Postawom prokreacyjnym Polek w 2013 roku przyjrzeli się specjaliści CBOS-u. Badania wykazały, że wśród kobiet w wieku 25-29 lat jedynie 59 proc. planuje zostać matkami. Respondentki przyznały, że dla co drugiej w przedziale wiekowym 18-33 lata główną barierą prokreacyjną jest sytuacja materialna. Z raportu dowiadujemy się też, że co trzecia ankietowana mająca dzieci musiała zrezygnować z pracy ze względu na trudności w zapewnieniu im opieki, natomiast co dziesiąta straciła pracę po powrocie z urlopu macierzyńskiego lub wychowawczego.
Efekt taki, że dziś wskaźnik dzietności w Polsce wynosi zaledwie 1,3 i należy do najniższych zarówno w Unii Europejskiej, jak i na świecie. „Kobiety, które mają dzieci, wskazują na szereg problemów związanych z zapewnieniem im opieki – najczęściej na zbyt wysokie koszty zatrudnienia opiekunki, brak wolnych miejsc w przedszkolu/żłobku oraz zbyt wysokie opłaty za przedszkole/żłobek. Nie dziwi zatem, że pomoc rodziców w opiece nad dzieckiem jest istotnym czynnikiem warunkującym decyzje prokreacyjne” – twierdzi Małgorzata Omyła-Rudzka, autorka opracowania.
Polki wolą Wyspy
Wnioski płynące z badania CBOS-u po części dają odpowiedź na pytanie, dlaczego Polki nie decydują się na urodzenie dziecka – albo czemu, jeśli chcą zostać matkami, wolą rodzić za granicą. Dla przykładu: w 2010 roku Polki mieszkające w Wielkiej Brytanii urodziły blisko 20 tys. dzieci, co daje Wyspie wskaźnik dzietności na poziomie 1,92 – i jest on jednym z najwyższych w Europie. Natomiast wskaźnik dzietności statystycznych Polek mieszkających w Anglii i Walii wynosi jeszcze więcej, bo 2,13.
Z raportu „Childbearing of UK and non-UK born women living in the UK” opublikowanego przez Office for National Statistics wynika, że każda z Polek na Wyspach rodzi przeciętnie o ponad 60 proc. więcej dzieci niż w naszym kraju. „Rzeczpospolita” wyliczyła, że Polki odpowiadają już niemal za 3 proc. wszystkich urodzeń w Wielkiej Brytanii. Dodajmy, że wysoki wskaźnik dzietności jest pożądany, bo zapewnia tzw. zastępowalność pokoleń. Popularne wśród polskich kobiet planujących urodzenie dziecka są też Niemcy (tutaj wskaźnik dzietności rośnie co roku; w 2013 wyniósł 1,42).
Ale już Darek sugeruje, by nie zachłystywać się zagranicą i nie oceniać zbyt surowo sytuacji w naszym kraju. „W Polsce nie wszędzie jest tragicznie: inaczej jest w Warszawie czy innym dużym mieście, a inaczej w jakiejś dziurze na prowincji. Zagraniczne zasiłki, którymi się tak zachwycacie, to po prostu pieniądze wyciągnięte z jakiejś innej kieszeni, a że gospodarka europejska ledwo dyszy, to i owe zasiłki ulegają zmniejszeniu, bo jest coraz większy nacisk na ograniczenia i należy się liczyć, że rozdawnictwo cudzych pieniędzy przez urzędników będzie coraz mniejsze. Trzeba też dodać, że kwalifikacje naszych lekarzy należą do najwyższych w Europie”.
Problem jest jednak na tyle poważny, że sprawą postanowiła zająć się Najwyższa Izba Kontroli. Na 2014 rok zaplanowano szereg kontroli tematycznych badających kwestię kryzysu demograficznego. Kluczowa ma być kontrola koordynacji polityki prorodzinnej w Polsce.
Ewa Podsiadły-Natorska
Internauci są zgodni co do tego, że w Polsce na drodze do większej dzietności stoi trudna sytuacja materialna, bezrobocie, walka o przetrwanie na rynku pracy. „Ludzie nie wiedzą, czy za rok wciąż będą mieli pracę, czy stać ich będzie na leczenie w prywatnej służbie zdrowia, bo ta publiczna to fikcja. Nie wiedzą, czy będą mieli czas pójść na wywiadówki, bo ich szef często przetrzymuje ich w pracy po godzinach za darmo. Polacy mają wyjątkowo niestabilną sytuację (umowy śmieciowe są najbardziej drastycznym przykładem) i żadne becikowe czy inne wsparcie finansowe tu nie pomoże” – oto wpis z forum dyskusyjnego.
Za granicą większy szacunek
„Gazeta Wyborcza” cytuje 29-letnią Anetę, która od paru lat mieszka w Danii. „Nie odkryję Ameryki, jeśli powiem, że na zachód od Polski ciężarne mają lepsze warunki, zaczynając od wyposażenia sal porodowych, a na szacunku ze strony medycznego personelu kończąc”. Z kolei inna bohaterka „Gazety”, Karolina z Hiszpanii, tak mówi o swojej ciąży: „Pamiętam, że w Polsce do ginekologa musiałam chodzić tylko prywatnie, bo na państwowego bym czekała ponad dwa miesiące. Tu byłam bardzo zadowolona z opieki zdrowotnej. Wszystko za darmo i jak trzeba było zrobić jakieś badania dodatkowe, to również nie było z tym żadnych problemów”.
I jeszcze słowa Anety mieszkające w Danii (za „Gazetą)”: „Po urodzeniu dziecka państwo raz na kwartał wpłaca na konto matki pieniądze na dziecko, mniej więcej odpowiednik 2 tys. zł w koronach, i trwa to do 16. roku życia dziecka. Przez rok od porodu do domu przychodzi pielęgniarka badać dziecko, na początku częściej, później coraz rzadziej”. „Gazeta” pisze, że Aneta miała w Danii zapewnione badania, które jeszcze nie są przeprowadzane w Polsce, a tam są standardem. To np. oznaczanie grupy krwi dziecka z krwi matki przy konflikcie serologicznym czy USG genetyczne na przezierność karkową u dziecka, które w Polsce przysługują tylko ciężarnym po 35. roku życia i tym, u których wyszedł niepokojąco tzw. test Pappa.
Parodia polityki prorodzinnej?
Internautka Aleksandra nie jest zdziwiona, że polskie kobiety nie palą się, by rodzić i wychowywać potomstwo w kraju nad Wisłą. „No i co się dziwić, że Polki nie chcą rodzić w Polsce… Widać czarno na białym, że w naszym kraju jest tylko parodia polityki prorodzinnej… Walczy się o życie poczęte, neguje się korzystanie z antykoncepcji, ale jak już kobieta urodzi dziecko i nie stać jej na posmarowanie za właściwą opiekę w czasie ciąży i podczas porodu, to zostaje sama, jest traktowana okropnie, a później zwalniana z pracy, bo przecież jako matka nie nadaje się do niczego, jak tylko do garów i siedzenia w domu z dzieckiem… Brak słów!”.
Warunki przyjazne rodzinie
Dlaczego Polki wolą rodzić i wychowywać potomstwo za granicą? Sprawie przyjrzała się „Gazeta Wyborcza”. „Polki mieszkające w Wielkiej Brytanii najczęściej mają 25-34 lata. Nie tłumaczy to jednak całkowicie większej dzietności. Zapewne ma ona związek z bardzo korzystnymi rozwiązaniami w obszarze polityki prorodzinnej w Wielkiej Brytanii, takimi jak m.in. wyższy próg dochodowy uprawniający do korzystania ze świadczeń rodzinnych czy 100-proc. refundacja kosztów zakupu lekarstw dla dzieci. Jak wynika z badań Instytutu Spraw Publicznych, Polacy coraz częściej decydują się na wyjazd do Wielkiej Brytanii nie w celach zarobkowych, ale z zamiarem osiedlenia się na stałe. Czują, że znajdą tam przyjazne warunki do założenia rodziny” – to komentarz Dominiki Potkańskiej z Instytutu Spraw Publicznych dla „Gazety”.
Na pytanie, dlaczego Polki wolą rodzić za granicą, odpowiada jedna z internautek: „Po części wynika to z sytuacji, w której są: jeżeli mieszkają poza granicami Polski, tam też rodzą. Mam koleżanki w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Luksemburgu, urodziły tam, bo tam już jest ich dom”.