EXCLUSIVE: Wyznania przystojniaka

Życie ciacha nie jest łatwe.
EXCLUSIVE: Wyznania przystojniaka
01.12.2013

Uroda od zawsze jest w cenie. Jedni twierdzą, że bardzo pomaga we wszystkich dziedzinach życia, inni żartobliwie dodają, że Bóg nikogo nie rozpieszcza – daje albo urok osobisty, albo inteligencję. Osoby, które łączą w sobie te cechy, to raczej ewenement, niż norma. Kogo jednak możemy uznać za pięknego? Podobno wszystko zależy od indywidualnego gustu. Dla niektórych mężczyzn atrakcyjna będzie wyłącznie długonoga blondynka, dla innych – niepozorna brunetka. Panie gustują w umięśnionych twardzielach lub skromnych intelektualistach. To wszystko prawda, ale nasz eksperyment potwierdził, że urodę doceniamy także wtedy, kiedy... nie jest zupełnie w naszym guście.

Poprosiłyśmy kilka młodych kobiet w naszym otoczeniu o wskazanie największego przystojniaka, jakiego znają. Na początku pojawia się kilka typów, które nie pokrywają się ze sobą. Ankietowane wybierają wyłącznie według własnego uznania. Później kolejne wskazania i dziwnym trafem jedno imię pada kilkukrotnie. Najwyraźniej to przystojniak uniwersalny, którego styl i klasę docenia się niezależnie od własnych preferencji. Nie brakuje określeń w stylu „piękny”, „ciacho”, „ósmy cud świata”. - Może nie jest w moim typie, ale jeśli ktoś zasługuje na ten tytuł, to on na pewno – mówi jedna z naszych rozmówczyń. - Nie wiem, czy mnie pociąga, ale od zawsze się mówiło, że on jest jakiś niesamowity, to chyba uległam temu wrażeniu – dodaje inna.

Docieramy do faceta, który cieszy się sławą największego przystojniaka w towarzystwie. Choć nie było łatwo, zgodził się opowiedzieć o swojej urodzie i o tym, jak odbierają go kobiety. Czy jest świadomy, że na jego widok niektórym miękną nogi? Czy z racji atrakcyjności fizycznej jest mu łatwiej? Sprawdzamy...

- Chyba muszę chodzić z workiem na głowie, żeby nie odwracać uwagi od tego, jaki jestem w środku. Mój trzyletni związek rozpadł się przez to. Dziewczyna stwierdziła, że dłużej tego nie wytrzyma, bo widzi, jak inne na mnie patrzą, że mogę mieć każdą i pewnie zaraz ją zostawię. No to wolała to wyprzedzić, chociaż naprawdę nie miałem takich planów. Tak naprawdę mało kto mnie traktuje poważnie, bo skoro jestem taki piękny, to pewnie nie wiadomo czego oczekuję. Ostatnio dostałem dwie propozycje, powiedzmy, że matrymonialne. Koleżanka zapytała, ile biorę za towarzyszenie dziewczynie na studniówce, bo jej młodsza siostra szuka kogoś, z kim mogłaby się pokazać. Z kolei moja starsza siostra chciała mnie umówić ze swoją szefową, bo podobno wpadłem jej w oko. Dramat – opowiada nasz rozmówca.

Bycie przystojniakiem, chłopakiem postrzeganym, jako ten najpiękniejszy i najseksowniejszy, to więc nie wieczna sielanka, ale ciągła walka. Walka o to, by inni dostrzegli coś poza cielesnością. Marcin z jednej strony zaprzecza, żeby był aż tak atrakcyjny, ale z drugiej – przytacza przykłady, które to potwierdzają. Cóż, ciężkie życie ciacha...

david gandy

Rzeczywiście, jest w miarę wysoki (na oko – przynajmniej 185 cm wzrostu), proporcjonalnie zbudowany (sylwetka i budowa ciała wskazują na to, że uprawia sport i regularnie ćwiczy na siłowni), nie ma pryszczy na twarzy (piękna cera, zgrabny nos, wyraźna żuchwa, kilkudniowy zarost), a jego kończyny trudno uznać za koślawe (mocne ręce, a nogi w modnych spodniach prezentują się bardzo poprawnie). Tak, zdecydowanie nie wzbudza odruchów wymiotnych. Nie dziwi nas jednak, że panie robią do niego maślane oczy i mimowolnie mrugają w jego kierunku. Zdecydowanie ma w sobie to coś. Nawet jeśli gustujesz w niskich blondynach lub wychudzonych chłopcach, z całą pewnością zwrócisz na niego uwagę na ulicy.

- Pytacie, jak to jest być pięknym mężczyzną? Dziwnie mi się to kojarzy, bo piękna to może być kobieta. Jeśli nie wyglądam najgorzej, to chyba dobrze. Chociaż, kiedy mi opowiadacie o reakcji waszych koleżanek, to chyba zaczynam rozumieć niektóre sytuacje, które ciągle mi się przydarzają. Naprawdę nie wiem, dlaczego tak się niektórym kojarzę. Jeśli nawet bym uwierzył w to, że jestem jakiś niesamowity, to powiem, że to ani dobrze, ani źle. Przynajmniej na podstawie tego, co mnie do tej pory spotkało. Może rzeczywiście czasami ktoś się za mną obejrzy, ale to nie znaczy, że chodzę z głową w chmurach i wszystko mi się udaje – twierdzi.

- Pamiętam sytuację z osiedlowego spożywczaka, kiedy dziewczyna w podobnym wieku dosłownie atakowała mnie wzrokiem. Schylam się po makaron, ona z drugiej strony na mnie zerka. Idę po wędlinę, ona ustawia się za mną w kolejce i dosłownie czuję jej oddech na plecach. Oddalam się na drugi koniec sklepu, ona wciąż patrzy. Po chwili zza regału wyskakuje prawdopodobnie jej facet i robi jej awanturę. Co ona sobie wyobraża, że on wszystko widzi i wie, co jest grane. Wtedy z zaciekawieniem na nich patrzę, on wyłapuje moje spojrzenie i idzie w moim kierunku. Usłyszałem, że mam sobie iść uwodzić gdzie indziej i zostawić jego kobietę w spokoju. Ja tylko robiłem zakupy – wspomina Marcin.

Najwidoczniej jego wdziękowi nie mogą się oprzeć także zajęte kobiety. A wśród ich mężczyzn wzbudza postrach i uchodzi za konkurencję. Nasz rozmówca twierdzi, że nie bawi się w takie gierki, ale tak bywa odbierany. - Dalej twierdzę, że nie jestem jakiś wybitny, ale jeśli już wspominam o reakcji niektórych kobiet, to niektóre nie mają zupełnie wstydu. Zapominają o czymś takim jak godność i szacunek do siebie. Często robią z siebie, za przeproszeniem, idiotki. Najciekawsze rzeczy dzieją się na siłowni, do której nie ukrywam, że czasami chodzę. Wydaje mi się, że niektórym dziewczynom wystarczy widok spoconego faceta, żeby zgłupiały, ale dziwnym trafem w moim otoczeniu zdarzają się najdziwniejsze rzeczy – wspomina.

- Często nie mogę nawet spokojnie poćwiczyć, bo ciągle czegoś ode mnie chcą. Te, które przychodzą na siłownię od niedawna, udają, że nie potrafią sobie z niczym tutaj poradzić i potrzebują fachowej pomocy. Czy ja wyglądam na trenera personalnego? Pamiętam, jak jednej musiałem tłumaczyć, jak działa bieżnia. Weszła na nią, zaczęła biec i prosiła, żebym patrzył na to, jak prostuje nogi, bo nie wie, czy robi to dobrze. Nie powiem, miała zgrabną pupę, ale żaden ze mnie specjalista. Te bardziej doświadczone, które widuję na siłowni od dłuższego czasu, także mi nie odpuszczają. Udają kontuzje, zrzucają sobie ciężarki na stopy, płaczą ze zmęczenia. Byle bym tylko na nie spojrzał – twierdzi Marcin.

Nasz bohater bez wątpienia skupia na sobie uwagę kobiet, ale czy ma z tego jakieś wymierne korzyści? Może uroda pomogła mu w karierze zawodowej? - Przysięgam, że nie uważam się za nie wiadomo kogo, ale chyba nie odkryję Ameryki, jeśli powiem, że w mojej branży trzeba jakoś wyglądać. Kilka lat temu, kiedy zmieniałem pracę, trafiłem na rozmowę do jednej z agencji reklamowych. Już w niej nie pracuję, więc mogę powiedzieć. Walczyłem o stanowisko z dwoma facetami. Byli w podobnym wieku, ale jeden z nich miał świetne CV. Pracował dla najlepszych. Taki misio z brzuchem i brodą, ale cholernie wygadany. To z nim trafiłem do ostatniego etapu rekrutacji. Strasznie mi było wstyd, kiedy zacząłem się zacinać, nie wiedziałem, jak odpowiedzieć na pytanie itd. A on strzelał przykładami i wnioskami. Pomyślałem sobie, że już po mnie. Kto dostał posadę? Ja – wspomina.

- Czy byłem bardziej kompetentny? Miałem większe doświadczenie i lepsze referencje? Byłem przekonany, że nie. Dopiero po kilku miesiącach, kiedy się tam zadomowiłem, jedna z menadżerek przyznała, że wygląd odegrał jakąś rolę. To stanowisko wymagające kontaktu z klientami, a on podobno nie przypadł im do gustu. Dużo wiedział, ale nie wyglądał. „Wyobrażasz sobie, że wyślemy go na jakiś przetarg? Co oni by o nas pomyśleli” - usłyszałem. Stwierdziła, że ja nie dość, że mam kompetencje, to przy okazji pasuję do wizerunku firmy. Młody, schludny, zgrabny, energiczny. Gdyby kobieta się dowiedziała, że to odegrało jakąś rolę, to pewnie by się obraziła. Ja nie mam nic przeciwko – twierdzi Marcin.

To kolejny dowód na to, że odpowiednia prezencja w niczym nie przeszkadza, a może wręcz pomóc. Jeśli dwie osoby wykazują podobne umiejętności, ale jednej z nich daleko do bycia „przystojniakiem”, wtedy zawsze zwycięży ten piękniejszy. Czy to fair? Nie oszukujmy się, wizerunek odgrywa ogromną rolę, także w sprawach czysto zawodowych. Marcin przekonał się o tym nie tylko w czasie wspomnianej rekrutacji. O mało co nie zmienił branży, kiedy przypadkiem został wypatrzony na ulicy...

- Był taki motyw, że szedłem sobie przez miasto, chyba na jakieś zakupy. Wysiadłem z tramwaju, idę przed siebie, a tu ktoś mnie zatrzymuje. Kobieta, na oko 30+, ja ledwo skończyłem 20. Pomyślałem, że to nie dla mnie. Zresztą, nie lubię takich natarczywych. Mówię, że dziękuję i idę dalej. Ona za mną biegnie. Okazało się, że wcale nie jest zainteresowana mną, ale moim wyglądem. Podobno rozgląda się po mieście i szuka młodych mężczyzn do pokazów mody. Chyba zgłupiałem, ale podałem jej swoje wymiary, dostałem wizytówkę i miałem się odezwać. I zrobiłem to, chociaż nie byłem przekonany. Mam taki epizod, że kilka razy poszedłem w pokazie. Nic wielkiego. Najpierw jeansy i kurtki, potem jakieś gacie do kąpieli. Kariery nie zrobiłem, bo zrezygnowałem – uśmiecha się.

- Czy poczułem się wyróżniony i uwierzyłem w swoją urodę? Bądźmy szczerzy, trochę mi to schlebiało, bo nie każdemu coś takiego się proponuje, ale bez przesady. Nie uznałem, że jestem już tak piękny, że mogę tylko odcinać od tego kupony. Fajnie, że wpadłem komuś w oko, a panie na widowni z zainteresowaniem patrzyły, jak chodzę po wybiegu w samych gatkach, ale to mi nie przewróciło w głowie. Mam kilka fotek z tego okresu i mógłbym na nie wyrywać laski, ale tego nie robię – twierdzi.

Obserwacje potwierdzają, że najwięcej szczęścia w miłości mają panowie o nieoczywistej urodzie. Ci na pierwszy rzut oka piękni i perfekcyjni, raczej muszą uzbroić się w cierpliwość. Marcin jest na to dowodem. - Ok, zdaję sobie sprawę, że niektórym mogę się podobać, ale nie zawsze dobrze na tym wychodzę. Już kilka razy spotkałem się z sytuacją, że dziewczyna dawała mi kosza, bo, jak się później okazało, uważała, że wyglądam zbyt dobrze. Zamiast skupić się na tym, jak możemy się ze sobą dogadać i co nas łączy, przemawiały przez nią kompleksy. Podobno jedna stwierdziła, że mi nie dorównuje i wie, że zacznę ją traktować jak brzydszą siostrę. To jakiś absurd – mówi Marcin.

- Inne w ogóle unikają ze mną kontaktu, bo twierdzą, że to za wysokie progi. Ona, taka przeciętna, przecież nie odezwie się do takiego ciacha, bo nie będzie się ośmieszała. Nadal ktoś uważa, że lepiej być ciachem, niż normalnym facetem? Wyczuwam ten dystans, ale łudziłem się, że chodzi o coś innego. Może jednak jestem beznadziejny, nudny, albo niewychowany. Ale nie, najczęściej przemawia przez nie jakiś dziwny strach – twierdzi.

david gandy

Nasze bożyszcze ma na imię Marcin. Jest 27-letnim pracownikiem agencji reklamowej. Zna się na swojej branży, jak mało kto, ale nigdy nie pociągało go przesiadywanie w biurze całymi dniami. Potrafi wygospodarować czas prywatny, ma wiele pasji i naprawdę da się go lubić. Co z jego „przystojnością”? Informujemy go, w jaki sposób do niego dotarłyśmy i, że jest zwycięzcą naszego małego plebiscytu. Nie zapada się pod ziemię i nie udaje zaskoczonego. Czyżby zdawał sobie z tego sprawę? - Ja? Przystojny? Zależy od której spojrzeć strony. Nie będę oszukiwał, że nie mam powodzenia wśród kobiet i nigdy nie usłyszałem, że jestem ciachem albo kimś jeszcze. Kiedyś myślałem, że tylko się zgrywają i robią to z litości, ale nabrałem pewności siebie. Co nie oznacza, że uważam się za pięknego – twierdzi.

- Może powiem w ten sposób, że nie odstraszam swoim wyglądem i to mi wystarczy do szczęścia. Jestem w miarę wysoki, raczej proporcjonalnie zbudowany, nie mam zapryszczonej twarzy, ani koślawych kończyn. Niby nic wielkiego, ale wiadomo, że różnie to bywa. Jeśli normalnie wyglądający facet, który nie wzbudza odruchów wymiotnych uznawany jest za przystojniaka, to chyba nie mogę dyskutować z tym wyborem – uśmiecha się przewrotnie. Trudno stwierdzić, czy to fałszywa skromność, czy jednak brak pewności siebie, ale Marcin nie tylko nie odstrasza. On do siebie przyciąga.

Polecane wideo

Komentarze (24)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 18.12.2013 10:09
Za moim chłopakiem ogląda się za dużo dziewczyn i to mnie irytuje, że co go widzę w szkole jest z jakimiś dziewczynami :/
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 09.12.2013 20:43
ta.. juz ja widze jak to jakiemus facetowi przeszkadza! oni jak wiedza, ze sa atrakcyjni to wykorzystują to w 100%
odpowiedz
Zielonookabrunetka (Ocena: 5) 02.12.2013 22:44
Mi tam wystarczy mój damianek:) Wysoki(193cm), zbudowany, piwnooki brunet...z kilkudniowym zarostem..ale wolę też jak ma ogoloną twarz bo wtedy młodziej wygląda :D Wyznanie mojego prezystojniaka pewnie by było takie,że się wcale za takiego nie uważa...dla mnie jest przystojniakiem nr 1! a dla innych nie musi być :D tyle na ten temat..:)
zobacz odpowiedzi (1)
Dunka30 (Ocena: 5) 02.12.2013 16:47
pokażcie tego Marcinka :))) może mi też zmiękną kolana na jego widok :P Ja też nieraz słyszałam od facetów, że mogę mieć każdego ,ale wierzcie mi naprawdę nie uważam się za najpiękniejszą Może jestem zgrabna, ładna, inteligentna, ale... nie jestem pięknością :))) N
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 01.12.2013 22:45
nie no tytul powala...
odpowiedz

Polecane dla Ciebie