47-latka z Gdyni umiera na raka i szuka rodziny dla swoich dzieci: „Nie chcę, by je rozdzielono”

Tuż przed Bożym Narodzeniem pani Wanda usłyszała wyrok: nowotwór zaatakował całe jej ciało i wyczerpały się wszystkie możliwe metody leczenia.
47-latka z Gdyni umiera na raka i szuka rodziny dla swoich dzieci: „Nie chcę, by je rozdzielono”
30.01.2011

47-letnia mieszkanka Gdyni wie, że pozostało jej niewiele czasu. Nowotwór, który początkowo zaatakował tylko piersi,  zajął większość narządów wewnętrznych – wątrobę, płuca, kości. Jak donosi „Dziennik Bałtycki”, w grudniu lekarze oznajmili chorej, że dalsza chemioterapia nie ma sensu.

Dzisiaj zdesperowana matka chce znaleźć rodzinę dla swoich dzieci: 11-letniego Piotrusia i 10-letniej Majki. - Nie chcę, by Maja i Piotruś tułały się po domach dziecka, nie chcę, by je rozdzielono - tłumaczy w rozmowie z gazetą. - To są wspaniałe dzieci, które zasługują na to, by ktoś je pokochał, pozwolił im na dalszą naukę, stworzył prawdziwy dom. Wśród moich krewnych nie ma takiej osoby. Muszę szukać wśród obcych ludzi.

Do tej pory pani Wanda radziła sobie sama, choć jej sytuacja była bardzo trudna. Kobieta ciężko pracowała, aby zarobić na utrzymanie dzieci i dopiero dwa tygodnie temu wyznała koleżankom prawdę o ciężkiej chorobie. To one zaalarmowały o sprawie redakcję „Dziennika Bałtyckiego”.

Jak dowiedziała się gazeta, znalezienie nowego domu dla dwójki dzieci nie będzie łatwe, gdyż osoby zgłaszające się do ośrodków adopcyjnych szukają maluchów do 5. roku życia.

- Na razie wśród przeszkolonych w naszym ośrodku rodzin nie ma nikogo, kto mógłby zaadoptować rodzeństwo. Dlatego też być może jedynym wyjściem może być ustanowienie dla Piotra i Mai rodziny zastępczej. To ważne także z punktu widzenia dzieci, które w tak traumatycznym okresie pewnie będą wolały zwracać się do opiekunów: ciociu, wujku, zamiast - mamo, tato. - wyjaśnia Anna Biedzińska, dyrektor Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego w Gdyni.

„Dziennik Bałtycki” informuje, że wszystkie rodziny, które chciałyby otoczyć opieką dzieci pani Wandy, proszone są o kontakt z Ośrodkiem Adopcyjno-Opiekuńczym przy ul. Demptowskiej 46 w Gdyni, tel. 58 667 80 77. dzieci są grzeczne, nie sprawiają kłopotów wychowawczych i dobrze się uczą.

* Na prośbę pani Wandy imiona bohaterów artykułu zostały zmienione.

Natasza Lasky

Zobacz także:

HIDŹRA: Co to za zboczenie? FOTOGALERIA!

Hidźra to indyjscy transseksualiści, którzy… mogą nawet wyjść za mąż!

Niania molestowała rocznego chłopca! Wszystko nagrywała, a video przesyłała chłopakowi żołnierzowi do Afganistanu!

Para pedofilów trafi do więzienia. Policja szuka innych ofiar kobiety.

Polecane wideo

Komentarze (44)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 06.02.2011 08:04
wpisałam drugi raz, bo nie moglam doczekac się na wyswietlenie wiadomosci - nie zaszkodzi chyba nikomu :-)
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 06.02.2011 08:02
z adopcją sa problemy bo dzieci traktujemy jak towar, który ma leżeć na pólkach w magazynie i czekać na podanie , na zezwolenie, na decyzję, na czyjeś potem! daliśmy sobie prawo diabelskie zarządzania cudzym życiem; kradniemy chwile nie znając wagi tych czynów; czekający rodzice się psują, bo czekanie na dziecko to potworne cierpienie; dzieci się psuja na tych pólkach zamrażarek, bo to towar najwrażliwszy na swiecie, najdelikatniejszy, najczulszy; Zarządzanie miłość nie jest mozliwe więc warto się starć pomagać a nie rozdzielać, zakazywać nakazywać i wydawać towar. Wiem, że trzeba niezwyklej troski aby nie nie narazić dziecka na złe ręce ale to nie może usprawiedliwiać ani jednego dnia zwłoki w sprawach dzieci. Beznadziejni jesteśmy, udajemy miłość w tej sprawie; nie powinno być ani jednego dziecka w domu dziecka; Rodziny zastępcze kiedy to konieczne tak, ale izolowanie dzieci od potencjalnych rodziców/opiekunów to urzędniczenie a nie zapewnianie opieki. baabcia
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 06.02.2011 07:44
z adopcja sa problemy ponieważ dzieci traktujemy jak towar w magazynie - mają leżeć na pólkach pozapominane i czasem je komuś wydajemy lub nie; piszemy podani o miłość do nie wiadomo kogo; psujemy sie my jako potencjalni rodzice - bo czekanie na dziecko potwornie wypala; psują się dzieci bo to towar najdelikatniejszy najczulszy najwrażliwszy; bawimy sie gorzej niż w pana boga, bo cudze dni zamieniamy w piekło; miłosci nie wolno rozdzielać, wydzielać, przechowywać, odkladać a już zabierać to zbrodnia! baabcia
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 06.02.2011 05:16
Tak bardzo chcielibysmy zaadoptowac dziecko lub rodzenstwo(wiek nie gra roli)ale mieszkamy w USA i watpie aby sie udalo.Polska sprawia duze klopoty.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 05.02.2011 19:33
to nie powinno być trudne! nie wiem dlaczego ludzie nie czuja, że mozna zrobić w życiu cos wspaniałego i to przede wszystkim dla siebie! przecież w każdej rodzinie gdzie własnie dorosłe dzieci zaczynaja wyfruwać jest miejsce wspaniałe gotowe dla dwójki dzieci; tacy ludzie przedłużyli by sobie młodość i mieli radość na najbliższe 15 lat; nie jedna rodzina ,w której palnowanie dzieci skończyło sie na jedynaku mogła by zaprosi tę dwójke do siebie; dzieci to jest takie szczeście, że w głowie sie nie mieści że za darmo rozdają; nie trzeba mieć do tego domu - trzeba mieć 2 pokoiki fakt bo się czepią że warunki :-) , można jako rodzina zastępcza , wtedy jest pomoc finansowa; wszystko mozna; i nie myslcie, że plotę bo rozumu nie mam; wprost przeciwnie mam i doświadczenie w sprawie mam; oprócz dwójki rodzonych dzieci pomogłam dzieciom które zostały same; dziewczynce znalazłam u sasiadów dom a chłopaka wychowalam sam - i oboje sa wspaniałymi szczęsliwymi ludźmi; a ja nie znam wiekszej radości niż dzieci i teraz wnuki; mnie te dzeci więcej dały radości niż ja im! baabcia
odpowiedz

Polecane dla Ciebie