciekł przepływając zimą lodowaty Dunajec.