EXCLUSIVE: Tak imprezuje gimnazjum

Czy fatalna opinia na temat polskiej młodzieży ma swoje uzasadnienie? Oto historie 4 gimnazjalistek.
EXCLUSIVE: Tak imprezuje gimnazjum
22.03.2014

Reforma oświaty zrealizowana w Polsce w ostatnich latach nie cieszy się zbyt dobrą prasą. Krytycy podkreślają, że nie była do końca przemyślana i znacznie obniżyła poziom kształcenia. Do tamtego momentu obowiązkowa edukacja podzielona była na dwa etapy: szkołę podstawową (uczniowie najmłodsi) i średnią (starsi, podobno bardziej dojrzali). Wprowadzenie trzeciego elementu, czyli gimnazjum zachwiało znanym do tej pory modelem, a gimnazjaliści postrzegani są wciąż jako dzieci, ale za wszelką cenę próbujące podkreślić swoją dorosłość. To najtrudniejszy wiek w rozwoju każdego człowieka.

Pomijając kwestie merytoryczne i programowe, gimnazjum ma jedną zasadniczą wadę. Skupia w sobie wszystkich dojrzewających uczniów w jednym miejscu, bo okres pomiędzy 13. a 16. rokiem życia jest szczególnie burzliwy. Do czego to prowadzi? To właśnie na tym etapie nauki odnotowuje się najwięcej przypadków przemocy i innych patologicznych zachowań. Choć nie dotyczy to wszystkich zainteresowanych, termin „gimnazjum” wywołuje gęsią skórkę u większości dorosłych. Czy są ku temu podstawy?

Rozmawiamy z czterema gimnazjalistkami. Agnieszka chodzi do pierwszej klasy, Ola i Marta są na półmetku, a Asia niedługo kończy szkołę. Wszystkie zgodnie przyznają, że etap edukacji pomiędzy podstawówką a liceum, to nie tylko program nauczania i tym podobne kwestie. To także specyficzny styl życia, w którym imprezy i spotkania ze znajomymi odgrywają zasadniczą rolę. Szczerze opowiadają o tym, jak bawi się dzisiejsza młodzież i czy ich rodzice naprawdę mają się czego obawiać...

imprezowanie

- Wcześniej mi się wydawało, że jak ktoś źle mówi o gimnazjalistach, to trzeba to podzielić przynajmniej przez połowę, żeby wyszła prawda. Teraz wiem, że trzeba raczej pomnożyć, bo to jest taka dzicz, że nie mieści się w głowie. Nie wierzę w bajki z „Faktu”, że młodzież nie robi nic, tylko gra w „słoneczko”. To jakaś legenda. Ale i tak nie jest dobrze. Nie znam nikogo, kto nie próbowałby alkoholu. Większość upija się systematycznie. Na domówkach, wycieczkach, przed snem, za szkołą. Wypada obalić browara, albo coś mocniejszego. Może ci to w ogóle nie smakować, ale po prostu wypada. Inaczej szacunku nie zyskasz. Wiem, bo próbowałam być grzeczna i nawet się do mnie nie odzywali. Jak na zieloną szkołę przywiozłam nalewkę, którą ukradłam rodzicom, to od razu zyskałam respekt – wspomina.

- Dzisiaj jak chłopak chce pokazać zainteresowanie koleżanką, to klepie ją po tyłku, albo dosłownie zaczyna ją lizać przy wszystkich. Nikogo z nas to nie gorszy. W końcu to już nie podstawówka i nie jesteśmy dziećmi. Na wszelki wypadek przestałam chodzić na imprezy organizowane przez ludzi ze szkoły. Odsunęli się ode mnie, ale przynajmniej mam do siebie szacunek. Nie wiem do czego byłabym zdolna przy takiej presji. Lepiej nie ryzykować. Tylko czekać, aż jakaś panna przyjdzie we wrześniu z ciążowym brzuchem. Na szczęście ja już nie będę musiała na to patrzeć – mówi Asia.

imprezowanie

Agnieszka nigdy nie miała dobrego zdania na temat reformy edukacji. Wolałaby skończyć 8-letnią szkołę podstawową i dopiero później wybrać świadomie 4-letnie liceum. Teraz jest gdzieś pomiędzy. Z ludźmi, którzy miewają bardzo różne priorytety. Zazwyczaj zupełnie niezwiązane z nauką. - Nie oszukujmy się, to co mówi się o gimnazjach, to wcale nie jest jakiś wymysł. To naprawdę hardcore i szkoła przetrwania. Przekonałam się o tym na pierwszej wycieczce klasowej, którą mieliśmy w październiku. Chcieli nas zintegrować. Nikt nie przypuszczał, że to się tak skończy? Jeszcze w autokarze chłopcy z tyłu pili z gwinta coś mocnego. Śmierdziało w całym autobusie, ale nikt nic nie zrobił. Na miejscu nauczycielek zawróciłabym wycieczkę do domu, ale pewnie są przyzwyczajone – mówi.

- Na miejscu było podobnie. Wychodziliśmy na spacer po okolicy, a po chwili trzeba było niektórych szukać. Część stała w krzakach za zakrętem, żeby sobie spokojnie zapalić, inni ruszyli do sklepów. Czułam się jak idiotka, bo ani nie chciało mi się palić, ani nie szukałam monopolowego. Wiadomo, że nie wszyscy tacy są, ale może miałam pecha? Trafiłam do klasy, gdzie większości wydaje się, że są doroślejsi, niż naprawdę są. W nocy robiło się jeszcze ciekawiej, bo wychowawczyni zupełnie nas olała. Stwierdziła, że idzie spać, my też mamy iść do łóżek i cisza. Minęło 15 minut i do pokoju, w którym mieszkałam z dwiema koleżankami, przyszło chyba 15 osób. Było piwo, jakieś dziwne macanki pod kołdrą, wreszcie ktoś zwymiotował na balkon. Integrowaliśmy się, ale wolałabym to robić inaczej – ironizuje Agnieszka.

imprezowanie

Pierwszoklasistka kilkakrotnie brała udział w klasowych imprezach, które nowi znajomi wyprawiają w domach lub klubach pod byle pretekstem. Najgorzej wspomina urodziny kolegi. - Zaprosił pół klasy, było też sporo osób z zewnątrz. Byłam pewna, że rodzice będą mieli nas na oku. Widziałam ich tylko na początku, później stwierdzili, że ładnie się bawimy, więc oni wychodzą i zostawiają dom pod naszą opieką. Wierzą w naszą odpowiedzialność. Tylko zamknęły się drzwi i Bartek wjechał do salonu z dwiema butelkami wódki. Dzieciaki się do niej natychmiast dorwały, ale wyglądało to naprawdę żenująco. Jak najwięcej, bez zagryzki, byle nie pokazać, że nam nie smakuje. Dobrze, że poczekałam na rozwój wydarzeń, bo jako jedna z nielicznych trzeźwych osób mogłam stamtąd w porę uciec – wspomina.

- Nie trwało to zbyt długo, bo alkohol zaszumiał w głowach i nikt już tego nie kontrolował. Gospodarz był nawalony jak świnia, biegał po domu z papierosem, którego nie potrafił sobie odpalić. Wreszcie wyszedł na taras i po chwili zorientowaliśmy się, że nigdzie go nie ma. Spadł na trawnik z niskiego pierwszego piętra. Na szczęście nic wielkiego mu się nie stało, ale wszyscy tak się przestraszyli, że nikt nie chciał już tam zostać. Wyszłam jako jedna z pierwszych i długo się nie wybiorę na taką imprezę. Lubię się bawić, ale chcę jeszcze pożyć – twierdzi Agnieszka.

imprezowanie

Ola i Marta są już w drugiej klasie, więc zdążyły przywyknąć do temperamentu swoich szkolnych znajomych. Nie mają nic przeciwko wprowadzeniu gimnazjum. Ich zdaniem to dobry moment, żeby się wyszumieć. W podstawówce mogły skupić się na nauce, teraz trochę poszaleją, a w liceum znowu zaczną zaglądać do książek, żeby dobrze zdać maturę. - Wiadomo, takie są plany, ale jak melanż nas wciągnie, to kto wie – śmieją się. - O gimnazjum mówi się sporo niedobrych rzeczy i jest w tym dużo prawdy, ale bez przesady. Nasi rodzice niby się tak nie bawili? Jak słucham ich opowieści z młodości, to przy nich jesteśmy potulni jak baranki. Jak imprezujemy, to zawsze w jakimś bezpiecznym miejscu, a tata wiele razy mówił o pijaństwie na biwaku, później tacy zamroczeni kąpali się w jeziorze, chodzili po lesie i w ogóle. Cud, że jeszcze żyje. Ja się wyluzuje gdzieś na mieście, wrócę taksówką i idę spać – twierdzi Marta.

Ola jest podobnego zdania: - Starsi zawsze będą narzekać na młodszych. I to nie dlatego, że sami tacy nie byli. Po prostu próbują zapomnieć o własnej głupocie i teraz się usprawiedliwiają. Ja przynajmniej jestem z nimi szczera, bo opowiadam mamie prawie o wszystkim. Często łapie się za głowę z przerażenia, ale raczej zdaje sobie sprawę, że inaczej się nie da. Przez 6 lat jesteśmy traktowani jak dzieci, nagle nowa szkoła, starsi ludzie, więc może nam trochę odbić. Chodzę na wszystkie możliwe urodziny, imieniny, oblewanie każdej okazji i jeszcze się nie stoczyłam. Znam umiar, ale wiadomo, że różnie bywa. Niektórzy znajomi są fajni tylko po kielichu – opowiada.

Nasze rozmówczynie, uczennice drugiej klasy, szczerze opowiadają o tym, jak bawi się dzisiejsza młodzież. - Pytasz czy jest alkohol? Jasne, że jest. Zawsze był i będzie, bo w końcu żyjemy w Polsce. Narkotyki? Różne rzeczy się widziało, ale nic poważnego. Jak ktoś ma przy sobie skręta, to jest wielkie święto. Polscy gimnazjaliści są za biedni, żeby próbować innych rzeczy. Może to i lepiej... Seks? Nie bez powodu mówi się, że bycie dziewicą w liceum to straszny wstyd. Trzeba to załatwić wcześniej, a jak nie w domu, kiedy rodzice patrzą i nasłuchują, to w jakimś kiblu, pokoju rodziców gospodarza, gdziekolwiek. My tego nie robimy, przynajmniej ja, bo wciąż czekam na księcia i marzy mi się biała pościel, świece... - uśmiecha się Marta.

- Kiedyś takie imprezowanie zaczynało się trochę później. Widzę to po moim starszym bracie. Nie pamiętam, żeby w podstawówce wywinął jakiś numer. Potem poszedł do technikum, dalej spokój i dopiero przed maturą zaczęły się jakieś wyjścia. Wtedy człowiek czuł, że dorasta, bo w końcu szkoła średnia, zaraz matura i w ogóle. My też jesteśmy po podstawówce, nowa szkoła i nic dziwnego, że chcemy odreagować. Nie chodzi tylko o reformę, ale w ogóle czasy się zmieniły. Dzisiaj jak 13-latka się upije, to rodzic stwierdzi, że przesadziła, wcześniej urwałby jej za to głowę. Jak stwierdzi, że musi iść do ginekologa po tabletki, to mama z nią pójdzie. Znam takie, chociaż ja bym się jeszcze wstydziła. Gimnazjum to trochę taki dom wariatów. Mało kto ma równo pod sufitem, a wszyscy na to pozwalają – diagnozuje Ola.

imprezowanie

Asia przeżyła już niemal 3 lata w gimnazjum i teraz myśli przede wszystkim o tym, by trafić do dobrego liceum. Jak przyznaje, wśród rówieśników to niezbyt popularny temat. Większość wychodzi z założenia, że jakoś to będzie. Póki mogą, wolą zapomnieć o odpowiedzialności i obowiązkach. - Jak spytałam koleżanki, gdzie się wybierają po gimnazjum, to zrobiły wielkie oczy. Usłyszałam, że mam wyluzować, bo po co się przejmować tak wcześnie. Im się wydaje, że z miejsca zdadzą egzamin i dostaną się wszędzie, gdzie tylko sobie wymyślą. Na razie liczy się tylko chill i fun. Może to dziwnie zabrzmi, ale sama mam wątpliwości, czy to dobry pomysł, żeby upychać 13-16-latków w jednym miejscu. Próbowałam się wciągnąć w ten klimat, ale długo się tak nie da – twierdzi.

 

imprezowanie

- Drażnią mnie dowcipy o głupich gimbusach, bo nie wszyscy tacy są. Ale z opiniami na temat naszego rozwydrzenia już muszę się zgodzić. Wszystkie rozmowy moich rówieśników dotyczą jakichś głupot. Ta sobie kupiła kieckę, tamta wypatrzyła inną, no i w ogóle dramat, bo nie ma planów na piątek, a inna ma zaproszenie na biforek i obawia się, że to się źle skończy. Pewnie się sponiewiera, więc może zapomnieć o imprezce, a na afterku to będzie trzeba ją reanimować. To trochę przerysowane, ale to są nasze największe problemy. Moi rodzice trzymają mnie raczej krótko, ale i tak zdążyłam się naoglądać i nasłuchać. Przez chwilę mi to imponowało, mam swoje na sumieniu. Na szczęście zrozumiałam, że alkohol i seks to naprawdę rzeczy dla dorosłych. Nie dla głupich dzieci, którym się wydaje, że tacy są – mówi.

Polecane wideo

Komentarze (67)
Ocena: 5 / 5
xxx (Ocena: 5) 17.01.2015 08:39
No niestety, taka dzisiejsza młodzeż :/
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 25.03.2014 12:06
Szczerze ja najgorzej wspominam ostatnie klasy podstawówki. Miałam dobre oceny i opinię "kujonki" więc to mnie spotykały najbardziej przyker rzeczy - wyśmiewanie, wyzywanie (także w necie), izolacja, groźby "wpier*olu" raz nawet obcięto mi włosy. Dopiero w gim wszystko się zmieniło, znalazłam doborową paczkę, alkohol czy inne rzeczy oczywiście były ale nie w takim stopniu, żebyśmy nie wiedzieli co się dzieje, wszystko wspominam pozytywnie. Wszyscy akceptowali mój odmienny styl (nawet go naśladowali). Nie było żadnego "kozła ofiarnego", inteligencja zaczęła się liczyć (bo warto się przyjaźnić z kimś kto da odpisać :) )
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 24.03.2014 00:30
Moje gimnazjum wyglądało podobnie jak te opisane w artykule, wybawiłam się na pół życia i niczego nie żałuje :) Było zioło, wódka, tyle imprez i wyjazdów że nie mogłam spamietać ile rzeczy wydarzyło się na weekendzie..ale nikt do niczego nie przymuszał. Miałam wspaniałych przyjaciół z którymi można było się i normalnie pogadać czy wyjść choćby na rolki, i bawić na imprezach do rana. Dziś jestem na studiach na dobrym kierunku, jestem dziewicą, szanuje siebie jak i innych. Moi znajomi z dawnych lat również dobrze się mają i pokończyli dobre szkoły - o dziwo kto więcej szalał ten wyżej zaszedł ;) Po prostu najlepiej smakuje zakazany owoc, a młodzież musi się wyszumieć ;)
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 23.03.2014 21:33
u mnie gimnazjum dość spokojnie, jedynie piwa i fajki w plenerze, liceum już wódka, imprezy w klubach i pierwszy chłopak a studia to już w ogóle masakra, chyba dopiero teraz mam czas wyszumienia, widocznie później dojrzewam
odpowiedz
Asia (Ocena: 5) 23.03.2014 21:17
Chodziłam do dość dużego gimnazjum, nikogo nie dziwiło, że uczniowie palą w łazienkach czy nie kryją się z innymi sprawami przed nauczycielami. Sama uczyłam się bardzo dobrze, pierwszy alkohol wypiłam w drugiej gimnazjum, kolejny raz był dopiero po roku.. Nie byłam przez nikogo wyśmiewana, po pewnym czasie ludzie szanowali mnie za to, że potrafiłam odmówić papierosa czy blanta. Ale wydaje mi się, że każdy musi się kiedyś wyszumieć i nie sądzę , żeby było to coś złego, na jednych przychodzi czas w gimnazjum, na innych w liceum. Na mnie przyszedł w szkole średniej, ku mojemu zdziwieniu moja mama strasznie ucieszyła się, że ma córkę taką jak inne nastolatki. Nigdy nie przyszłam do domu pijana ,gdyż według mnie jest to okazanie braku szacunku rodzicom , swoje za uszami mam i bardzo cieszę się, że będę miała co wspominać, a o niektórych rzeczach będzie po prostu wstyd mówić swoim dzieciom. Tak samo jest z naszymi rodzicami :) Chodzi o to, żeby znaleźć złoty środek i pogodzić jedno z drugim.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie